Senatorowie Platformy Obywatelskiej, a także niezależni, wiele uwagi poświęcili zapisowi z ustawy o "inicjowaniu i podejmowaniu przez KRRiT działań w zakresie ochrony zasad etyki dziennikarskiej". Ich zdaniem, jest to zagrożenie dla wolności słowa.
"Dziennikarze w mediach publicznych muszą czuć się wolni" - apelował Krzysztof Piesiewicz (PO). Kazimierz Kutz (niezależny) mówił, że zapis może stać się "kagańcem na media".
Senatorowie PiS i LPR sprzeciwiali się takim opiniom. "Dlaczego Krajowa Rada ma być nieczułą na uchybienia? Jej zadaniem będzie jedynie dbałość o przyzwoitość dziennikarską" - mówił Ryszard Bender (LPR).
"Dziennikarze to osoby zaufania publicznego i etyka w działaniach takich osób jest niezwykle ważna" - argumentował Zbigniew Romaszewski (PiS).
Również artykuł z ustawy, który umożliwia nadawcom społecznym automatyczne uzyskanie koncesji na nadawanie (jeśli nie złamali prawa), wywołał burzliwą dyskusję. Zdaniem Stefana Niesiołowskiego (PO) jest to zapis przeczący zasadzie równości podmiotów. Dlatego prawdopodobnie będzie zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego (w ubiegłym tygodniu mówili o tym posłowie PO - PAP). Według Niesiołowskiego, zapis ten powstał specjalnie dla "jednego radia, które szkodzi Polsce".
Status nadawcy społecznego ma w Polsce m.in. Radio Maryja.
Zdaniem Ryszarda Bendera (LPR) artykuł ten rzeczywiście ułatwia nadawcom społecznym działalność, ale - jak mówił - jest to celowe, ponieważ tacy nadawcy działają na innych zasadach.
Senator przypomniał, że nie czerpią oni zysków z reklam, więc mają utrudnioną sytuację finansową. Podkreślił, że nadawcy społeczni dbają o "szeroko rozumiane wartości np. chrześcijańskie".
"Trzeba dać im możliwość łatwiejszego wchodzenia w ten rytm działalności radiowej" - mówił. Zaznaczył, że status nadawcy społecznego ma nie tylko Radio Maryja, ale też np. radio harcerskie i akademickie. "Oczywiście tylko radio z Torunia uzyskało na razie prężność, ale może ten zapis pomoże ją osiągnąć także pozostałym nadawcom społecznym" - zaznaczył.
Zbigniew Romaszewski dowodził, że podmioty, które działają w celach czysto zarobkowych i takie, które działają w interesie społecznym - nie mogą być traktowane jako równe.
W trakcie debaty Krystyna Bochenek, która złożyła wniosek o odrzucenie ustawy, argumentowała, że w pracach nad tym aktem był wprowadzony zbytni pośpiech. Jak podkreśliła, senacka Komisja Kultury i Środków Przekazu w ostatniej chwili otrzymała tekst ustawy i opinię biura legislacyjnego.
"Chciałabym mieć chwilę na namysł" - dodała. Jej wniosek poparł m.in. Kazimierz Kutz (niezależny). W jego opinii, ustawa ma na celu skumulowanie władzy i zagarnięcie "do końca" mediów publicznych przez jedną partię. Nazwał ją "kradzieżą obywatelskiej własności".
Na te zarzuty odpowiadał m.in. senator Ryszard Legutko (PiS). "Cenzura, złodzieje, monopartia - to są oskarżenia tak monstrualne, że nie kwalifikują się do żadnej rozmowy ani wymiany zdań. Ta eksplozja złych emocji, którą mogę zrozumieć, ale to nie materiał do odnoszenia się merytorycznego" - mówił.
Senatorowie PiS podkreślali, że warto uchwalić tę ustawę jak najszybciej po to, aby obecna Krajowa rada nie wybrała wiosną 2006 r. nowych rad nadzorczych mediów publicznych. "Uchwalmy ją teraz, potem można zawsze prawo poprawić" - apelował Jerzy Chróścikowski (PiS).
W trakcie debaty zgłoszono poprawki. Dariusz Bachalski (PO) zgłosił poprawkę, która umożliwi uzyskiwanie automatyczne koncesji na nadawanie wszystkim nadawcom, a nie tylko społecznym. Krzysztof Piesiewicz zgłosił poprawkę, która zakłada, że prezydent odwołuje przewodniczącego KRRiT po zasięgnięciu opinii Rady (zapis mówi, że prezydent powołuje i odwołuje przewodniczącego Rady spośród jej członków).
Zgodnie ze znowelizowaną ustawą, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma mieć pięciu członków. Dwóch członków KRRiT powoła Sejm, dwóch - prezydent i jednego - Senat. Według polityków PO i SLD, w ten sposób w Krajowej Radzie znajdą się ludzie preferowani przez PiS. Wiosną 2006 r. KRRiT wybierze członków rad nadzorczych publicznych mediów. Politycy opozycji obawiają się, że również do tych gremiów zostaną powołani ludzie znajdujący się pod wpływem PiS.
Kadencja obecnej, 9-osobowej KRRiT ma się zakończyć w dniem ogłoszenia ustawy w Dzienniku Ustaw. W ślad za tym prezydent, Sejm i Senat mają powołać nowych członków KRRiT. Ich kadencja potrwa 6 lat. Przewodniczącym Rady ma zostać osoba wybrana do tego gremium przez prezydenta.
Ustawa przewiduje też m.in. zlikwidowanie Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty oraz powołanie Urzędu Komunikacji Elektronicznej. UKE ma się zajmować m.in. kwestiami dotyczącymi korzystania z częstotliwości, a także rejestrem przedsiębiorców telekomunikacyjnych.
ss, pap