Ze swej strony Kulczyk oświadczył, że przyjmuje to do wiadomości, a "sprawę między stronami uważa za wyjaśnioną i zakończoną".
Ugodę odczytali pełnomocnicy obu stron przed Sądem Okręgowym w Warszawie - mec. Jan Widacki (za Kulczyka) i mec. Piotr Andrzejewski (za Wassermanna). Wobec wycofania pozwu przez Kulczyka, sąd umorzył sprawę. Pełnomocnicy zobowiązali się nie komentować całej sprawy. Ani Kulczyk, ani Wassermann nie pojawili się w sądzie.
Wassermann pytany o ugodę powiedział dziennikarzom w Sejmie, że mówił wcześniej o tym, iż była pewna niezręczność w jego wypowiedzi na temat Kulczyka. "Od razu to przyznałem. Jeśli pan Kulczyk uznał, że to narusza jego prawa, należało się zachować tak, jak zrobiłem" - powiedział.
Dodał, że nie może sobie pozwolić na toczenie wielu sporów przed sądem. "Nie mam czasu na tego typu działania - wikłanie się w procesy cywilne czy karne. Nie dam się wciągnąć w te procesy, będę zajmował się tym, czym powinien zajmować się minister, a jest naprawdę czym" - dodał.
Zaznaczył, że nigdy nie powiedział i nigdy nie powie, że sprawa wyjaśnienia udziału Kulczyka w aferze PKN Orlen została zakończona. Nie jest tak, że ja się z tego wyjaśniania wycofałem. "Od tego są odpowiednie instytucje i organy, ja jestem teraz jednym z nich i jeśli będą powody, to będziemy się tym dalej zajmowali" - powiedział.
Poznański biznesmen żądał sądowego nakazu przeprosin od ministra w centralnych gazetach, TVP i Polskim Radiu oraz wpłaty 10 tys. zł na cel dobroczynny za wypowiedź Wassermanna jako wiceszefa sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen z jesieni 2004 r.
Komisja zapowiedziała wówczas, że zwróci się do prokuratury o zbadanie, czy są prawne przesłanki do zabezpieczenia majątku Kulczyka. Sam Wassermann (PiS) mówił wtedy, że przesłanki do zabezpieczenia majątku Kulczyka "mogą wynikać z przepisów finansowych". "Istnieje ustawa o opodatkowaniu majątku pochodzącego z nielegalnego źródła, zgodnie z którą właściciel majątku musi się wytłumaczyć, skąd go ma; jeśli tego nie robi, nakłada się na niego podatek wedle tej ustawy" - dodał. Komentując wówczas pobyt Kulczyka w szpitalu w USA Wassermann dodał: "Ja bym na jego miejscu nie wracał".
Zarząd Kulczyk Holding zaapelował wówczas w liście otwartym do ówczesnego marszałka Sejmu Józefa Oleksego o podjęcie działań wobec "bezpodstawnych insynuacji". Nie wykluczono też podjęcia kroków prawnych wobec członków komisji, jeśli ich "nieuprawnione wypowiedzi" wpłyną na uniemożliwienie podpisania kontraktów. Zapewniono, że dochody spółek z Kulczyk Holding "podlegają badaniu przez biegłego rewidenta oraz są ujawniane w formie sprawozdania finansowego w Dzienniku Urzędowym".
Przed sądem w Krakowie trwa inny proces cywilny wytoczony Wassermannowi przez mec. Widackiego, który reprezentował Kulczyka przed komisją. Widacki domaga się sprostowania w mediach informacji o jego rzekomym wspieraniu fundacji "Bezpieczna Służba", którą - jak się okazało - założyły osoby powiązane ze środowiskami przestępczymi oraz jego rzekomych powiązaniach z gangsterem "Baraniną" (w zarządzie fundacji zasiadała Krystyna Barański, żona "Baraniny").
W listopadzie 2004 r., podczas posiedzenia komisji śledczej, gdy miał być przesłuchiwany Kulczyk, Wassermann zarzucił Widackiemu, że gdy na początku lat 90. był wiceszefem MSW, przy pomocy ministerstwa powstała fundacja "Bezpieczna Służba". W skład jej władz weszły m.in. żona i siostra Jeremiasza Barańskiego, znanego jako "Baranina". Widacki replikował, że jego udział w tworzeniu fundacji na etapie rejestrowania był "legalny i dopuszczalny". Zaznaczył też, że to sąd, a nie minister zarejestrował fundację.
Widacki nie chciał odpowiedzieć, czy jego krakowski proces też może się skończyć ugodą. Nie chciał też ujawnić, czy Kulczyk wytoczył inne procesy związane ze sprawą komisji PKN Orlen.
ks, pap