"Dla mnie najważniejsze było, że +Rzeczpospolita+ wycofała się z fałszywych zarzutów, jakie mi stawiała" - powiedział Wildstein. I zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" Jan Skórzyński potwierdził jedynie, że strony zawarły ugodę.
Prezes Presspubliki i jednocześnie redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Grzegorz Gauden powiedział, że ugoda została zawarta, bo Wildstein zrezygnował z żądania przeproszenia go przez gazetę. Dodał, że dobrze się stało, iż ugoda została zawarta.
2 lutego redaktor naczelny "Rz" Grzegorz Gauden wręczył Wildsteinowi wypowiedzenie umowy o pracę. Dzień wcześniej bronił swego publicysty, którego czyn był krytykowany m.in. na łamach "Gazety Wyborczej". Następnego dnia Gauden napisał jednak na łamach swej gazety, że "sprawa wykracza poza kwestie etyki dziennikarskiej i że została powszechnie odebrana jako działanie polityczne".
Wildsteina bronili jego redakcyjni koledzy, którzy podpisali się pod listem otwartym do Gaudena, prosząc go o przywrócenie zwolnionego do pracy. Kilkaset osób, także dziennikarzy innych redakcji, wzięło udział w pikiecie przeprowadzonej pod siedzibą tej gazety. Gauden nie zmienił zdania.
Były publicysta "Rz" pozwał więc swego byłego pracodawcę do sądu pracy, żądając uznania wymówienia za nieskuteczne. Domagał się też odszkodowania w wysokości trzech miesięcznych pensji oraz pieniędzy za zaległy urlop. Od marca Wildstein pracuje w tygodniku "Wprost". Proces rozpoczął się latem.
ks, pap