Pożar wybuchł ok. godz. 9.45. Cały budynek spłonął, zawalił się również strop domu. W akcji gaszenia wzięły udział trzy jednostki straży pożarnej, w tym dwie jednostki straży ochotniczej.
Lekarz stwierdził natychmiastowy zgon trojga dzieci, pozostałą trojkę próbowano reanimować, ale bez skutku.
"Przyczyną mogło być wszystko np. zwarcie w instalacji elektrycznej, zaprószenie ognia" - powiedział uczestniczący w akcji ratowniczej st. kapitan Grzegorz Domański. Najmłodsze z dzieci, 7-miesięczne bliźnięta, wynieśli z płonącego domu sąsiedzi jeszcze przed przybyciem na miejsce ratowników. Trójkę pozostałych dzieci wynieśli strażacy - dodał.
"Nie dawały oznak życia. Próbowaliśmy je reanimować, dopóki nie przyjechały karetki pogotowia. Nie udało się ich jednak uratować. Przyczyną ich śmierci było najprawdopodobniej zaczadzenie" - powiedział Domański.
"Na razie nie wiadomo, gdzie w tym czasie byli rodzice" - powiedział Malinowski. Dodał, że dochodzenie prokuratorskie ustali przyczynę pożaru, a w konsekwencji przyczynę śmierci dzieci.
Rzecznik prasowy Mazowieckiej Komendy Wojewódzkiej Policji Tadeusz Kaczmarek powiedział, że matka dzieci znajduje się teraz w szpitalu, jest w szoku. Nie wiadomo, czy kobieta uratowała się z pożaru, czy przebywała wtedy poza domem.
Jedna z mieszkanek Kinik, która prosiła o anonimowość, poinformowała, że najstarszy chłopiec, który zginął w pożarze, był dzieckiem niepełnosprawnym. Nie wiedziała, dlaczego dzieci nie były w szkole. "To były maluchy. To nie była żadna rodzina patologiczna, tylko zwykła wielodzietna" - zaznaczyła. Dodała, że dwójka najstarszych dzieci w czasie tragedii była w szkole.
"Przy ósemce dzieci nie przelewało im się. Byli objęci programem pomocy w gminie" - powiedział wójt gminy Raciąż, w której leżą Kiniki, Ryszard Giszczak. Poinformował, że najstarszy chłopiec, który zginął w pożarze, był niepełnosprawny, cierpiał na zanik mięśni i porażenie mózgowe. Niepełnosprawna była też jego 13- letnia siostra. "Dlatego nie byli w szkole. Pozostałe dzieci były na szkołę za małe" - dodał.
Z jego informacji wynika, że ojciec dzieci w chwili, gdy wybuchł pożar, był poza domem, pod lasem. Gdy zobaczył dym pobiegł w stronę płonącego domu, by ratować dzieci.
Wójt poinformował, że dwójka dzieci, które w czasie pożaru były w szkole, znajduje się pod opieką psychologa. Przez najbliższe dni będą mieszkać u babci. Gmina obejmie rodzinę opieką - zapewnił wójt.
"Mamy już dla nich tymczasowe lokum. Chcemy też pomóc finansowo i zbudować im nowy dom" - powiedział Giszczak. Gmina założyła też konto, na które można wpłacać pieniądze na pomoc dla rodziny: 1182 3300 0400 1243 9920 1100 01 z dopiskiem "Pomoc pogorzelcom Kiniki"
pap, ss, ab