W procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Łodzi na ławie oskarżonych zasiada dwóch byłych sanitariuszy i dwóch byłych lekarzy pogotowia ratunkowego. Według prokuratury, zeznająca w środę lekarka to jeden z kluczowych świadków oskarżenia.
Z zeznań lekarki Renaty W.-K. wynika, że ówczesny dyrektor placówki wiedział o procederze handlu informacjami o zgonach pacjentów. Wiedział również o zwiększonym zużyciu pavulonu w dwóch zespołach pogotowia. Świadek zeznała, że to właśnie od dyrektora Lewandowskiego dowiedziała się o zwiększonym zużyciu leków zwiotczających.
Według niej, w 2001 r. atmosfera z powodu korupcji w pogotowiu stała się nie do zniesienia i związki zawodowe pielęgniarek i lekarzy zaczęły protestować przeciwko dyrektorowi, który w końcu musiał odejść z pogotowia.
Jak relacjonowała lekarka, Tomasz S. wielokrotnie mówił, że "ma coś" na ówczesnego dyrektora pogotowia, a wszystkie restrukturyzacje przeprowadzone w placówce pod koniec lat 90. były pomysłami Tomasza S. i służyły "destabilizacji tego, co dzieje się w pogotowiu i uniemożliwieniu przeprowadzenia kontroli".
Jej zdaniem, zjawisko handlu informacjami o zgonach było wygodne dla dyrektora pogotowia, "bo nie musiał dawać podwyżek przez wiele lat". Lekarka dodała, że "część zespołu jeździła w pogotowiu, żeby mieć pieniądze za zgony".
ss, pap