W czasie wtorkowej debaty nad wnioskiem posłowie wszystkich klubów mówili o tym, że trzy zarzuty stawiane b. ministrowi skarbu, dotyczące nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, Domów Towarowych "Centrum" i Telekomunikacji Polskiej - potwierdziły się w czasie prac komisji. Prywatyzacje te zostały przeprowadzone w czasie, gdy Wąsacz był ministrem skarbu w rządzie Jerzego Buzka (od października 1997 r. do sierpnia 2000 r.).
Wąsacz nie zgadza się z zarzutami i uważa, że decyzja posłów ma charakter polityczny. "Ta decyzja to element i efekt rozpętanej w Polsce fobii antyprywatyzacyjnej. Jestem przekonany, że werdykt będzie dla mnie korzystny, a straty poniesie prywatyzacja i atmosfera wokół inwestycji w Polsce" - powiedział, komentując decyzję Sejmu. Jak przyznał, do pewnego stopnia czuje się ofiarą trwającej kampanii wyborczej.
Twierdzi, że wszystkie prywatyzacje, które budzą wątpliwości posłów, były przeprowadzone - jak mówił - zgodnie z prawem i obowiązującymi procedurami. Były minister jest przekonany, że eksperci i prawnicy w Trybunale Stanu przyznają mu rację, dlatego - jak powiedział - stanie przed Trybunałem z" otwartą przyłbicą", wierząc w korzystny dla siebie rezultat.
Wąsacz jest pierwszym ministrem, który stanie przed Trybunałem.
em, pap