2,5 godziny zeznawała jako świadek b. posłanka Platformy Obywatelskiej Marta Fogler w ramach śledztwa dotyczącego domniemanego szantażu lustracyjnego wobec b. wicepremier i minister finansów Zyty Gilowskiej.
Fogler po wyjściu z budynku prokuratury powiedziała dziennikarzom, że na prośbę prokuratora nie może udzielać żadnych informacji dotyczących przesłuchania. Jej zdaniem, zeznania, które złożyła, niewiele wniosły do całej sprawy.
"Powiedziałam wszystko, co wiedziałam, co pamiętałam, jak księdzu" - wyjaśniła b. posłanka PO. "Te pytania, które były mnie zadawane, nie mnie powinny być zadawane i nie w tym kierunku" - dodała.
Fogler podkreśliła, że sama chciałaby wiedzieć "co piszczy w trawie" gdyż - jak zaznaczyła - Gilowska jest dla niej "osobą uczciwą i doskonałym politykiem". "I bardzo bardzo mi jej żal" - dodała.
"Mogę powiedzieć jedną rzecz, że coś się jednak gdzieś dzieje, że poszczególne osoby, ważne osoby z Platformy odchodzą na boczne tory. I komuś może na tym zależeć i bardzo chciałabym wiedzieć komu" - wyznała Fogler.
Gilowska przed przesłuchaniem w ub. środę przez prokuratora oświadczyła dziennikarzom, że została ostrzeżona przez znaną posłankę PO w grudniu 2004 r. i maju 2005 r. o "montowanej" przeciwko niej, opartej "na fałszywych papierach akcji. Powoływała się na rozmowę z b. ważnym, kluczowym dla służb ówczesnych, generałem" - dodała b. wicepremier.
Według doniesień mediów, to właśnie Fogler rozmawiała z Gilowską, a funkcjonariuszem służb mógł być ówczesny szef WSI Marek Dukaczewski. Fogler w "Rzeczpospolitej" potwierdzając, że rozmawiała w tej sprawie z Gilowską, zaprzeczyła, by miała kontakt z kimś ze służb. "Z żadnym generałem o tym nie rozmawiałam" - powiedziała gazecie. Dodała, że informację o planowanej wobec Gilowskiej prowokacji związanej z lustracją, otrzymała w Sejmie od posłów SLD.
W ramach śledztwa gdańskiej prokuratury przesłuchiwani byli już minister ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann, wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn oraz dyrektor generalny Ministerstwa Finansów Tadeusz Wydra.
pap, ab
"Powiedziałam wszystko, co wiedziałam, co pamiętałam, jak księdzu" - wyjaśniła b. posłanka PO. "Te pytania, które były mnie zadawane, nie mnie powinny być zadawane i nie w tym kierunku" - dodała.
Fogler podkreśliła, że sama chciałaby wiedzieć "co piszczy w trawie" gdyż - jak zaznaczyła - Gilowska jest dla niej "osobą uczciwą i doskonałym politykiem". "I bardzo bardzo mi jej żal" - dodała.
"Mogę powiedzieć jedną rzecz, że coś się jednak gdzieś dzieje, że poszczególne osoby, ważne osoby z Platformy odchodzą na boczne tory. I komuś może na tym zależeć i bardzo chciałabym wiedzieć komu" - wyznała Fogler.
Gilowska przed przesłuchaniem w ub. środę przez prokuratora oświadczyła dziennikarzom, że została ostrzeżona przez znaną posłankę PO w grudniu 2004 r. i maju 2005 r. o "montowanej" przeciwko niej, opartej "na fałszywych papierach akcji. Powoływała się na rozmowę z b. ważnym, kluczowym dla służb ówczesnych, generałem" - dodała b. wicepremier.
Według doniesień mediów, to właśnie Fogler rozmawiała z Gilowską, a funkcjonariuszem służb mógł być ówczesny szef WSI Marek Dukaczewski. Fogler w "Rzeczpospolitej" potwierdzając, że rozmawiała w tej sprawie z Gilowską, zaprzeczyła, by miała kontakt z kimś ze służb. "Z żadnym generałem o tym nie rozmawiałam" - powiedziała gazecie. Dodała, że informację o planowanej wobec Gilowskiej prowokacji związanej z lustracją, otrzymała w Sejmie od posłów SLD.
W ramach śledztwa gdańskiej prokuratury przesłuchiwani byli już minister ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann, wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn oraz dyrektor generalny Ministerstwa Finansów Tadeusz Wydra.
pap, ab