Wnioskowała ona o możliwość zapoznania się z teczką matki, jednak sąd odmówił jej dostępu do akt. Tym samym podzielił stanowisko prezesa Instytutu Pamięci Narodowej.
"Twierdzenie sądu i Prezesa IPN, iż praca doktorska dotyczy lat 1980 -1989, a dokumentacja na temat matki doktorantki kończy się na 1980 roku, jest absurdalne" - piszą w komunikacie Mokrosińska i Marczuk.
"Historyk zajmujący się danym problemem, nie może być pozbawiony szerszego spojrzenia na całokształt czasów jakie bada. Postępowanie Prezesa IPN, następnie potwierdzone przez WSA, można porównać do sytuacji, w której badaczowi historii III Rzeszy, który skupił się na postaci Rudolfa Hessa, odmawia się akt hitlerowskiego państwa po roku 1941, argumentując, iż Hess wówczas znajdował się już w Wielkiej Brytanii" - uzasadniają swoje pismo autorzy.
Ich zdaniem, wyrok wpisuje się w tendencję zamykania akt IPN. "Nasz niepokój budzi fakt, iż w grupie niechętnie widzianej w Instytucie znaleźli się również dziennikarze" - dodają.
Według przedstawicieli organizacji dziennikarskich, nie było w Polsce przypadku aby dziennikarz, który w IPN za jego zgodą prowadził kwerendę, był źródłem jakichś szkód dla życia publicznego.
Zdaniem SDP i CMWP, otwarcie akt IPN dla dziennikarzy sprawi, że nie będą wybuchać "afery teczkowe".
ks, pap