"Przyjąłem zaproszenie dlatego, że wszystko, co poprzedza wybory, dyskusja, która toczy się przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi, jak widać dotyczy wszystkiego, tylko nie kwestii programowych, poważnych propozycji, czy wizji przyszłości Polski" - powiedział Cimoszewicz, pytany czego spodziewa się po udziale w tej debacie.
Wyraził nadzieję, że program okaże się pierwszą okazją, by "poważni politycy porozmawiali o sprawach merytorycznych, a nie wyłącznie o sensacjach i skandalach". "Być może uda się w ten sposób utworzyć nowy tor w kampanii wyborczej" - ocenił.
Cimoszewicz pytany, jakie główne myśli będzie chciał przekazać podczas spotkania, odparł, że trzeba respektować uprawnienia dziennikarza prowadzącego program. Podkreślił, że w dyskusji między kandydatami w wyborach prezydenckich musi być miejsce na sprawy wewnątrzkrajowe, problem kondycji państwa, kwestie społeczne i sprawy zagraniczne.
Jak dodał, Polska stoi wobec ogromnej szansy związanej z członkostwem w UE. "Trzeba to dostrzec i trzeba umieć z tego skorzystać. Nie należy tracić energii na kłótnie w sprawach trzeciorzędnych" - uważa.
Pytany, czy nie obawia się że program zostanie zdominowany przez tematy związane z jego oświadczeniami majątkowymi czy działaniami służb specjalnych odparł: "Przyjąłem zapewnienia redaktora Tomasza Lisa, że jego intencją jest zrobienie programu poważnego, o sprawach poważnych".
Przyznał jednak, że "jest rzeczą poważną" to, iż "niestety po raz kolejny w nasze demokratyczne procedury ingerują ludzie powiązani dziś czy w przeszłości ze służbami specjalnymi". "Tego nie można uznać za jakieś marginalia i sensacyjki Bo jak widać robią to aktywnie i często efektywnie. I to już urasta do rangi problemu państwowego" - zaznaczył Cimoszewicz.
Również Tusk ma nadzieję, że będzie to poważna rozmowa. "Dla mnie jest ważne, by mój rozmówca potrafił mówić, co chce zrobić jako kandydat na prezydenta pozytywnego. W interesie kampanii jest zaniechanie emocji i elementów agresywnych. Mam nadzieję, że to będzie debata merytoryczna" - powiedział lider PO w czwartek PAP.
Dodał, że na możliwość debaty z Cimoszewiczem czeka już "piąty tydzień". "I cieszę się, że (Cimoszewicz) zmienił zdanie. Ta debata należy się Polakom, to nasz obowiązek, a nieprzyjemność" - oświadczył szef Platformy.
Pytany, czy nie boi się, że może źle wypaść i stracić prowadzenie w sondażach, Tusk odparł: "Dlaczego mam źle wypaść? To nie konkurs piękności. Jeśli będziemy uczciwie mówili, o co nam chodzi w Polsce, to ludzi będą oceniali to, co mówimy, a nie nasze uśmiechy i kolor koszuli".
Zapewnił też, że nie ma "asa w rękawie". "Ten, kto ma asa w rękawie, zakłada, że będzie grał nieczysto. Ja nie mam natury karciarza" - powiedział Tusk.
Po raz pierwszy lider PO wezwał Cimoszewicza do wspólnej debaty w połowie lipca. Marszałek Sejmu złożył wtedy wnioski o wyłączenie z jego przesłuchania przed komisją śledczą ds. PKN Orlen większości posłów tej komisji.
Sprawa wniosków trafiła do Prezydium Sejmu. Cimoszewicz oświadczył wtedy, że Tusk - który będąc wicemarszałkiem Sejmu zasiada w Prezydium - jako jego konkurent w wyborach prezydenckich "będzie musiał rozstrzygnąć, czy chce wygrywać wybory w urnie czy przy zielonym stoliku".
W odpowiedzi Tusk ogłosił, że nie weźmie udziału w posiedzeniu Prezydium Sejmu i wezwał Cimoszewicza do debaty o tym, "co znaczy przyzwoite zachowanie w polityce". Cimoszewicz odrzucił wtedy tę propozycję. Argumentował, że chce rozmawiać z wyborcami, a nie prowadzić polemiki z rywalami.
Po raz kolejny Tusk zaproponował publiczne debaty zarówno Cimoszewiczowi jak i Lechowi Kaczyńskiemu na początku sierpnia. Lider PO wysunął się wtedy na czoło rankingów prezydenckich i uznał, że trzej najpoważniejsi kandydaci powinni publicznie przedstawić wyborcom swoje poglądy i programy.
ss, pap