Obrońcy wszystkich podejrzanych zapowiadają zażalenia na decyzję o areszcie. Na ich złożenie mają 7 dni.
Podejmując decyzję o tymczasowym aresztowaniu podejrzanych sąd - jak mówił sędzia Marek Kościelniak - wziął pod uwagę zagrożenie zarzucanych im czynów surową karą (mogą spędzić w więzieniu nawet osiem lat) oraz obawą mataczenia. Przedstawione dowody sąd uznał za z "dużym prawdopodobieństwem" świadczące o winie podejrzanych.
"Biorąc pod uwagę wagę czynu i stopień jego społecznej szkodliwości, a także skutki jakie ten czyn spowodował, istnieje duże prawdopodobieństwo wymierzenia podejrzanemu surowej kary (...). Sąd nie stwierdził żadnych szczególnych przesłanek, przemawiających za niezastosowaniem tymczasowego aresztowania" - ocenił sędzia.
Sąd uznał za prawdopodobne, że pozostając na wolności podejrzani mogliby nakłaniać świadków do składania korzystnych dla nich, fałszywych zeznań. Niebezpieczeństwo takie uprawdopodobnia - zdaniem sądu - fakt, że już po katastrofie w MTK niszczono istotne dla śledztwa dokumenty, przesłuchiwani pracownicy targów bali się zeznawać, a wszyscy podejrzani inaczej przedstawiali działania swoje i innych odnośnie zawalonej hali. Areszt - według sądu - zapewni w tej sprawie prawidłowy tok postępowania przygotowawczego.
W swoich wnioskach o aresztowanie szefów MTK prokuratura argumentowała m.in., że nie dopełnili oni swoich obowiązków - wiedząc o naruszeniu konstrukcji hali wystawowej (stwierdzono tam 20-centymetrowe odkształcenie wiązarów trzymających konstrukcję dachu) i zalegającej na dachu 70-centymetrowej pokrywy śnieżnej, nie wyłączyli hali z eksploatacji, nie odwołali zaplanowanej w niej wystawy, nie nakazali odśnieżenia dachu oraz nie przeprowadzili zaleconych im konsultacji z projektantem hali.
Prokuratura Okręgowa w Katowicach zarzuciła wszystkim trzem podejrzanym umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy oraz nieumyślne doprowadzenie do niej, czego skutkiem była śmierć 65 osób, obrażenia ciała u ponad 140 innych oraz zniszczenie mienia dużej wartości.
W śledztwie prokuratura korzystała m.in. z usług informatyków, którzy pomogli w odczytaniu zawartości dysków zabezpieczonych komputerów, w tym zawartości poczty elektronicznej. Adwokat Adama H., argumentując, że nie ma przesłanek do aresztowania jego klienta, mówił dziennikarzom m.in. że laptop Adama H. zawierający e-maile w sprawie hali został dobrowolnie udostępniony organom ścigania, a dyrektor cały czas współpracuje z policją i prokuraturą, co - według mecenasa - obala zarzut ewentualnego mataczenia.
ss, ks, pap