Korespondent zastanawia się, jaki wpływ na taką postawę "narodowo-konserwatywnego kierownictwa" w Polsce miały niedawne wydarzenia w Moskwie. Przypomina, że w stolicy Rosji dwa tygodnie temu demonstrację gejów zaatakowali nacjonalistyczni fanatycy, zaś policja biernie się temu przyglądała. Przy tej okazji pobito polityka niemieckich Zielonych Volkera Becka. "Żaden polityk z Warszawy nie chciał ryzykować, że będzie wymieniany jednym tchem razem z Moskwą" - akcentuje Urban.
Komentator wyraził na zakończenie nadzieję, że nad Wisłą zdobędzie przewagę pogląd, iż taka "loveparade" (parada miłości) nie zagraża fundamentom społeczeństwa i że nie należy jej utożsamiać z propagowaniem homoseksualnej miłości. "Zezwolenie na nią (paradę) jest szacunkiem dla podstawowych praw demokracji" - podkreśla komentator. "SZ" dodaje, że udział polityków z innych krajów UE nie oznacza "mieszania się do spraw wewnętrznych", lecz jest po prostu "polityczną codziennością" we wspólnocie krajów europejskich.
pap, ss