"W pewnym momencie nastąpiło takie +okopanie się+ po obydwu stronach - prokuratury łódzkiej, jak i podejrzanego. Podejrzany w pewnym momencie zaczął stwarzać problemy w takim znaczeniu, w którym powiedział, że nie ma zaufania do tej prokuratury, a ma wiedzę, chce się nią podzielić, ale z kimś innym" - dodał.
O przeniesieniu śledztwa zdecydowała w ubiegłym tygodniu Prokuratura Krajowa.
44-letniemu biznesmenowi Markowi D. oraz jego asystentowi 47- letniemu Krzysztofowi P. prokuratura przedstawiła kilka zarzutów, m.in. wręczenia korzyści majątkowej i osobistej b. posłowi Andrzejowi Pęczakowi. Poseł miał przyjąć od nich ponad 820 tys. zł. Obaj przebywają w areszcie od końca września ub. roku.
Według prokuratury, w zamian za łapówki Pęczak miał przekazywać lobbyście i jego asystentowi informacje m.in. o szczegółach prywatyzacji w branży energetycznej.
Prokuratura zarzuca Markowi D. również pranie brudnych pieniędzy. Kolejny zarzut dotyczy złożenia przez D. obietnicy wręczenia korzyści majątkowych funkcjonariuszom państwowym na kwotę 20 mln dolarów.
Prokuratura bada też, czy Marek D. - przebywając w areszcie - sprzedał swoje udziały w Lubelskim Przedsiębiorstwie Produkcji Elementów Budowlanych (LPPEB) i czy dokonując tej transakcji popełnił przestępstwo.
Lobbyście grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności, a jego asystentowi do 10 lat.