Nikt nie ukrywa, że to skuteczna walka z plagą braku pracy będzie głównym kryterium oceny tego rządu. Jednym z pomysłów ma być w przyszłości ubezpieczenie od utraty pracy. Wcześniej jednak rząd Kazimierza Marcinkiewicza musiałby obniżyć inne koszty pracy - zaznacza "Nasz Dziennik".
Według gazety, podczas wizyty Krzysztofa Michałkiewicza - kolejnego już konstytucyjnego ministra rządu Kazimierza Marcinkiewicza, który gościł na falach toruńskiej rozgłośni - nie usłyszeliśmy, niestety, wielu szczegółów. Minister potwierdził, że rząd zamierza w toku kadencji ciąć koszty pracy, głównie składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne.
Konieczne wydaje się w przyszłości zniesienie lub znaczne obniżenie składek na Fundusz Pracy przy jednoczesnym ubruttowieniu płac. Jednocześnie zamierza wprowadzić, zapowiadany już w kampanii wyborczej, pomysł ubezpieczania się pracowników od niebezpieczeństwa utraty pracy. Na czym miałoby polegać to rozwiązanie? Składkę tę, według pierwotnych planów PiS, mieliby solidarnie płacić i pracodawca, i pracownik. Po utracie pracy bezrobotny dostawałby przez rok około 60 proc. ostatniego wynagrodzenia.
"ND" przypomina, że pomysł ubezpieczenia od bezrobocia jako pierwsi zaproponowali związkowcy z NSZZ "Solidarność". Postulat naliczania okresu rejestrowanego bezrobocia do stażu wymaganego przy emeryturze podsunął Ruch Obrony Bezrobotnych. Argumentował on, że często się zdarza, iż pracę tracą ludzie będący rok czy dwa przed emeryturą, których sytuacja na rynku pracy jest nie do pozazdroszczenia. Często zasilają oni szeregi bezrobotnych, gdyż muszą "dopracować" te kilkanaście miesięcy do emerytury.
ks, pap