Zgodzili się w dwóch kwestiach. Każdy z nich, gdyby był w tej chwili prezydentem, powierzyłby misję tworzenia rządu szefowi partii, która wygrała wybory. Ponadto obaj zadeklarowali, że jako prezydenci poparliby starania Aleksandra Kwaśniewskiego o objęcie stanowiska sekretarza generalnego ONZ. Zarówno Tusk, jak i Kaczyński uznali, że wymaga tego interes Polski, by Polak objął tak wysoką i ważną funkcję.
Podczas debaty Tusk skrytykował Jacka Kurskiego, polityka PiS zajmującego się kampanią wyborczą partii. Ocenił, że Kurski "niezależnie od tego jak bardzo jest użyteczny, nie trzyma standardów, o czym Lech Kaczyński dobrze wie".
"Oczekiwałbym od partnera - bo będziemy tak czy inaczej partnerami, którzy patronują i współdziałają przy tworzeniu dobrego rządu - aby z ludźmi, których nazywają nie tak dawno ludźmi, którzy przekraczają granice łajdactwa - ja nie znam mocniejszego słowa - żeby pan i o to bardzo proszę dla dobra nie tylko naszej współpracy, ale też dla dobra Polski, takich ludzi trzymał daleko od polityki" - zwrócił się Tusk do kandydata PiS.
Kaczyński replikował: "Muszę panu niestety tutaj odpowiedzieć, że na tej zasadzie, którą pan tutaj przed chwilą zaprezentował, to ja bym też o kilka osób poprosił. Choćby jeżeli chodzi o wypowiedzi z ostatniej kampanii i chodzi tu o osoby bardziej czołowe z PO - chociaż dzisiaj jeszcze nie wymienię ich nazwisk, jedna z nich z jest od niedawna w PO, jest osobą bardzo znaną - bo one też standardów nie trzymają".
"Dlatego też tutaj ja bym prosił o zasadę wzajemności, bo jeżeli coś pan odziedziczył po Unii Demokratycznej, to właśnie brak tej elementarnej zasady, że to co do mnie, to i do innych - to była najcięższa wada tej partii" - zaznaczył Kaczyński.
Tusk i Kaczyński poproszeni zostali o wskazanie największej słabości swego konkurenta. "Chciałbym aby polska prezydentura - i proszę to potraktować jako delikatne zwrócenie uwagi co do pewnej cechy pana Lecha Kaczyńskiego - gwarantowała wszystkim Polakom dobre samopoczucie, że są naprawdę u siebie. Żeby polski prezydent nikogo nie wykluczał, nie wskazywał palcem +wy możecie się czuć bezpiecznie, a wy nie bardzo bo mi nie pasujecie+" - powiedział.
Dopytywany, czy Lech Kaczyński "ma takie skłonności", Tusk odparł, że "czasami tak potrafi". "Nawet mocnym słowem powiedzieć - nie będę tego cytował, ale to powiedzenie zrobiło furorę" - powiedział.
Chodzi o wydarzenie z czasu samorządowej kampanii wyborczej 2002 r. Kaczyński - wówczas kandydat na prezydenta stolicy - po konferencji prasowej na warszawskiej Pradze do jednego z nagabujących go mieszkańców Warszawy powiedział: "panie, spieprzaj pan", a później "spieprzaj dziadu". Pokazała to telewizja TVN. Później Kaczyński tłumaczył, że mężczyzna "ubliżał mu bez powodu", i że "nie usłyszał od niego żadnego pytania, natomiast słyszał obelgi".
"Mnie sympatii dla ludzi naprawdę nie brakuje. Natomiast to, że nie lubię ludzi, którzy są agresywni i obrażają innych, to chyba nie jest wada. Są tacy ludzie i państwo jest od tego, żeby innych uczciwych obywateli przed nimi zabezpieczyć" - powiedział Kaczyński.
On z kolei za nie najsilniejszą stronę Tuska uznał "nadmierną skłonność do tego, żeby być poprawnym w ramach poprawności danego okresu".
"W Polsce były poprawności pierwszej połowy lat 90. Wtedy nie było w Polsce korupcji, choć była olbrzymia, pewnie większa niż koło 2000 r., kiedy zaczęto na to zwracać uwagę itd. Ja się przede wszystkim tego obawiam, że to będzie w jakimś sensie troszkę kontynuacja - troszkę, bo widzę olbrzymie różnice życiorysowe - kontynuacja prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego" - powiedział Kaczyński.
Obu polityków spytano też o to, jakie języki obce znają biegle. Kaczyński powiedział, że posługuje się angielskim, a kiedyś też rosyjskim - dziś gorzej, ale sądzi, że bardzo szybko, by sobie przypomniał. Jeśli chodzi o angielski, to nie powiedziałby, że zna biegle, ale bardzo często poprawia tłumaczy. Natomiast Tusk przyznał, że "średnio" zna angielski i niemiecki. "Wolałbym dużo lepiej mówić i to jest przed nami. Ja się rozwijam i sadzę, że i pan Lech Kaczyński też (...) nadrobi" - dodał.
Kandydaci spytani zostali także o to jak zachowaliby się w sytuacji, w jakiej znalazł się kiedyś prezydent Kwaśniewski, gdy na Kremlu przez ponad godzinę czekał na spotkanie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
Według Tuska, sytuacja w której ktoś tak bardzo narażałby prestiż i godność państwa polskiego, wymagałaby reakcji. "Jak trzeba, np. wyjścia" - dodał. Podkreślił, że na pewno polski prezydent, ktokolwiek by nim nie był, "nie będzie w przedpokojach prezydenta Rosji czekał godziny".
"Ale wolałbym - i tu patrzę głęboko w oczy Lechowi Kaczyńskiemu - żebyśmy mieli naprawiać relacje polsko-rosyjskie, a nie demonstrować niechęć" - powiedział Tusk.
Zdaniem Kaczyńskiego, w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się prezydent Kwaśniewski, zupełnie oczywiste było, że "trzeba było wyjść". W jego opinii, prezydenta Kwaśniewskiego cechują "znaczne porażki, jeśli chodzi o relacje z Rosją".
"Jego metoda sześciu wizyt w Moskwie, w zamian za jedną przelotną wizytę prezydenta Putina w polskim Sejmie, okazała się całkowicie nietrafiona. Przyniosła tylko i wyłącznie porażkę" - powiedział Kaczyński.
Poproszony o odpowiedź na pytanie, kiedy ostatni polski żołnierz powinien opuścić Irak, Kaczyński powiedział, że nie ma "sztywnego terminu" wycofania wojsk polskich z Iraku. Zdaniem Tuska, o zakończeniu misji polskich wojsk w Iraku trzeba poważnie rozmawiać z Amerykanami.
Kaczyński dodał, że termin wycofania wojsk to jest sprawa ustaleń pomiędzy rządem i prezydentem Polski, a władzami USA. Tusk zaznaczył, że z Amerykanami trzeba "otwarcie zacząć rozmawiać o polskim interesie w czasie trwania tej misji i o definitywnym zakończeniu naszego uczestnictwa - nie poprzez ucieczkę czy kapitulację, bo to nie wchodzi w rachubę, ale poprzez poważną rozmowę".
Kandydaci zapytani zostali też, co powiedzieliby gdyby na konferencji prasowej mieli skomentować wypowiedź prezydenta Francji, że Polska nie skorzystała z okazji, "by się zamknąć".
Tusk odpowiedział: "Takie wystąpienie prezydenta Francji jest kompromitujące dla prezydenta Francji i bardzo osłabia prestiż Francji, a nie Polski. Żaden szanujący się przywódca nie obraża tak ważnego partnera, jakim jest Polska dla każdego państwa europejskiego. To jest powód do wstydu dla Francji i dla prezydenta Chiraca".
Natomiast Kaczyński ocenił, że "to jest wypowiedź w najwyższym stopniu niestosowna". "Jeżeli Francja chce utrzymywać z Polską przyjacielskie stosunki, to taka wypowiedź nie tylko nie może się powtórzyć, ale Polska musi być za tę wypowiedź jednoznacznie, oficjalnie przeproszona" - podkreślił.
ss, pap