Wykluczeni z PO chcą się odwołać

Wykluczeni z PO chcą się odwołać

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Artymowski, Sławomir Potapowicz i Jan Dziubecki - trzej z dziesięciu warszawskich działaczy wykluczonych z PO przez zarząd krajowy partii - zamierzają odwołać się do krajowego sądu koleżeńskiego Platformy.
Nie zgadzają się ze stawianymi im zarzutami, a władze Platformy oskarżają o tworzenie "partii wodzowskiej".

Zarząd krajowy Platformy zdecydował w środę o usunięciu z partii 10 dotychczasowych warszawskich działaczy Platformy, pod zarzutem szkodzenia wizerunkowi partii. Osoby te kojarzone są w mediach z  b. prezydentem Warszawy Pawłem Piskorskim, który pod koniec kwietnia został usunięty z Platformy, w związku z pojawiającymi się niejasnościami wokół jego działalności jako przedsiębiorcy.

Artymowski, Potapowicz i Dziubecki zaprzeczają, jakoby kiedykolwiek mieli szkodzić wizerunkowi Platformy, domagają się też skonkretyzowania stawianych im zarzutów. Zapowiadają, że jeśli sąd koleżeński nie uzna ich wniosków, skierują do sądu powszechnego sprawę o naruszenie ich dobrego imienia.

"Jesteśmy zaszokowani nie dlatego, że nie zdajemy sobie sprawy, że w każdej partii możliwa jest walka wewnętrzna, ale dlatego, że  rozmiary ataków wewnętrznych w PO przekroczyły jakiekolwiek dopuszczalne granice. Dziś PO nie jest obywatelska. Jest partią wodzowską. Stała się swoim własnym zaprzeczeniem" - powiedział Artymowski.

"Jeśli znajomość i współpraca z Pawłem Piskorskim ma być kryterium tego, czy ktoś nadaje się na członka Platformy, to  pierwszy powinien z niej zostać wykluczony Donald Tusk, a drugi -  Grzegorz Schetyna (sekretarz generalny partii)" - powiedział Dziubecki.

Artymowski twierdzi, że on i pozostali działacze zostali wykluczeni dlatego, że nie ukrywali, iż różnią się zasadniczo z  szefem Platformy Donaldem Tuskiem co do tego, w jaki sposób partia powinna funkcjonować i jak powinna być zarządzana i chcieli o tym mówić na niedzielnej konwencji krajowej partii.

Dziubecki powiedział, że we wtorek emisariusz zarządu partii zaproponował mu, że nie znajdzie się na liście działaczy do  wyrzucenia, jeżeli zrezygnuje z kierowania kołem Platformy na  Ursynowie i zobowiąże się, że nie będzie kandydował do rady krajowej na niedzielnej konwencji. Dodatkowo miano mu zagwarantować, że jeśli zgodzi się na te warunki, będzie miał pracę w warszawskim samorządzie po wyborach. Dziubecki odmówił.

Wykluczeni działacze uważają, że liderzy PO są w błędzie twierdząc, że od decyzji zarządu o wykluczeniu nie ma odwołania. Przedstawili zapis statutu Platformy, z którego wynika że mają 14 dni na odwołanie się od decyzji o wykluczeniu, więc decyzja zarządu jest nieprawomocna, a oni nadal są członkami PO. Zarząd Platformy uważa natomiast, że od decyzji o wykluczeniu można się odwołać tylko wtedy, jeśli podjął ją sąd regionalny, a nie - jak to było w środę - zarząd.

Potapowicz, Artymowski i Dziubecki są delegatami na niedzielną konwencję krajową PO, dlatego - mimo wykluczenia z Platformy -  zamierzają wziąć w niej udział. Artymowski zadeklarował, że jeśli mandaty delegatów na konwencję nie zostaną im w niedzielę wydane, to zaskarżą wyniki konwencji - wszelkie decyzje, które wówczas zostaną podjęte. Potapowicz zaprotestował też przeciwko stawianiu jego, Dziubeckiego i Artymowskiego "w jednym szeregu" z Maciejem Świderskim, który w środę sam zrezygnował z członkostwa w  Platformie.

Świderski - były asystent Jana Rokity, radny PO na Targówku - na  początku maja zawiesił członkostwo w PO w związku z zarzutami "ustawiania" przez niego przetargów w bemowskim TBS. Kiedy Świderski pracował w tej spółce, odpowiadał właśnie za zamówienia publiczne.

Potapowicz - dotychczasowy wiceszef mazowieckiej PO powiedział, że już w lutym wnioskował o ukaranie Świderskiego, wniosek ten jednak "trafił do biurka Donalda Tuska". Potapowicz mówił o  Świderskim jako o bliskim współpracowniku Hanny Gronkiewicz-Waltz, kandydatki PO na prezydenta Warszawy, która w ubiegłym roku kierowała odtwarzaniem warszawskich struktur partii po ich rozwiązaniu.

pap, ss, ab