Grupa śledcza złożona z prokuratorów, policjantów i biegłego medycyny sądowej wyjechała do białoruskiego Grodna, by zbierać tam dowody do śledztwa dotyczącego śmierci wicekonsula w Grodnie Ryszarda Badoń-Lehra.
Prokuratura stara się ustalić, w jaki sposób doznał on poważnych obrażeń głowy, w wyniku których zmarł w białostockim szpitalu.
Jak poinformował szef białostockiej prokuratury okręgowej Bazyli Telentejuk, w Grodnie prokuratorzy chcą przede wszystkim obejrzeć mieszkanie dyplomaty, niewykluczone że wezmą też udział w przesłuchaniach przeprowadzonych na wniosek strony polskiej przez białoruskich prokuratorów. Zaplanowane czynności powinny zająć im jeden dzień.
Już wcześniej prokuratura informowała, że dopiero po nich będzie znana ostateczna opinia dotycząca okoliczności, w jakich wicekonsul doznał obrażeń głowy. Biegli nie rozstrzygnęli bowiem dotąd, czy stało się to wskutek upadku na twarde podłoże (tu nie rozstrzygają jednak, z jakiego powodu miałoby dojść do upadku), czy może w wyniku pobicia lub innego działania osób trzecich.
64-letni Ryszard Badoń-Lehr trafił do białostockiego szpitala MSWiA pod koniec marca. W stanie bardzo ciężkim, z krwiakiem śródczaszkowym, przywieziono go ze szpitala w Grodnie. Mimo szybko przeprowadzonej operacji, nie odzyskał przytomności, jego stan się nie poprawił. Zmarł w nocy z 5 na 6 kwietnia. Pochowany został w Legnicy.
Biegli lekarze napisali w swojej opinii dla prokuratury, że przyczyną śmierci było "trwałe i nieodwracalne uszkodzenie ważnych dla życia ośrodków pnia mózgu", w wyniku niedotlenienia i ucisku z powodu krwiaka w czaszce.
Białostocka prokuratura okręgowa zajmuje się sprawą z zawiadomienia dyrektora miejscowego szpitala MSWiA, do którego dyplomata trafił ze szpitala w Grodnie.
Dyrektor uznał bowiem, że okoliczności zdarzenia, w związku z obrażeniami, jakie miał dyplomata, są niejasne. Prokuratura sprawę kwalifikuje jako "ciężki uszczerbek na zdrowiu, którego skutkiem była śmierć".
Kiedy Ryszard Badoń-Lehr trafił do białostockiego szpitala, Ministerstwo Spraw Zagranicznych informowało, powołując się na diagnozę lekarską z Białorusi, że miał udar mózgu.
pap, ss
Jak poinformował szef białostockiej prokuratury okręgowej Bazyli Telentejuk, w Grodnie prokuratorzy chcą przede wszystkim obejrzeć mieszkanie dyplomaty, niewykluczone że wezmą też udział w przesłuchaniach przeprowadzonych na wniosek strony polskiej przez białoruskich prokuratorów. Zaplanowane czynności powinny zająć im jeden dzień.
Już wcześniej prokuratura informowała, że dopiero po nich będzie znana ostateczna opinia dotycząca okoliczności, w jakich wicekonsul doznał obrażeń głowy. Biegli nie rozstrzygnęli bowiem dotąd, czy stało się to wskutek upadku na twarde podłoże (tu nie rozstrzygają jednak, z jakiego powodu miałoby dojść do upadku), czy może w wyniku pobicia lub innego działania osób trzecich.
64-letni Ryszard Badoń-Lehr trafił do białostockiego szpitala MSWiA pod koniec marca. W stanie bardzo ciężkim, z krwiakiem śródczaszkowym, przywieziono go ze szpitala w Grodnie. Mimo szybko przeprowadzonej operacji, nie odzyskał przytomności, jego stan się nie poprawił. Zmarł w nocy z 5 na 6 kwietnia. Pochowany został w Legnicy.
Biegli lekarze napisali w swojej opinii dla prokuratury, że przyczyną śmierci było "trwałe i nieodwracalne uszkodzenie ważnych dla życia ośrodków pnia mózgu", w wyniku niedotlenienia i ucisku z powodu krwiaka w czaszce.
Białostocka prokuratura okręgowa zajmuje się sprawą z zawiadomienia dyrektora miejscowego szpitala MSWiA, do którego dyplomata trafił ze szpitala w Grodnie.
Dyrektor uznał bowiem, że okoliczności zdarzenia, w związku z obrażeniami, jakie miał dyplomata, są niejasne. Prokuratura sprawę kwalifikuje jako "ciężki uszczerbek na zdrowiu, którego skutkiem była śmierć".
Kiedy Ryszard Badoń-Lehr trafił do białostockiego szpitala, Ministerstwo Spraw Zagranicznych informowało, powołując się na diagnozę lekarską z Białorusi, że miał udar mózgu.
pap, ss