Przypomniał, że obecna ustawa jest niejednoznaczna w tej kwestii: nie wymienia dziennikarzy wśród kategorii osób, które maja prawo dostępu do akt IPN, ale zarazem mówi o udostępnianiu akt IPN w "celach publicystycznych". Dodał, że na tej podstawie kolegium IPN uznało w 2002 r. prawo dziennikarzy do dostępu do akt.
Zmieniło się to jednak w tym roku, gdy zakwestionowała to Ewa Kulesza, generalny inspektor ochrony danych osobowych. Uznała ona, że zwrot o "celach publicystycznych" dotyczy tylko publikacji w przystępnej formie prac naukowych historyków, a nie dziennikarzy, zwłaszcza mediów informacyjnych. W związku z tym od lata IPN podchodzi o wiele bardziej rygorystycznie do wniosków dziennikarzy o dostęp do akt - muszą być szczegółowo uzasadnione, poparte wykazaniem "dorobku publicystycznego" wnioskodawcy, a rozpatruje je osobiście prezes Instytutu.
"Nie chcę być strażnikiem akt IPN, który powołano po to by udostępniać te akta, a nie by je ukrywać" - mówił Kieres. Zarazem, powołując się na doniesienia Ewy Kuleszy do prokuratur na IPN, dodał, że chce uniknąć znalezienia się na ławie oskarżonych i ewentualnego uniemożliwienia mu pracy na uczelni, gdyby został skazany w takim procesie.
Podczas dyskusji apelowano do Kieresa o odwagę i twardość w kwestii udostępniania akt mediom.
SDP i Centrum Monitoringu Wolności Prasy już wcześniej wyrażały zaniepokojenie tendencją zamykania historykom i dziennikarzom dostępu do akt Instytutu.
ss, pap