Za odwołaniem Millera było 5 członków Rady, trzech było przeciw, a jedna osoba wstrzymała się od głosu. Do odwołania Millera potrzebnych było 2/3 głosów, czyli sześć spośród dziewięciu.
Minister po głosowaniu Rady przyznał, że mimo, iż bardzo dobrze ocenia dotychczasową współpracę z prezesem Millerem, to złożył wniosek o jego odwołanie, bo jest "lojalnym członkiem rządu". Przyznał, iż wniosek o odwołanie prezesa NFZ był omawiany od dłuższego czasu w kancelarii premiera. Powiedział też, że z jego wiedzy wynika, iż wniosek był także konsultowany z Kancelarią Prezydenta RP.
Miller powiedział, że nie złoży rezygnacji z zajmowanego stanowiska. "Wracam do pracy" - podkreślił po posiedzeniu Rady NFZ.
Minister na pytanie, czy namawiał Millera do złożenia rezygnacji odpowiedział, że rozmawiał z nim na ten temat. "Pan prezes stwierdził, że jej nie złoży, ponieważ uważa, że ma zadania do wypełnienia w NFZ" - zaznaczył.
Religa powiedział, że teraz najważniejsze jest to, czy rząd poprze we wtorek jego program, dotyczący zwiększenia nakładów na służbę zdrowia. Od tego uzależnia swoje dalsze losy w rządzie.
"Jeżeli rząd przyjmie, to rozumiem, że podpisze się pod realizacją tego programu. Jeżeli nie przyjmie zasadniczych kierunków, które zaproponowałem, to jest jasne chyba, jak ja się wtedy zachowam" - powiedział minister dziennikarzom.
Religa pytany, czy odwołanie Millera było ceną, jaką miał zapłacić jako minister za zgodę PiS na realizację jego programu, odpowiedział, że "takiego przetargu nie było. To nie był przetarg - osoba prezesa Millera za program, który proponuję" - podkreślił.
Zapytany, czy decyzja Millera o tym, by nie składać rezygnacji jest sprzeciwianiem się woli premiera, minister powiedział: "nie ulega żadnej wątpliwości, że zdanie premiera jest inne, niż zdanie szefa NFZ. (...) Więc stanowisko jest zupełnie odmienne i jest to sprzeciwianie się".
Religa uważa, że ci członkowie Rady, którzy głosowali przeciw odwołaniu Millera, dobrze ocenili pracę prezesa. "Nie wyobrażam sobie, żeby mogła być inna interpretacja wyniku tego głosowania" - podkreślił.
W piątek minister zamierza spotkać się z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem, wicepremier Zytą Gilowską i wicepremierem Ludwikiem Dornem, aby rozmawiać na temat swojego programu zwiększenia nakładów na służbę zdrowia.
Religa przyznał, że obawia się, iż czwartkowa decyzja Rady może nieco skomplikować te rozmowy. "Sytuacja uległa komplikacji, być może to będzie miało wpływ na piątkową rozmowę na temat przyjęcia mojego programu" - powiedział minister.
"Wszystko przed nami, nie potrafię przewidzieć przyszłości. Jest za wcześnie, żebym mógł powiedzieć, co teraz będzie. Jest to sprawa, nad którą wiele osób będzie musiało się zastanowić" - dodał.
Religa deklarował wielokrotnie, że nie widzi podstaw do zmiany na stanowisku prezesa NFZ. Millera oceniał jako kompetentnego i sprawnego zarządcę publicznymi pieniędzmi. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że przeciwnikiem Millera jest obecny wiceminister zdrowia Bolesław Piecha (PiS). Krytykował on NFZ, m.in. za programy lekowe, które pozwalają na refundację leków zarejestrowanych, ale nie wpisanych na listy leków refundowanych.
Proponowany na to stanowisko przez ministra zdrowia Andrzej Sośnierz to b. szef Śląskiej Kasy Chorych i b. poseł Platformy Obywatelskiej. Z PO odszedł, bo publicznie krytykował kierownictwo swej partii za brak porozumienia z PiS.
Sośnierz, pytany w czwartek czy "przeszedł z PO do PiS, bo obiecano mu stanowisko prezesa NFZ i dzisiaj czuje się rozgoryczony", powiedział w TVN 24: "tak próbuje się to tłumaczyć, bo to jest wygodne tłumaczenie".
"Przypomnę, że moje problemy w klubie Platformy rozpoczęły się od tego, że byłem zwolennikiem koalicji PO i PiS i odważyłem się o tym mówić oficjalnie. To był prawdziwy powód, ale żeby skierować uwagę na boczny tor, próbowano to tłumaczyć niecierpliwością do zajmowania intratnych stołków" - powiedział.
Pytany, czy prezes Miller powinien być odwołany, powiedział, że odpowiadając byłby w niezręcznej sytuacji, a nie chciałby być posądzony o stronniczość. "Uważam, że byłbym w stanie zdynamizować działania NFZ, przyspieszyć jego funkcjonowanie, troszkę zmienić układy, również i personalne" - ocenił.
W skład Rady NFZ, która ma uprawnienia do powoływania i odwoływania prezesa NFZ, wchodzi dziewięć osób, cztery z nich reprezentują rząd: premiera, resort zdrowia, resort finansów, resorty - sprawiedliwości, obrony oraz spraw wewnętrznych i administracji. W Radzie są również przedstawiciele pracodawców, związków zawodowych i Rzecznika Praw Obywatelskich.
Sposób powoływania prezesa NFZ zmienił się po wejściu w październiku 2004 roku w życie nowej ustawy zdrowotnej. Prezesa wybiera Rada Funduszu na wniosek ministra zdrowia. Wcześniej szefa NFZ powoływał premier.
pap, ss, ab