Tę wyjątkowo "korzystną" transakcję umożliwiła im obowiązująca od 1 września ustawa o szkolnictwie wyższym, która powstała z inicjatywy prezydenta i miała jednodniowe vacatio legis. Zawiera ona przepis mówiący, że grunty należące do Skarbu Państwa, a pozostające w użytkowaniu wieczystym uczelni państwowych, stają się ich własnością. "Ten niewinny z pozoru zapis pozbawił gminy prawa pierwokupu przy sprzedaży przez szkoły wyższe należącej do nich ziemi" - piszą autorzy artykułu Jan i Aleksander Pińscy.
29 sierpnia tego roku, niemal w przeddzień wejścia w życie ustawy, grupa inwestorów związanych z lewicą podpisała ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego umowę na wieczyste użytkowanie 87 hektarów ziemi w Konstancinie, najdroższej podwarszawskiej miejscowości, z przeznaczeniem na budowę pola golfowego.
Prezydent Kwaśniewski odpiera zarzuty. "W ustawie o szkolnictwie wyższym nie ma nic, co pozwala na jakiekolwiek działania, które byłyby wątpliwe, nieprawne, a już na pewno związane z majątkiem jednej, drugiej, czy trzeciej uczelni" - powiedział na konferencji prasowej Kwaśniewski. "To są decyzje uczelni, tych podmiotów, które się umawiają, o czym ja nie mam zielonego pojęcia" - zaznaczył prezydent. "Ten artykuł uważam za kolejną hucpę" - podkreślił.
Pytany o nominacje w ostatnich dniach pracy rządu dla prokuratorów oraz bardzo szybkie konkursy w resortach, prezydent odpowiedział, że "jeśli tego typu decyzje są podejmowane w jakiś przyspieszony, nienaturalny sposób, to jest źle, ale jeśli one wynikają z pewnych procedur, to są uzasadnione i normalne". Jak dodał, rozmawiał w środę w tej sprawie z premierem Markiem Belką.
To komentarz do artykułu czwartkowej "Rzeczpospolitej". Gazeta napisała, że według pracowników MSZ ustępująca ekipa chce w ostatniej chwili obsadzić kluczowe departamenty w resorcie. Według jednego z wysokich rangą urzędników planowane są ekspresowe konkursy na stanowiska dyrektorów departamentów. Takich konkursów nie było przez ostatnie cztery lata. Zwycięzcy będą praktycznie nieusuwalni. Wiadomo już, kto wygra, twierdzi rozmówca "Rzeczpospolitej".
Ustawa o służbie cywilnej, która weszła w życie z początkiem września, stała się pretekstem do zorganizowania ekspresowych konkursów jeszcze przed przejęciem władzy przez nowy rząd. Wielu kandydatów na dyrektorskie stanowiska to pracownicy MSZ z niewielkim stażem - pojawili się w resorcie zaledwie kilka lat temu, wraz z rządem Millera, twierdzi gazeta. Zdaniem rozmówców "Rz", nad kryteriami dla kandydatów na dyrektorów pracują właściwe im departamenty. Ich p.o. dyrektorami są ludzie, którzy startują w konkursach na "pełnych" dyrektorów. A więc przygotowują kryteria dla siebie samych.
ks, pap
Czytaj artykuł "Ostatni dołek" w tygodniku "Wprost".