Centrum, planowane nad tunelem Wisłostrady obok biblioteki uniwersyteckiej, ma być nowatorską, interaktywną placówką kulturalno-naukową. Prace budowlane miały ruszyć w kwietniu 2006 r. Tymczasem w czerwcu br. władze stolicy unieważniły konkurs na tę prestiżową inwestycję. Nie wybrano żadnego z 13 nadesłanych projektów, uznając że nie spełniają one przyjętych w regulaminie konkursu wymogów formalnych. Nadesłanym pracom zarzucono np. przekroczenie linii zabudowy o jeden metr, brak przekrojów piwnic, niemożność rozłożenia robót na etapy itp.
W lipcu zespół arbitrów Urzędu Zamówień Publicznych (UZP) uwzględnił zażalenie uczestników konkursu, stwierdzając, że bezpodstawnie unieważniono konkurs, który najwyżej mógł zostać rozstrzygnięty bez wyboru najlepszej pracy.
Jeszcze przed orzeczeniem UZP rozpisano nowy konkurs, co uczestnicy poprzedniego uznali za niedopuszczalne w świetle nie zakończonej procedury odwoławczej. Stowarzyszenie Architektów Polskich i Krajowa Izba Architektów apelowały do prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego o "merytoryczne rozstrzygnięcie pierwszego konkursu z poszanowaniem prawa". Podkreślano, że po raz pierwszy w Polsce unieważniono konkurs architektoniczny, dyskwalifikując wszystkie nadesłane projekty.
W odwołaniu do SO od decyzji UZP prezydent Warszawy napisał, że prawo zamówień publicznych nakazuje unieważnianie konkursów, gdy "żadna praca konkursowa nie została złożona". Jego zdaniem, "sytuację, w której żadna ze złożonych prac konkursowych nie spełnia wymagań określonych regulaminem konkursu, należy bowiem potraktować za równoznaczną z przypadkiem niezłożenia żadnej pracy". W odpowiedzi adwokat jednego z uczestników konkursu podkreślał, że prawo nie przewiduje unieważniania konkursu, jeśli jury dopuściło już doń uczestników, a ci złożyli swe prace.
W piątek SO wysłuchał stron i odroczył wyrok o dwa tygodnie. Gdyby SO utrzymał nakaz powtórzenia konkursu, mogłoby dojść do kuriozalnej sytuacji dwóch konkursów na jedną inwestycję.
Obecni w sądzie pełni rozgoryczenia architekci - uczestnicy konkursu - zapowiadali żądanie odszkodowań od miasta. Podkreślali, że udział w konkursie to kilka miesięcy pracy i wydatek ok. 30 tys. zł. Wprawdzie mogą oni startować ponownie w rozpisanym już drugim konkursie - jak mówią przedstawiciele władz Warszawy - ale uważają, że nie mają w nim szans.
"Względy formalne muszą ustąpić przed wyższą wartością, jaką jest dobra architektura" - mówił mediom architekt Marek Rytych. Inny architekt, Krzysztof Barysz podkreślał, że wszystkie rzekome "błędy formalne" prac można by naprawić "w pięć minut". "To tak, jakby uczestników konkursu szopenowskiego zdyskwalifikować, bo mają za długie paznokcie" - dodał Tomasz Konior. "Najpierw +wycięto+ z konkursu renomowane biura projektowe z zagranicy, a potem, gdy zostało 13 prac, postanowiono ze względów prestiżowych dobić cały konkurs" - ocenił natomiast Andrzej Bulanda.
em, pap