Jednocześnie sąd utrzymał wyroki oskarżonych w tej części, w której nie były one zagrożone przedawnieniem. W tej części - uznał sąd - sędzia Kryże był bezstronny.
SA uznał w środę, że zmiana w kodeksie karnym z lata 2005 r., która wydłużyła terminy przedawnień niektórych przestępstw, nie powinna mieć wpływu na orzeczenie w procesie FOZZ. Sąd podkreślił bowiem, że Kryże (obecny wiceminister sprawiedliwości), chociaż nie pracował formalnie nad ustawą, to był obecny na posiedzeniach komisji sejmowej i był osobą, której opinii zasięgali posłowie PiS - a tak być nie powinno.
Nowy wyrok dla Grzegorza Żemka to 8 lat więzienia (w I instancji 9 lat), a dla Janiny Chim - 5 lat (poprzednio 6). Sąd zmniejszył także wysokość orzeczonych grzywien.
Wobec ukrywającego się Dariusz Przywieczerskiego orzeczono 2,5 roku więzienia (poprzednio 3,5 roku), Zbigniewa Olawy - 2 lata i 6 miesięcy (poprzednio 3 lata wiezienia). Zarzuty wobec Irene Ebbinghaus (wcześniej skazanej na 2,5 roku i 195 tys. zł grzywny) oraz Krzysztofa Komornickiego (skazanego na 2 lata i 320 tys. zł grzywny) - przedawniły się w całości.
Sąd w uzasadnieniu powołał się na stenogramy sejmowe, z których wynika, że obecny minister sprawiedliwości, a ówcześnie poseł sprawozdawca nowelizacji kodeksu karnego Zbigniew Ziobro, jak i poseł Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Gosiewski odnosili się do opinii Kryżego podczas prac nad ustawą. Zdaniem SA mogło to mieć wpływ na bezstronność sędziego i doszło do "uchybienia regułom rzetelnego procesu".
"Prawa i obowiązki sędziów zabraniają sędziom takiej działalności. Mają oni unikać wszystkich zajęć, które mogłyby zagrozić ich bezstronności. Nie mogą prowadzić działalności publicznej będącej w sprzeczności z bezstronnością i niezawisłością sądu" - powiedział przewodniczący składu sędziowskiego Paweł Rysiński.
Jednocześnie sąd wyraził zdanie - powołując się na stenogramy z prac Sejmu nad nowelizacją kodeksu karnego - że była ona pisana pod konkretną sytuację - miała zapobiec przedawnieniu części zarzutów w sprawie FOZZ, wydłużając z 10 do 15 lat okres karalności przestępstw, zagrożonych karą więzienia przekraczającą 5 lat.
Sędzia Rysiński zaznaczył, że obowiązuje zakaz tworzenia prawa "pod konkretne sytuacje". "Ustawodawca przejmuje bowiem wtedy funkcję władzy sądowniczej. Jest to absolutnie niedopuszczalna ingerencja w wymiar sprawiedliwości" - powiedział.
Wiceminister sprawiedliwości Andrzej Kryże powiedział PAP, że nie brał udziału w pracach dotyczących zapisów o przedawnieniu. "Nie byłem ekspertem PiS, nie wydawałem opinii dla posłów. Byłem ekspertem w komisji ds. kodyfikacji prawnych. Nie byłem jedynym sędzią powołanym na eksperta. Nie wydaje mi się, by naruszało obowiązki sędziego to, że dzieli się on swoim doświadczeniem z komisją sejmową" - powiedział Kryże i zaznaczył, że na udział w komisji miał oficjalną zgodę prezesa sądu. Podkreślił, że nie brał udziału w nurcie prac dotyczącym zapisów o przedawnieniu.
Sąd Apelacyjny postanowił również w środę zmniejszyć wysokość grzywien zasądzonych wobec oskarżonych. Żemek i Chim zapłacić mieli odpowiednio: 720 tys. zł i 500 tys. zł; teraz zapłacą jedynie po 5 tys. zł. Grzywna dla Olawy zmniejszona została z 300 tys. zł do 25 tys. zł.
Sąd uzasadnił te zmiany tym, że gdy popełniali oni przestępstwo, obowiązywały inne przepisy kodeksu karnego, według których górna granica grzywny była mniejsza niż w momencie wydawania wyroku. Sąd okręgowy zastosował natomiast w orzeczeniu kary znowelizowany kodeks karny, według którego grzywny mogą być wyższe. "Przestępcy nie można wymierzyć kary surowszej niż ta, która obowiązywała w momencie popełnienia przestępstwa. Prawo nie działa wstecz" - orzekł sędzia Rysiński.
Wyrok jest prawomocny. Oskarżeni mogą jednak wystąpić o jego kasację do Sądu Najwyższego. Ich obrońcy już zapowiedzieli, że to uczynią.
"Można powiedzieć, że już przebyliśmy dwie trzecie drogi. Została jeszcze jedna trzecia - kasacja" - powiedział mec. Czesław Jaworski, reprezentujący Chim i Przywieczerskiego. Zaznaczył, że jeśli SN kasację oddali, oskarżeni odwołają się prawdopodobnie do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
W marcu 2005 r. Sąd Okręgowy w Warszawie (SO) pod przewodnictwem sędziego Kryże skazał na kary od 9 do 2 lat więzienia sześcioro oskarżonych w sprawie, uznawanej za największą nierozliczoną aferę III RP. Sąd uznał ich za winnych spowodowania co najmniej 134 mln zł strat (według prokuratury, straty wyniosły 350 mln zł).
Sąd uznał, że pieniądze przeznaczone dla Funduszu - którego zadaniem był poufny wykup długów zaciągniętych przez PRL na Zachodzie w latach 70. i 80. - zostały albo przywłaszczone, albo rozdysponowane w sposób niezgodny z prawem.
Do tego wyroku odwołali się obrońcy w apelacji zarzucając m.in. to, że Kryże został w 2001 r. źle obsadzony do sprawy, bo wyznaczyło go kolegium SO, a nie jego prezes, oraz poza normalną kolejką przydzielania spraw i spoza wydziału, w którym toczył się proces. W listopadzie 2005 r. Sąd Najwyższy, do którego z pytaniem w tej sprawie zwrócił się SA, uznał, że doszło do uchybień przy przydzielaniu Kryżemu sprawy. SN orzekł jednak, że nie powoduje to automatycznego zwrotu sprawy do I instancji, a SA, badając apelacje, będzie musiał ocenić, czy uchybienia miały wpływ na treść wyroku.
ss, pap