"W ostatnich godzinach prowadziłem różne rozmowy, zastanawiałem się nad tym, która droga jest najkrótsza do szybkiego powołania nowego rządu. W ramach tych konsultacji rozmawiałem także z niektórymi osobami z PO. Po tych rozmowach doszedłem do wniosku, że kandydatem, który w tym momencie zapewnia najszybsze, najskuteczniejsze powołanie rządu i jednocześnie jest kandydatem całkowicie kompetentnym i przygotowanym jest Kazimierz Marcinkiewicz" - oświadczył Kaczyński na wieczornej konferencji prasowej, zorganizowanej - zgodnie z zapowiedzią polityków PiS - po ogłoszeniu przez PKW oficjalnych wyników wyborów.
"Uzyskałem opinię, sądzę nawet, że zapewnienie, osób nawet tak wybitnych, jak Jan Rokita, że są gotowe bardzo czynnie uczestniczyć w tworzeniu tego właśnie rządu, z tym właśnie premierem" - podkreślił. Jak dodał, gdyby sądził, że władze PO "powiedzą nie, to wtedy oczywiście, by takiej kandydatury nie wysuwał". Zapytany, dlaczego to nie on pretenduje do funkcji szefa rządu, odparł: "Myśmy się nad tym zastanawiali bardzo długo i zdecydowały ostatecznie te rozmowy, o których wspominałem".
Marcinkiewicz podkreślił natomiast: "Tworzymy rząd silnej koalicji, z dużą większością w parlamencie, mam nadzieję, że za moment z bardzo dobrym, wspólnym programem koalicyjnym na cztery lata". "Najpierw program koalicji - musimy niezwłocznie przystąpić do jego tworzenia i zrobię to także osobiście już od jutra. Dopiero po wyborze programu dobierzemy najlepszych z najlepszych, zarówno z PiS jak i PO, do realizacji tego programu" - zaznaczył.
Wyraził też przekonanie, że "Jan Rokita powinien współtworzyć rząd PiS-PO". Kandydat PiS na premiera dodał, że zamierza osobiście prowadzić negocjacje koalicyjne w sprawach gospodarczych, "bo tempo tych prac i ich powodzenie jest najważniejsze, a w tych sprawach było najwięcej kontrowersji".
Natomiast J. Kaczyński zapewnił, że Marcinkiewicz "nie jest politykiem drugiego szeregu", a przeciwnie "jest od początku członkiem ścisłego kierownictwa partii (...) jest człowiekiem, do którego my wszyscy, w tym także ja, mamy całkowite, stuprocentowe zaufanie".
Prezes PiS zachwalał kandydata na szefa rządu: jest znakomicie przygotowany do rozwiązywania problemów gospodarczych; ma dobrą opinię w sferze biznesu, także tego wielkiego; był koordynatorem prac nad programem PiS; ma doświadczenie administracyjne.
Na pytanie, jaką rolę przewiduje dla siebie, J. Kaczyński odpowiedział, że jest bardzo usatysfakcjonowany z swoją funkcją partyjną.
Zapytany, czy nie należy się obawiać, że będzie "kierował rządem z tylnego siedzenia", jak Marian Krzaklewski rządem Jerzego Buzka, Kaczyński odpowiedział: "A w czym ja przypominam Mariana Krzaklewskiego (...) Ja jestem po prostu innym typem człowieka i proszę mnie nie posądzać o tego rodzaju tendencje".
Przekonywał, że nie wtrąca się ani w sprawy Warszawy, której jego brat jest prezydentem, ani w sprawy klubu parlamentarnego, którym kierował Ludwik Dorn.
Pogłoski o tym, że to Marcinkiewicz może być kandydatem PiS na premiera zaczęły krążyć we wtorek rano. Spekulowano też o Kazimierzu Ujazdowskim, Andrzeju Urbańskim, Zbigniewie Ziobrze i Ludwiku Dornie.
Od niedzieli Kaczyński i inni działacze PiS twierdzili, że naturalnym kandydatem ich partii na to stanowisko jest szef partii. Według części obserwatorów sceny politycznej wskazanie Marcinkiewicza oznacza, że w partii zwyciężyło przekonanie, iż kandydatura Kaczyńskiego na premiera osłabiłaby szansę jego brata Lecha w wyborach prezydenckich.
Marcinkiewicz, zapytany, kiedy się dowiedział, że ma być kandydatem na szefa rządu i czy szybko się na to zdecydował, odpowiedział: "W dniu dzisiejszym toczyły się wszystkie najważniejsze rozmowy w tej sprawie. Sprawy biegną bardzo szybko, nie zastanawiałem się długo, dlatego że jestem przekonany, że odpowiedzialność, jaka spoczywa na PiS za odrodzenie państwa, musi być szybko podjęta i szybko zrealizowana; jestem w stanie tego dokonać".
Kazimierz Marcinkiewicz uważa, że Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska są w stanie "jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej, doprowadzić do powołania rządu". "3-4 tygodnie to wystarczająca ilość czasu, by rząd stworzyć i powołać" - dodał.
Marcinkiewicz, który był we wtorek wieczorem gościem TVN24, zapowiedział też, że natychmiast przystąpi do rozmów z Platformą Obywatelską w sprawie tworzenia rządu. "Mam nadzieję, że dobra wola wyrażona przez przewodniczącego Tuska będzie dochowana i w związku z tym szybko stworzymy program i dobierzemy odpowiednich ludzi do jego realizacji" - podkreślił.
Z Tuskiem - jak powiedział - spotka się niezwłocznie. "Pewnie jutro będzie to możliwe" - dodał.
Marcinkiewicz przyznał, że współpraca z Janem Rokitą przy tworzeniu programu, a następnie formowaniu rządu byłaby bardzo potrzebna. Pytany, czy Rokita może zostać wicepremierem w jego rządzie, odparł: "jestem przekonany, że tak".
Polityk PiS podkreślił, że "aby stworzyć koalicyjny rząd niezbędny jest kompromis. Wybierzemy najlepsze rzeczy z programu PO i najlepsze rozwiązania z programu PiS-u" - dodał.
Według niego, żeby rząd był "sprawny i silny siłą obu partii", ich pozycja w rządzie musi być zrównoważona. "Musi być pełna równowaga polityków najlepszych z PO i PiS" - dodał. Pytany, jakie resorty chciałby zachować dla PiS odpowiedział: "najpierw program, potem dobór ludzi do jego wykonania".
Marcinkiewicz jako premier zamierza najpierw zacząć realizować program dożywiania dzieci. Kolejną decyzją - jak mówił - będzie przygotowanie autopoprawki do budżetu; trzecią decyzją będzie przygotowanie ustaw okołobudżetowych.
Wcześniej w "Kurierze" TVP3 Marcinkiewicz poinformował, że prawdopodobnie w środę spotka się z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i będzie rozmawiał o zwołaniu pierwszego posiedzenia Sejmu. Według niego, powinno się ono odbyć "w ciągu najbliższych tygodni".
Przeczytaj artykuły Kazimierza Marcinkiewicza w tygodniku "Wprost":
Gazociąg carycy Katarzyny (Gazociąg północny to próba przesunięcia granicy rosyjsko-niemieckiej na zachód od Polski)
Rozwój przez zatrudnienie - polemika
Drugi Gierek (Miller i Belka zadłużyli Polskę bardziej niż Gierek)
******************************************
Komentarze polityków
Lider PO Donald Tusk powiedział, że informacja przekazana przez PiS iż kandydatem na premiera tej partii jest Kazimierz Marcinkiewicz PO przyjęła ze "zdziwieniem". "Jest ona jest zaskakująca" - ocenił Tusk.
Tusk uważa, że najlepszym wstępem do rozmów PO i PiS w sprawie tworzenia rządu byłoby publiczne wyjaśnienie ze strony PiS, dlaczego to Kazimierz Marcinkiewicz został kandydatem na premiera i zapewnienie Polaków i Platformę, że PiS będzie konsekwentnie wspierało ten rząd.
Przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak powiedział, że kandydata PiS na premiera Kazimierza Marcinkiewicza Sojusz oceni "po czynach, a nie po deklaracjach". Jak dodał, przypominają mu się czasy "sterowania rządem z tylnego siedzenia".
"Zobaczymy, czy zbierze się większość parlamentarna popierająca ten rząd" - zaznaczył.
"Byliśmy nagabywani, że PiS i PO biorą pełną odpowiedzialność za Polskę, od kilku miesięcy mówiło się o dwóch kandydatach na premiera: Jarosławie Kaczyńskim z PiS i Janie Rokicie z PO. Wskazanie na Marcinkiewicza oznacza, że pierwsza umowa z wyborcami nie została dotrzymana" - uważa szef SLD.
Dotychczasowy sekretarz klubu SLD Wacław Martyniuk powiedział, że jest za wcześnie na jakiekolwiek deklaracje dotyczące udzielenia bądź nie poparcia rządowi Marcinkiewicza. "Nie wiem, kto ostatecznie będzie premierem, kto będzie w rządzie i jaki będzie program tego rządu" - zaznaczył.
"PiS i Jarosław Kaczyński zrobią wszystko, aby Lech Kaczyński wygrał wybory prezydenckie, a jednym z elementów takiego działania jest przedstawienie kogo innego, a nie Jarosława Kaczyńskiego na premiera" - ocenił Martyniuk.
Przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper uważa, że kandydatura Kazimierza Marcinkiewicza na stanowisko premiera "to dziwna gra braci Kaczyńskich ukierunkowana na zwycięstwo w wyborach prezydenckich Lecha Kaczyńskiego".
"Jarosław Kaczyński, tak jak Marian Krzaklewski za czasów AWS chce być głównym szefem, kierującym państwem z tylnego siedzenia" - ocenił Lepper.
Jego zdaniem, zachowanie Kaczyńskiego jest "całkowicie niepoważne". Jak zaznaczył, J. Kaczynski ustalał program partii i ludzie głosując na PiS spodziewali się, że po zwycięstwie tego ugrupowania w wyborach, to właśnie on będzie premierem. "Kaczyński jako szef partii powinien stanąć na czele rządu i wziąć odpowiedzialność na siebie" - podkreślił Lepper.
Jak zapewnił, "Samoobrona będzie popierała wszystkie działania Marcinkiewicza, które pójdą w kierunku realizacji programu PiS prezentowanego przed wyborami - czyli polityki prosocjalnej, prospołecznej, minimum socjalnego i minimalnej pensji".
W ocenie przewodniczącego Samoobrony, Marcinkiewicz jest politykiem "idącym w kierunku liberalnym" i dlatego - jak ocenił - jego kandydatura została zaakceptowana przez PO.
Marek Kotlinowski z LPR dziwi się, że kandydatem PiS na szefa rządu jest Kazimierz Marcinkiewicz, a nie prezes partii Jarosław Kaczyński. Dodał jednak, że Marcinkiewicz "może liczyć na Ligę w razie napięć związanych z próbą spychania programu PiS na dalszy plan".
"Liga chce być stronnictwem, które wyciąga dłoń do PiS, chce być alternatywą w momencie, gdyby PiS nie mógł realizować swoich punktów w programie. Chcielibyśmy doprowadzić do takiej sytuacji politycznej, w której PiS nie będzie zakładnikiem PO" - podkreślił Kotlinowski. "Marcinkiewicz może liczyć na Ligę, w razie napięć związanych z próbą spychania programu PiS na dalszy plan" - dodał.
Pytany, czy LPR poprze rząd Marcinkiewicza, odparł: "najpierw musimy zapoznać się z expose premiera i je ocenić". Dodał, że Liga nie mówi jednak "nie" od razu. Zaznaczył, że LPR chce w przyszłości popierać dobre rozwiązania, ale zwracać też uwagę na potknięcia koalicji.
Kotlinowski nie chciał powiedzieć, czy dostrzega związek między kandydowaniem Lecha Kaczyńskiego na prezydenta a decyzją PiS. "To jest suwerenna decyzja PiS. Z reguły było tak, że szef partii podejmował się misji tworzenia rządu, ale dobrym prawem PiS jest postąpienie inaczej" - dodał.
W nieco innym tonie wypowiedział się Roman Giertych. Według niego, w sytuacji, kiedy szefem rządu ma być Marcinkiewicz, LPR przechodzi do "twardej opozycji". Wybór akurat tej osoby oznacza - według Giertycha - zwrot w stronę liberalizmu. "Marcinkiewicz głosował za Leszkiem Balcerowiczem na prezesa NBP, będzie dążył do prywatyzacji" - uważa. Dlatego - zapowiedział - Liga na pewno nie będzie głosować za wotum zaufania dla rządu
To doświadczony polityk, sprawdzony w trudnych sytuacjach - w ten sposób prezes PSL Waldemar Pawlak skomentował informację szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na premiera jest Kazimierz Marcinkiewicz.
"Marcinkiewicz musi teraz pokazać, czy będzie bliżej ludzi, czy też bliżej Platformy Obywatelskiej" - powiedział Pawlak. Jego zdaniem, Marcinkiewicz to polityk, z którym można współpracować, ale - jak zaznaczył - PSL będzie "stanowczo protestować", jeśli jego przyszły rząd będzie działał przeciwko "zwykłym ludziom".
W ocenie Pawlaka Marcinkiewicz - jako były szef gabinetu politycznego premiera Jerzego Buzka - ma potrzebne doświadczenie i wiedzę, jeśli chodzi o funkcjonowanie rządu. Prezes PSL podkreślił jednak, że wybór Marcinkiewicza jako kandydata na premiera to "strata tempa" przez PiS.
******************************************
Komentarze publicystów
Publicysta "Rzeczpospolitej" i "Tygodnika Powszechnego" Janusz A. Majcherek uważa, że kandydatura Kazimierza Marcinkiewicza na stanowisko premiera to "kandydatura zastępcza".
Majcherek, komentując decyzję PiS dotyczącą Marcinkiewicza powiedział, że "jest to wynik kalkulacji politycznej, a nie jego (kandydata) merytorycznych kwalifikacji. To przekreśla zapowiedzi, że Prawo i Sprawiedliwość kończy z taktycznymi, politycznymi decyzjami" - ocenił.
Zdaniem publicysty, "jest rzeczą niekwestionowaną, że prawdziwymi przywódcami w PiS są bracia Kaczyńscy", więc Marcinkiewicz "nie będzie samodzielnym premierem, ale wykonawcą woli Kaczyńskich; co najmniej będzie się u nich konsultował".
Według Majcherka, kandydatura Marcinkiewicza motywowana jest chęcią podtrzymania kandydatury Lecha Kaczyńskiego na urząd prezydenta, która "zapewne by przepadła, gdyby premierem został Jarosław".
"Jeżeli Lech Kaczyński przegra wybory prezydenckie, obaj bracia będą poza głównym nurtem polityki (...). Marcinkiewicz będzie sterowany przez obu braci" - uważa Majcherek.
Jego zdaniem, kompetencje Marcinkiewicza jako szefa rządu, "są wątpliwe", ponieważ "przez długi czas był on specjalistą od spraw oświaty i edukacji, a spraw ekonomicznych dopiero się uczy".
Inny publicysta Rafał Ziemkiewicz uważa, że szefem rządu powinien zostać przywódca partii, która wygrała wybory. "Gdyby potraktować tę propozycję (kandydaturę Marcinkiewicza) poważnie, to jest powrót do koncepcji Buzka" - powiedział Ziemkiewicz. Jak wyjaśnił, oznacza to, że "człowiek rzeczywiście szefujący sile politycznej ukrywa się za plecami słabego premiera i kieruje z tylnego siedzenia". "To jest - delikatnie mówiąc - oczywiście zły pomysł" - dodał.
Ziemkiewicz jest przekonany, że kandydatura Marcinkiewicza jest jedynie polityczną "grą wstępną", "propozycją przetargową" i wyjściem do negocjacji lub unikiem Jarosława Kaczyńskiego.
ss, pap