Ten ostateczny wyrok faktycznie zmienia filozofię ustawy o IPN, której podstawą - jak mówili w 1998 r. jej twórcy, m.in. Janusz Pałubicki - było m.in. nieujawnianie akt IPN oficerom i tajnym współpracownikom służb specjalnych PRL. "Nie jest prosto na to pytanie odpowiedzieć" - tak odparł prezes TK Marek Safjan, zapytany przez PAP o kwestię zmiany filozofii ustawy.
W środę za niezgodne z konstytucją TK uznał ograniczenia w dostępie do akt IPN wobec tych osób, które nie uzyskały statusu pokrzywdzonych i związanego z nim prawa dostępu do swych akt w IPN (tego statusu nie dostają agenci i oficerowie z PRL oraz ci, których teczki w IPN nie zachowały się - PAP).
TK powołał się na konstytucyjną gwarancję dostępu każdego obywatela do dotyczących go urzędowych dokumentów oraz do żądania sprostowań do nich. TK nie uchylił przepisów uznanych za niekonstytucyjne, bo uznał, że środowy wyrok IPN może stosować wprost, po wykreśleniu przez TK jednego artykułu ustawy.
Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Andrzej Zoll, który zaskarżył ustawę, argumentował, że osoba, która nie dostała statusu pokrzywdzonego nie ma jak bronić swej godności, gdyż sądy administracyjne nie mogą weryfikować akt IPN. Może to czynić tylko Sąd Lustracyjny, a ten lustruje jedynie osoby pełniące funkcje publiczne, a nie zwykłych obywateli. Osoby nie uznane za pokrzywdzonych, nie mając wglądu w swoje akta, nie mogą ani udowodnić, że odmowa przyznania statusu pokrzywdzonego jest bezzasadna, bo oparta np. na sfabrykowanych dokumentach, ani też ich sprostować - dowodził RPO.
Za sprzeczne z konstytucją TK uznał przepisy ustawy o IPN, które prawo dostępu do dokumentów urzędowych i prawo do ich prostowania uzależniały od uzyskania statusu pokrzywdzonego. Samą instytucję pokrzywdzonego TK utrzymał, uznając za słuszne ustawowe uprzywilejowanie pokrzywdzonych (jak np. prawo do anonimizacji danych), bo represjonowano ich w PRL.
Zarazem TK stworzył też możliwość bezpośredniego egzekwowania obu tych praw także przez osoby spoza kategorii pokrzywdzonych (m.in. oficerów i agentów, a także innych osób) i to bez konieczności uzyskiwania tego statusu. Według TK, realizacja tego nie wymaga nowelizacji ustawy; w tym celu TK wykreślił jednak z ustawy zapis, że warunkiem uzyskania informacji z akt z IPN dotyczących oficerów i agentów jest złożenie przez nich oświadczeń o fakcie służby lub tajnej współpracy.
TK uznał taki warunek za niemożliwy do spełnienia co do tajnej współpracy, bo "prawda dokumentów nie zawsze odzwierciedla rzeczywistość". Oświadczenie takie TK uznał wręcz za "swoistą pułapkę dla danej osoby, mającą za zadanie w pewnym sensie podstępne wymuszenie przyznania się do rzeczywistej współpracy, pomimo braku możliwości weryfikacji tego oświadczenia (...), przynajmniej w chwili składania tego oświadczenia". Safjan dodał, że ustalenie, czy ktoś faktycznie był agentem, jest bardzo trudne i często wymaga sądowej weryfikacji dokumentów.
Zgodnie z wyrokiem, IPN ma obowiązek przyjęcia sprostowań i włączenia ich do swoich zbiorów - tak, by informacje, tworzone na podstawie zgromadzonych dokumentów, "miały walor prawdziwości i były kompletne oraz charakteryzowały się pełnym obiektywizmem".
Ponadto, TK nakazał IPN stosowanie przesłanek z ustawy lustracyjnej z 1997 r., o tym, że tajnym współpracownikiem jest ten, kto w sposób rzeczywisty współpracował ze służbami specjalnymi PRL; nie jest nim zaś ten, kto współdziałał pozornie lub uchylał się od dostarczania informacji, mimo dopełnienia takich formalności, jak np. podpisanie zobowiązania do współpracy. Ustawa IPN nie zawierała definicji tajnego współpracownika,
TK podkreślił, że prawomocne orzeczenia Sądu Lustracyjnego mają być wiążące dla wszystkich organów państwa, w tym także IPN. Podczas rozprawy w TK p.o. prezes IPN Leon Kieres mówił, że jest możliwe, że osoba oczyszczona przez sąd z zarzutu agenturalności może nie dostać statusu pokrzywdzonego od IPN.
Trybunał ostatecznie zamknął też dostęp do akt IPN dla dziennikarzy jako takich, uznając, że wymieniany w ustawie o IPN "cel publicystyczny" nie może być wystarczającą podstawą udostępnienia akt IPN. Dziennikarze muszą jednocześnie prowadzić badania naukowe; dopiero wtedy prezes IPN może dać im dostęp.
"Nie można tworzyć szczególnie uprzywilejowanej grupy, taką grupą na pewno nie są dziennikarze" - dodał Safjan. Podkreślił, że mogłoby dojść do sytuacji, w której dziennikarz ma wgląd do cudzej teczki, podczas gdy ten, kogo te akta dotyczą, tego prawa z pewnych względów nie ma - a to godziłoby w konstytucyjną zasadę równości obywateli.
Trybunał uznał także, że istnienie w IPN tzw. zbioru zastrzeżonego jest zgodne z prawem, bo chroni "dobro wspólne". Do tego tajnego zbioru akta służb PRL trafiają na wniosek szefów obecnych służb jako mające nadal znaczenie (np. akta czynnych agentów wywiadu); nie ma do nich dostępu nikt oprócz obecnych służb, Sądu Lustracyjnego i Rzecznika Interesu Publicznego.
IPN przyznał, że przy ustalaniu statusu pokrzywdzonego nie bierze się pod uwagę akt z tego zbioru. Pytany o to przez Safjana szef biura prawnego IPN mówił w TK, że jeśli w zbiorze zastrzeżonym jest informacja, że ktoś był agentem - której nie ma w innych jawnych zbiorach IPN - to taka osoba dostanie status pokrzywdzonego.
TK uznał, że te wyłączone dokumenty nie mogą być podstawą ustalenia, czy ktoś był agentem - gdyby tak się jednak stało, można się od tego odwołać do sądu administracyjnego. Do akt z tego zbioru ma mieć zaś wtedy dostęp zarówno ten sąd, jak i sama osoba skarżąca - podkreślił TK.
ss, pap