"Jedyne, czego można dzisiaj oczekiwać, to próby wyjaśnienia okoliczności tam (we "Wprost") opisanych i ustosunkowania się zarówno Kazimierza Marcinkiewicza, jak i braci Kaczyńskich do tej publikacji" - powiedział Protasiewicz w poniedziałek dziennikarzom w Sejmie.
"Pewnie usłyszymy, że jest to znowu jakaś prowokacja, pewnie jakichś służb, a mamy do czynienia po prostu z dziennikarskim śledztwem, które odsłania niepokojące zjawiska w ekipie Prawa i Sprawiedliwości" - uznał.
Protasiewicz podkreślił, że Platforma kilkakrotnie pytała braci Kaczyńskich, czy ich zdaniem Marcinkiewicz jest najlepszym kandydatem na premiera i za każdym razem uzyskiwała zapewnienie że jest to najlepszy człowiek na to stanowisko.
"Dzisiaj zarówno sam Marcinkiewicz, jak i jego mocodawcy powinni odpowiedzieć na pytanie (...), jak interpretują fakty opisane we +Wprost+ jako politycy, którzy chełpią się tym, że tworzą kodeks etyczny postępowania urzędników i chcą budować IV Rzeczpospolitą" - podkreślił Protasiewicz. "Początek wygląda niepokojąco" - ocenił.
Dziennikarze pytali Protasiewcza, czy jego zdaniem możliwy jest scenariusz, że - w sytuacji gdyby potwierdziły się informacje o związkach Marcinkiewicza z Łuczakiem - na stanowisku premiera zastąpiłby go Lech Kaczyński, po ewentualnej przegranej w wyborach prezydenckich. Ten odparł: "My od początku obawialiśmy się, że pan Marcinkieiwcz jest kandydatem tylko na kilka tygodni".
Podkreślił jednocześnie, że Lech Kaczyński "wielokrotnie brał publicznie pełną odpowiedzialność za przeszłość i przyszłość Kazimierza Marcinkiewicza".
Protasiewicz zadeklarował, że przed drugą turą wyborów prezydenckich Platforma będzie zabiegać o tych wszystkich, którzy "chcą Polski nowoczesnej, w której władza jest odpowiedzialna, a nie radykalna, gdzie nie króluje filozofia +kto nie jest z nami, ten jest przeciw nam+".
ss, pap
Czytaj też: Premier w SMS-ie
Polityka prorodzinna Kazimierza Marcinkiewicza