"Warto wszystko zrobić, żeby w Polsce wymiar sprawiedliwości funkcjonował na prawdziwych faktach i dowodach, a niegodziwość już miejsca nie miała" - powiedział minister po wyjściu z sali rozpraw dziennikarzom, którzy pytali go o sens procesu z emerytką.
Wyraźnie zdenerwowany minister zarzucił niektórym dziennikarzom stronniczość. "Przykro mi, że państwo nie macie się czym zajmować i nie potraficie weryfikować chociażby w oparciu o dokumenty ujawnione na mojej stronie internetowej" - powiedział. Jak dodał, ma w domu szkody do wyrównania w wysokości 170 tys. zł. "Ale na szczęście nikt nie został porażony prądem w tym domu i z tego się razem z panią cieszę" - powiedział do jednej z dziennikarek.
Akt oskarżenia powstał, gdy w 2004 roku do ówczesnego posła dotarły pisma, które Wanda Gąsior wysłała do dziennikarki TVP Elżbiety Jaworowicz i prezesa Telewizji Polskiej. Kobieta pisała w nich o gnębieniu prywatnych przedsiębiorców przez nieuczciwych zleceniodawców i jako przykład podawała budowę domu przez swego zięcia dla posła Wassermanna.
Proszony przez TVP o ustosunkowanie się do zarzutów poseł uznał się za pomówionego przez kobietę i sporządził przeciw niej prywatny akt oskarżenia, dołączając kopie innych listów, które wysłała 75-letnia emerytowana nauczycielka historii z Nowej Huty, Wanda Gąsior, do osób publicznych. Akt oskarżenia trafił do sądu w Warszawie, a następnie, po kilku miesiącach, do Sądu Rejonowego dla Krakowa Nowej Huty.
Sprawę przekazano do postępowania mediacyjnego, które nie zakończyło się sukcesem. Trzykrotnie na wyznaczany termin mediacji nie stawiał się Wassermann, który w końcu przysłał do sądu pismo, że rezygnuje z mediacji. Jak napisał w oświadczeniu, zrobił to, ponieważ "mediacja w tej sprawie była wykorzystywana przez oskarżoną jedynie celem zdyskredytowania jego osoby w oczach opinii publicznej".
"Nie obawiam się tego procesu, ponieważ pisałam prawdę"- mówiła dziennikarzom w marcu przed rozpoczęciem procesu oskarżona. Jak przyznała, w listach nazwała ministra "oszustem", opisując kłopoty swojego zięcia z wyegzekwowaniem należności od posła za budowę domu. Stwierdziła, że była chętna do mediacji, która mogłaby się zakończyć "przeproszeniem jej przez pana ministra", sama jednak, "za tyle krzywd", nie ma zamiaru przepraszać.
Taką postawę skrytykował w piątek przed wejściem na salę rozpraw minister. "Jeżeli ktoś, kto ma postawione zarzuty i może się oczyścić przez przeproszenie uważa, że on wymaga przeprosin, zamienia się to w farsę" - stwierdził. "Ta sprawa to rodzaj minimalnej satysfakcji. Do tej pory piłka była po tamtej stronie" - powiedział o procesie. Określił go też jako sprawę "kapitalną do rozgrywki politycznej".
"Nie rozumie się demokracji. Pan Wassermann nie wie, że jest osobą publiczną, nie rozumie, że jest osobą zaufania społecznego i ja mogę mieć do niego jakieś uwagi za takie postępowanie?" - mówiła z kolei po wyjściu z sali rozpraw rozstrzęsiona Wanda Gąsior dziennikarzom.
Proces toczy się z wyłączeniem jawności. Pełnomocnikowi ministra mec. Łukaszowi Woźniakowi towarzyszyła na sali aplikantka adwokacka, córka ministra Małgorzata Wassermann, która zastępowała adwokata podczas jego nieobecności na sali. Oskarżoną reprezentował prof. Zbigniew Hołda.
"Ogromnie ubolewam, że nie doszło do spotkania pani Gąsior z panem Wassermannem w czasie posiedzenia mediacyjnego. Tak naprawdę dopiero dziś spotkali się twarzą w twarz. Gdyby do takiej rozmowy doszło w grudniu, to jestem przekonany, że po rozmowie, może burzliwej, doszłoby między nimi do porozumienia. To wszystko wynika z żalów, nieporozumień" - mówił dziennikarzom prof. Hołda.
Jak powiedział mec. Woźniak, w toku procesu złożył w imieniu ministra wniosek o odtajnienie procesu, jednak po naradzie z pełnomocnikiem oskarżonej doszli do wniosku, że spowodowałoby to pewną nierówność, ponieważ swoje wyjaśnienia Wanda Gąsior złożyła już za zamkniętymi drzwiami.
Tymczasem w sprawie nieprawidłowości przy budowie domu prokuratura postawiła już przedsiębiorcy budowlanemu zarzuty narażenia rodziny Wassermannów na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz oszustwo. Pięciu innym osobom zarzuciła nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Podejrzanymi są podwykonawca i jego pracownicy oraz dwie osoby, które przeprowadzały kontrolę instalacji elektrycznej m.in. przy instalacji wanny z hydromasażem przed dopuszczeniem jej do użytkowania.
pap, ss, ab