PO doniesie na Kurskiego

PO doniesie na Kurskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
PO złoży zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez posła PiS Jacka Kurskiego, w związku z jego wypowiedzią na temat rzekomego finansowania przez PZU billboardów Donalda Tuska w kampanii prezydenckiej.
Partia pozwie też Kurskiego do sądu za zniesławienie i naruszenie dóbr osobistych.

W wydanym w środę oświadczeniu Biura Prasowego Klubu Platformy, zarzuty Kurskiego określono jako "oszczercze i całkowicie nieprawdziwe insynuacje".

We wtorkowym programie TVN "Teraz my" Kurski powiedział, że kampanię billboardową Donalda Tuska sfinansowało PZU. Jak tłumaczył, nastąpiło to w ten sposób, że PZU "wykupiło za 50 milionów złotych kampanię +Stop piratom drogowym+". Według Kurskiego, "w międzyczasie słowo +piratom drogowym+ zastąpiono +Stop wariatom drogowym+ i z PZU poszedł sygnał od biura zarządu do Stowarzyszenia Psychiatrów Polskich, że to jest skandal i warto by wokół tego zrobić dym".

Jak tłumaczył Kurski, PZU "wycofało się z tej akcji, ale (billboardy) były opłacone za kilkadziesiąt milionów złotych". Według niego, "billboardy te sprzedano za 3 proc. (wartości) pewnej firmie, a firmy PR-owskie z PZU bardzo często są związane z synem pana Andrzeja Olechowskiego - Rafałem Olechowskim". Jako przykład takich firm wymienił Kurski Doug Faber Family i Just.

"Ta firma (związana z synem A. Olechowskiego) rozejrzała się dyskretnie po rynku i zjawiła się taka partia, Platforma Obywatelska, która za 3 proc. wartości kupiła billboardy opłacone przez PZU, przez wszystkich państwa" - tłumaczył Kurski.

Szef pionu medialnego kampanii wyborczej Tuska, poseł PO Sławomir Nowak zarzuty Kurskiego nazwał "wierutną bzdurą". Nowak ocenił w środowej rozmowie z PAP, że Jacek Kurski "zaczyna się specjalizować w insynuacjach i pomówieniach". Jak dodał, "nadszedł moment, kiedy (Kurski) będzie musiał za to wszystko zapłacić".

Nowak podkreślił, że Kurski jest znany "jako konfabulant i oszczerca". Szef medialnej części kampanii Tuska podkreślił, że kampania "Stop wariatom drogowym", o której mówił poseł PiS, była realizowana przez inne firmy niż te, z których usług korzystała PO.

"Chciałbym aby prokuratura szybko wyjaśniła, jakie dokumenty miałyby być w PZU (na która powołuje się Kurski), bo to powinno nas interesować wszystkich jako klientów PZU" - powiedział Nowak.

Poseł podkreślił, że Platforma wyłaniała firmy, z którymi współpracowała w kampanii, w drodze konkursów ofert. "Cały kręgosłup kampanii outdoorowej zbudowany był na nośnikach firmy Newsoutdoor, która nie miała nic wspólnego z kampanią PZU" - zapewnił poseł PO. Ponadto, jak mówił, Platforma współpracowała z jeszcze jedną firmą - Clear Channel.

Nowak podkreślił, że PO, realizując kampanię medialną Tuska, nie współpracowała z firmą syna Andrzeja Olechowskiego.

Inny poseł Platformy Mirosław Drzewiecki oświadczył w środę w Radiu TOK FM, że syn Olechowskiego "niczego w kampanii (Tuska) nie robił". Jak powiedział, PO nie dostała za 3 proc. wartości żadnych billboardów, a ceny billboardów PO były takie same, jak ceny billboardów PiS, czyli rynkowe.

Według Nowaka, Kurski przedstawiając informacje na temat domniemanego finansowania przez PZU kampanii Tuska, chce odwrócić uwagę od "nominacji swojego kolegi Jaromira Netzla na prezesa PZU i całej afery wokół tego wywołanej".

Finansowanie kampanii prezydenckiej monitorowały Fundacja im. Stefana Batorego i Instytut Spraw Publicznych. W wydanym w maju raporcie z monitoringu przedstawiono m.in. uwagi do sprawozdań komitetów wyborczych poszczególnych kandydatów na prezydenta.

W zastrzeżeniach do sprawozdania komitetu Tuska nie ma mowy o kampanii billboardowej.

Adam Sawicki z Fundacji Batorego, współautor raportu powiedział PAP, że w czasie monitorowania kampanii prezydenckiej do Fundacji dotarły pogłoski, że komitet Tuska umieszczał plakaty wyborcze na powierzchniach odstępowanych przez firmy, które zrezygnowały z własnych kampanii reklamowych.

Monitorujący kampanię postanowili to sprawdzić.

W ramach monitoringu wolontariusze spisali kilkaset billboardów różnych kandydatów - z podaniem m.in. ich lokalizacji i firmy- właściciela danej przestrzeni reklamowej.

"Żeby zweryfikować te plotki zwróciliśmy się do czterech największych firm outdoorowych, które obsługiwały kampanię, z losowo wybranymi numerami stu billboardów z pytaniem, kto wykupił daną powierzchnię reklamową. Dostaliśmy odpowiedź tylko od jednej firmy, która stwierdziła, że nie może nam udzielić takich informacji ze względu na tajemnicę handlową".

"Jako Fundacja nie byliśmy w stanie w inny sposób zweryfikować tych pogłosek, musielibyśmy być instytucją śledczą" - powiedział Sawicki.

Monitoring - dodał Sawicki - był wspierany przez dom mediowy, który udostępnił informacje dotyczące m.in. kampanii billboardowej kandydatów na prezydenta. Z uzyskanych danych wynikało, że koszty kampanii billboardowej Tuska i Lecha Kaczyńskiego były porównywalne.

Tymczasem ze sprawozdań finansowych obu komitetów wynika, że Tusk wydał na kampanię billboardową (druk i ekspozycja) 7,7 mln złotych, a L.Kaczyński - 5,8 mln złotych. U Tuska koszty ekspozycji były wyższe niż u L.Kaczyńskiego, odwrotnie niż koszty druku - ustaliła Fundacja Batorego.

pap, ss