Cimoszewicz powiedział w piątek, że po przesłuchaniu nie spodziewa się "niczego dobrego". "Wiadomo, po co jest to przesłuchanie, przecież ja nie mam nic wspólnego ze sprawami badanymi przez komisję ds. PKN Orlen. Komisja bada sprawy, które miały miejsce po roku 2000, a ja byłem premierem do roku 1997, więc nie mogłem mieć nic wspólnego z tymi sprawami" - powiedział dziennikarzom.
Według niego, powody wezwania go przed komisję "wydają się dość oczywiste - to próba dokuczenia, zdyskredytowania, zaatakowania". Pytany, czy ma na myśli zaatakowanie go jako marszałka Sejmu, czy jako kandydata na prezydenta, odparł: "W tej chwili i jedno, i drugie oczywiście; skoro przesunięto to przesłuchanie na czas po mojej deklaracji o udziale w wyborach".
W czwartek późnym popołudniem do komisji dotarła z IPN teczka Cimoszewicza, wraz z aktami jego sprawy lustracyjnej.
Danuta G. zeznawała już przed komisją w maju. Wówczas posłowie wyłączyli z jej przesłuchania Andrzeja Celińskiego (SdPl), ponieważ powiedziała ona, że toruńska spółka Elana, we władzach której zasiadał Celiński, "pełniła niezwykle ważną rolę w strukturze tzw. mafii paliwowej".
Po tym zdarzeniu Celiński nie brał udziału w pracach komisji. Wrócił pod warunkiem, że będzie miał możliwość zadawania pytań Danucie G. Stąd ponowne wezwanie jej przed komisję.
ks, pap