Według prokuratury - jak poinformowała w czwartek jej rzeczniczka - w okresie od połowy stycznia 1999 roku do połowy maja 2002 roku Pęczak, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, zawarł z różnymi firmami i instytucjami umowy na wykonanie określonych prac, z których żadna nie została wykonana. W ten sposób - zdaniem prokuratury - pomógł tym osobom wyłudzić od firm i instytucji m.in. Urzędu Marszałkowskiego ponad 66,4 tys. zł.
Według informacji zdobytych ze źródeł zbliżonych do śledztwa jedną z osób, z którą zawarto fikcyjne umowy, był kierowca Pęczaka. Później ten sam kierowca był zatrudniony przez lobbystę Marka D.
Jak informuje Glapska-Dudkiewicz w październiku 2002 roku, Pęczak jako poseł przyjął od przedsiębiorców z woj. łódzkiego (chodzi tu o braci G., właścicieli hal targowych ) 10 tys. zł w zamian za obietnicę uzyskania przez nich korzystnej decyzji administracyjnej. Z kolei pod koniec 2002 roku Pęczak miał wyłudzić od braci G. kwotę 40 tys. zł, zapewniając ich, że "stanowi ona wpłatę na rzecz kampanii wyborczej SLD".
B. posłowi postawiono również zarzut usunięcia, w okresie od połowy sierpnia 2004 roku do 20 września 2004 roku, ze swojego konta bankowego niemal miliona złotych. Pieniądze te miały stanowić zabezpieczenie ewentualnych kar majątkowych w związku z toczącym się postępowaniem karnym w sprawie prowadzonej przez łódzką prokuraturę okręgową, a dotyczącej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska (WFOŚ).
Oprócz tego Pęczakowi rozszerzono i uzupełniono postawiony wcześniej zarzut przyjęcia od znanego lobbysty Marka D. i jego asystenta Krzysztofa P. korzyści majątkowej.
B. poseł - w zamian m.in. za przekazanie D. i P. informacji o szczegółach prywatyzacji w branży energetycznej, tzw. Grupy G-8 - miał przyjąć co najmniej 295 tys. zł. Łapówką miało być prawo użytkowania luksusowego mercedesa oraz telefonu komórkowego. Teraz prokuratura rozszerzyła i uzupełniła ten zarzut o przyjęcie od D. i P. korzyści majątkowej w wysokości prawie 821 tys. zł, a także o żądanie łapówek w wysokości ponad 961 tys. zł.
Andrzej Pęczak jako pierwszy poseł w historii III RP trafił do aresztu 20 listopada 2004 roku. Dzień wcześniej Sejm zgodził się na jego zatrzymanie i aresztowanie; wykluczony też został z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Nazwisko b. barona SLD w Łódzkiem pojawiało się już wcześniej, przede wszystkim w związku ze śledztwem w sprawie niegospodarności oraz wyrządzenia szkody na ponad 42 mln zł w mieniu w WFOŚ w Łodzi. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do sądu.
Jednak prawdziwe kłopoty Pęczaka zaczęły się we wrześniu ub. roku po zatrzymaniu przez funkcjonariuszy łódzkiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego lobbysty Marka D. i jego asystenta Krzysztofa P.
Ich zatrzymanie miało związek ze śledztwem prowadzonym wspólnie przez Prokuraturę Apelacyjną w Łodzi i ABW, dotyczącym korupcji funkcjonariuszy pełniących funkcje publiczne. W zamian za łapówki Pęczak miał im przekazywać m.in. informacje o szczegółach prywatyzacji w branży energetycznej.
53-letni letni Andrzej Pęczak, to były działacz PZPR, współtwórca SdRP. Za koalicji SLD-PSL został w latach 1994-1997 wojewodą łódzkim. Później przez siedem miesięcy pełnił funkcje wiceministra skarbu; podlegała mu prywatyzacja. Do marca 2003 roku był szefem SLD w Łódzkiem. Posłem został, po wyborach 1997 roku, ponownie wybrany w 2001 roku. Był obserwatorem w Parlamencie Europejskim, członkiem rady nadzorczej sportowej spółki SPN Widzew SSA.
W związku z aresztowaniem Pęczaka, Sejm znowelizował ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora, z której wynika, iż "poseł lub senator w czasie pozbawienia wolności nie wykonuje praw i obowiązków wynikających z niniejszej ustawy" - czyli nie może m.in. brać udziału w głosowaniach czy w pracach komisji.
O nowych zarzutach postawionych Pęczakowi PAP pisała nieoficjalnie pod koniec października, ale prokuratura do tej pory nie potwierdzała tych informacji.
ss, ks, pap