"Jestem zaskoczony tym, że marszałek utarte sejmowe zwyczaje nazywa kłamstwem i przypisuje dziennikarzom złe intencje. W przypadku najważniejszych polityków w Sejmie dziennikarze często czekają pod ich gabinetami z kamerami gotowymi do pracy. Sam marszałek Marek Jurek wielokrotnie był w ten sposób nagrywany" - napisał Kozak. "Mam nadzieję, że jego wypowiedzi są jedynie efektem rosnącego ostatnio napięcia między dziennikarzami a politykami i efektem emocji, a nie próbą ograniczania wolności słowa w Polsce" - dodał.
Jurek, odnosząc się do materiału wyemitowanego w "Wiadomościach", powołał się na opinię, jaką miał wyrazić redaktor naczelny "Polityki" Jerzy Baczyński - według, której - jak mówił - dziennikarze dobrze piszący o PiS mogą być nazywani "reżimowymi". Marszałek stwierdził ponadto, że niektórzy dziennikarze są zmuszani do przedstawiania PiS w złym świetle i wykonują te polecenia, bo boją się uznania ich za "reżimowych". Indagowany w sobotę o kogo chodzi, nie chciał podać nazwisk tłumacząc, że jest "dyskretny".
Marszałek Sejmu uznał, że słowa Baczyńskiego mogą być uznane za próbę nakłaniania dziennikarzy do udziału w kampanii przeciwko rządzącej partii i stanowią "realne ograniczenie wolności wypowiedzi".
Sam Baczyński powiedział, że jest to "jakaś wolna interpretacja jego wypowiedzi". Dodał, że jedynie zwracał uwagę i przestrzegał przed zbyt mocnym angażowaniem się niektórych publicystów po stronie władzy "nie w charakterze dziennikarzy niezależnych a bojowników". Zaznaczył też, że nie spotkał się z sytuacją by jakiś dziennikarz był karany lub zwalniany z pracy za to, że jest zwolennikiem PiS.
W materiale Tomasza Lipki w piątkowych "Wiadomościach" TVP pokazano jak dziennikarz tego programu Mikołaj Kunica mówi do marszałka spotkanego na sejmowym korytarzu, że chce się z nim umówić na wywiad, Marek Jurek zaś odpowiada, że śpieszy się na koncert upamiętniający Zbrodnię Katyńską.
W opinii marszałka Sejmu, użyto manipulacyjnej techniki sugerującej, że unika on mediów, podczas gdy nie jest to prawda, o czym - podkreślał Jurek - świadczą opinię wielu dziennikarzy z bardzo różnych redakcji. "Zaczęła powstawać sytuacja takiej prowokacji mającej pokazać, że marszałek się śpieszy" - mówił Jurek.
"Pokazywanie, że ktoś się spieszy nie ma żadnej wartości informacyjnej" - ocenił.
Marek Jurek zauważył, że nieco później po tym wydarzeniu jego rzecznik prasowy chciał umówić Kunicę na rozmowę z marszałkiem, Kunica zaś miał odpowiedzieć, że już "nie ma tematu". "Chodziło zatem tylko o tę scenę", (pokazaną w "Wiadomościach") - skonkludował.
Jurek podkreślił, że "krytyka jest potrzebna, ale kłamstwo nie jest żadną krytyką". Powiedział, że zwrócił się już do prezesa TVP Jana Dworaka z pismem w sprawie piątkowego wydarzenia. Pytany czy oczekuje od TVP przeprosin, odparł, że "niespecjalnie" na to liczy.
"Ja oczekuję uczciwości, że tego typu praktyki, nie będą się powtarzać. (...) Dobrych zasad wzajemnej współpracy, dlatego, że Sejm Rzeczpospolitej jest jednym z najbardziej otwartych dla dziennikarzy w Europie i ta współpraca generalnie układa się dobrze. Telewizja publiczna powinna tworzyć standardy zachowania się dziennikarzy, a ta ekipa zachowała się w sposób zupełnie zaskakujący" - dodał.
pap, ss