Nowe polskie zarzuty pod adresem Niemiec doprowadziły do kryzysu w stosunkach między Warszawą a Berlinem - napisał największy opiniotwórczy dziennik niemiecki "Sueddeutsche Zeitung".
"Kryzys między Warszawą a Berlinem" - czytamy na stronie tytułowej wydawanej w Monachium gazety. "Przyszły premier Polski Jarosław Kaczyński wini rząd federalny za spór o satyrę w gazecie" - dodaje redakcja w podtytule.
Autor materiału, warszawski korespondent gazety Thomas Urban wyjaśnił, że desygnowany na premiera Jarosław Kaczyński wezwał niemiecki rząd do podjęcia wysiłków w celu polepszenia stosunków między obu krajami. W wywiadzie dla tygodnika "Wprost" zapowiedział poza tym politykę bardziej energicznego niż obecnie forsowania polskich interesów w Unii Europejskiej.
Urban cytuje odpowiedź przyszłego szefa rządu na pytanie "Wprost", czy ma zamiar poprawić stosunki polsko-niemieckie: - "Stosunki powinni poprawić raczej nasi partnerzy, bo my nikogo nie obrażaliśmy". Satyra opublikowana w "Tageszeitung" jest "obrazą głowy państwa", co jest przestępstwem - relacjonuje gazeta stanowisko Jarosława Kaczyńskiego.
"SZ" przypomina przy tej okazji stanowisko rzecznika niemieckiego rządu, który w ubiegłym tygodniu powiedział, że rząd federalny nie komentuje komentarzy prasowych dotyczących zagranicznych polityków.
Gazeta przytacza też inny fragment wywiadu Kaczyńskiego dla "Wprost": "Nie damy sobie wmówić, że nie ma w Europie państw narodowych i nie ma polityki narodowej, bo ona jest ewidentnie prowadzona przez naszych partnerów".
W oddzielnym komentarzu zatytułowanym "Obrażony premier" Urban napisał, że zapowiedź bardziej energicznej obrony interesów własnego kraju jest "sama w sobie" uprawniona. "Zadziwiające jest jedynie, jakie to 'narodowe interesy' stawia Kaczyński na pierwszym miejscu: gest przepraszający ze strony niemieckiego rządu za satyrę w lewicowo-alternatywnej berlińskiej 'Tageszeitung'".
"Do Kaczyńskiego widocznie nie dotarło jeszcze to, że cały świat bawi się z powodu oburzenia nad Wisłą" - uważa komentator. Dodaje, że większość Polaków wstydzi się tych reakcji. "Niemal cała warszawska prasa radzi rządzącym, by dali sobie spokój" - czytamy.
"Co zrobi Kaczyński, jeśli z Berlina nie nadejdą przeprosiny? Przecież ocena satyry nie jest sprawą rządu. Czy Warszawa będzie domagała się wydania autora satyry, który zdaniem Kaczyńskiego popełnił przestępstwo? W jaki sposób chce wywrzeć presję na Berlin? I jak chce zmusić Brukselę, by wreszcie bardziej uwzględniała polskie interesy?" - pyta Urban, odpowiadając: "(Kaczyński) nie dysponuje środkami nacisku".
"Przyszły premier Polski zaprezentował się na początek jako ktoś, kto nie panuje nad sytuację, nie zna podstawowych zasad dyplomacji, a poza tym ma problemy z wolnością prasy" - stwierdził komentator. Jego zdaniem, nie wyświadcza w ten sposób przysługi swemu krajowi. "Obrażanie się nie może zastąpić konstruktywnej polityki" - czytamy w konkluzji komentarza.
pap, ab
Autor materiału, warszawski korespondent gazety Thomas Urban wyjaśnił, że desygnowany na premiera Jarosław Kaczyński wezwał niemiecki rząd do podjęcia wysiłków w celu polepszenia stosunków między obu krajami. W wywiadzie dla tygodnika "Wprost" zapowiedział poza tym politykę bardziej energicznego niż obecnie forsowania polskich interesów w Unii Europejskiej.
Urban cytuje odpowiedź przyszłego szefa rządu na pytanie "Wprost", czy ma zamiar poprawić stosunki polsko-niemieckie: - "Stosunki powinni poprawić raczej nasi partnerzy, bo my nikogo nie obrażaliśmy". Satyra opublikowana w "Tageszeitung" jest "obrazą głowy państwa", co jest przestępstwem - relacjonuje gazeta stanowisko Jarosława Kaczyńskiego.
"SZ" przypomina przy tej okazji stanowisko rzecznika niemieckiego rządu, który w ubiegłym tygodniu powiedział, że rząd federalny nie komentuje komentarzy prasowych dotyczących zagranicznych polityków.
Gazeta przytacza też inny fragment wywiadu Kaczyńskiego dla "Wprost": "Nie damy sobie wmówić, że nie ma w Europie państw narodowych i nie ma polityki narodowej, bo ona jest ewidentnie prowadzona przez naszych partnerów".
W oddzielnym komentarzu zatytułowanym "Obrażony premier" Urban napisał, że zapowiedź bardziej energicznej obrony interesów własnego kraju jest "sama w sobie" uprawniona. "Zadziwiające jest jedynie, jakie to 'narodowe interesy' stawia Kaczyński na pierwszym miejscu: gest przepraszający ze strony niemieckiego rządu za satyrę w lewicowo-alternatywnej berlińskiej 'Tageszeitung'".
"Do Kaczyńskiego widocznie nie dotarło jeszcze to, że cały świat bawi się z powodu oburzenia nad Wisłą" - uważa komentator. Dodaje, że większość Polaków wstydzi się tych reakcji. "Niemal cała warszawska prasa radzi rządzącym, by dali sobie spokój" - czytamy.
"Co zrobi Kaczyński, jeśli z Berlina nie nadejdą przeprosiny? Przecież ocena satyry nie jest sprawą rządu. Czy Warszawa będzie domagała się wydania autora satyry, który zdaniem Kaczyńskiego popełnił przestępstwo? W jaki sposób chce wywrzeć presję na Berlin? I jak chce zmusić Brukselę, by wreszcie bardziej uwzględniała polskie interesy?" - pyta Urban, odpowiadając: "(Kaczyński) nie dysponuje środkami nacisku".
"Przyszły premier Polski zaprezentował się na początek jako ktoś, kto nie panuje nad sytuację, nie zna podstawowych zasad dyplomacji, a poza tym ma problemy z wolnością prasy" - stwierdził komentator. Jego zdaniem, nie wyświadcza w ten sposób przysługi swemu krajowi. "Obrażanie się nie może zastąpić konstruktywnej polityki" - czytamy w konkluzji komentarza.
pap, ab