W 1982 r. Jaworski zorganizował obóz wspinaczkowy dla funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO, biorących udział w pacyfikacji kopalń. Przed sądem Jaworski - który pojawił się jako świadek w drugim procesie - zeznał, że niektórzy spośród oskarżonych opowiadali mu podczas obozu, jak strzelali do górników. Informacje na ten temat miały zostać zawarte w tzw. raporcie taterników, który miał trafić do przywódców podziemnej "S", przede wszystkim ukrywającego się najdłużej lidera związku, czyli Bujaka. Dokument nigdy do niego nie dotarł.
Bujak był przesłuchiwany w procesie w sprawie "Wujka" po raz drugi. Za pierwszym razem zeznał, że nic mu nie wiadomo na temat tego raportu i nie zna Jaworskiego. We wtorek powiedział, że już po tamtym procesie spotkał się z Jaworskim. Rozmowę zorganizował inny działacz dawnej "S" Japończyk Yoshiho Umeda - także świadek w sprawie. Podczas spotkania Bujak przekonał się, że to Jaworski jest tajemniczym informatorem, który przekazywał informacje związkowcom.
W czasie pierwszej "S" - zeznał Bujak - do związku docierały informacje o zamiarach wprowadzenia stanu wyjątkowego. Jak poinformował Bujaka Umeda, to Jaworski był jednym ze źródeł tych informacji.
"Już w okresie konspiracji - dodał Bujak - okazało się, że jest jakiś tajemniczy informator, chcący podjąć współpracę i przekazywać istotne wiadomości dotyczące m.in. mojej osoby". Wtedy było wiadomo jedynie, że owym informatorem jest pracownik milicji - mówił świadek.
Jak dodał, dziś jest przekonany, że informacje przekazane przez Jaworskiego przynajmniej raz pozwoliły mu uniknąć aresztowania. Jaworski, mówił Bujak, uprzedził go o aresztowaniu za pośrednictwem ks. Jerzego Popiełuszki.
Na zaaranżowanym przez Umedę spotkaniu z Jaworskim Bujak rozmawiał też o raporcie. Dziś przypuszcza, że dokument ten nigdy do niego nie dotarł, bo mógł zostać zniszczony lub ukryty.
Po przesłuchaniu w rozmowie z dziennikarzami Bujak wyraził przekonanie, że raport taterników i zeznania Jaworskiego mają kluczowe znaczenie dla wyjaśnienia sprawy. Jak mówił, istnieją dwa generalne pytania dotyczące tragicznych wydarzeń: czy był rozkaz otwarcia ognia, a jeśli tak, to kto go wydał i która formacja strzelała.
"Nie ulega dla mnie wątpliwości, że zeznania pana Jaworskiego ten dylemat rozjaśniają, że w tym momencie sąd będzie miał już dużo łatwiejszą rzecz do rozstrzygnięcia" - powiedział Bujak. Dodał, że mimo braku oryginału raportu (w aktach jest jego odtworzona wersja), zeznania Jaworskiego są same w sobie wiarygodne i pełne.
Drugi świadek, senator Zbigniew Romaszewski potwierdził przed sądem, że członkowie "S" mieli jeszcze w stanie wojennym relacje na temat okoliczności pacyfikacji kopalni "Wujek". Zeznał, że w czerwcu 1982 r. - kiedy jako jeden z liderów podziemnej "S" ukrywał się - skontaktował się z nim inny działacz związku, taternik Bogdan Zalega i powiedział mu, że będąc w górach otrzymał informacje na temat pacyfikacji "Wujka".
"Planowaliśmy spotkanie, ale w lipcu aresztowano moją żonę, a miesiąc później mnie. Do spotkania nie doszło. Później na ten temat nie rozmawialiśmy" - powiedział Romaszewski.
Świadek dodał, że nie zna Jacka Jaworskiego. Spotkał go tylko raz, przede kilkoma laty. Jaworski przyniósł mu wtedy do Senatu odtworzony "raport taterników". Romaszewski uznał, że może to być ważny dowód, dlatego przekazał dokument do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Na wtorkową rozprawę sąd wzywał też trzeciego działacza dawnej "S", który miał się odnieść do zeznań Jaworskiego - Janusza Onyszkiewicza. Świadek nie mógł tego dnia stawić się w sądzie. Zostanie przesłuchany innego dnia.
Podczas pacyfikacji strajkujących kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego przed 24 laty zginęło dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Na ławie oskarżonych zasiada 17 byłych milicjantów. Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, w których sąd uniewinnił część oskarżonych, a wobec pozostałych umorzył postępowanie, uchylał Sąd Apelacyjny w Katowicach.
ks, pap