"Obecne władze miasta z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele łamią postanowienia Konstytucji nie dążąc do naprawienia skutków prawnych dekretu komunistycznego, a wprost przeciwnie, posługują się nim nadal w celu zagrabienia własności należących do mieszkańców stolicy" - czytamy w liście.
Według jednego z organizatorów protestu Ryszarda Billa, "dla miasta przedwojenne akty własności nic nie znaczą, bo cały czas obowiązuje dekret Bieruta". W rozmowie z PAP przypomniał, że "dekret Bieruta wszedł w życie właśnie 26 października 1945 roku, a manifestacja ma przypomnieć tę smutną rocznicę".
Bill wyraził nadzieję, że list złożony w parlamencie "spowoduje zainteresowanie polityków sprawą i rozpoczną się prace nad ustawą znoszącą skutki dekretu, ustawą, na podstawie której prawowici właściciele otrzymają akty własności".
Wśród protestujących zjawił się m.in. były prezydent stolicy Marcin Święcicki, który przypomniał, że za jego kadencji miasto przyznało prawo własności do nieruchomości znacjonalizowanych dekretem Bieruta około 800 warszawiakom. Powiedział, że "nie rozumie dlaczego w ostatnim czasie tylu warszawiaków musi walczyć o przyznanie im prawa własności do nieruchomości, na terenie których mieszkają od wielu pokoleń".
Uczestnicy manifestacji trzymali transparenty z hasłami: "Unieważnić dekret-zemstę Stalina za Powstanie Warszawskie", "Stop dekretowi Bieruta", "Żądamy Sprawiedliwości".
Warszawa ma niezwykle skomplikowaną sytuację własnościową gruntów. Po wojnie prezydent Bolesław Bierut, z uwagi "na konieczność odbudowy i rozbudowy Warszawy", dekretem znacjonalizował nieruchomości warszawskie. Według stołecznego biura gospodarowania nieruchomościami, dekretem objęto około 12 tys. hektarów gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości.
Byli właściciele mogli składać tzw. wnioski dekretowe o zwrot nieruchomości. Bardzo często były one jednak rozpatrywane negatywnie, lub nierozpatrywane w ogóle.
Ratusz nieprzypadkowo wszczął w tym roku procedurę odzyskiwania znacjonalizowanych po wojnie gruntów. Od 2 października osoby użytkujące nieprzerwanie od 30 lat grunty, nawet jeśli nie mają do nich prawa własności, mogą ubiegać się o tytuły własności przez zasiedzenie.
Taka możliwość powstała na podstawie znowelizowanych przepisów kodeksu cywilnego w 1990 r. 1 października 2002 r. Naczelny Sąd Administracyjny zmienił jednak te przepisy i obecnie okres zasiedzenia jest liczony do 1990 r. tylko w połowie, ale nie więcej niż 15 lat. Kolejne 15 lat, wliczające się w 30 letni okres zasiedzenia, to lata od 1990 do 2005 roku.
W kwietniu wielu warszawiaków zamieszkujących nieruchomości o niewyjaśnionym statusie, otrzymało pisma z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Wzywano w nich do szybkiego dostarczenia dokumentów, na podstawie których zajmują oni nieruchomości. W przypadku nieprzedstawienia takich dokumentów proponowano podpisanie z miastem umowy dzierżawy gruntu lub umowy użyczenia na czas określony (co przerywa proces zasiedzenia), z adnotacją, że niestawienie się w urzędzie będzie skutkowało skierowaniem sprawy do sądu o wydanie nieruchomości.
"Do tej pory pozwy do sądu, otrzymało 2053 warszawiaków, z czego około 800 osób to przedwojenni właściciele lub spadkobiercy nieruchomości" - poinformował PAP w środę pełnomocnik prezydenta stolicy do spraw zasiedzenia Zbysław Suchożebrski.
Zapowiedział, że w najbliższych dniach do sądu zostaną złożone wnioski o zawieszenie postępowania w stosunku do posiadaczy gruntów miejskich, którzy są byłymi właścicielami lub następcami prawnymi byłych właścicieli, do czasu uregulowania prawa własności lub użytkowania nieruchomości".
ss, pap