Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, b. kapelan hutniczej "Solidarności", zwolennik ujawnienia prawdy o współpracownikach SB w Kościele sądzi, że opisany przez "Rzeczpospolitą" kontakt operacyjny "Delegat" - mógł być osobą duchowną.
Dziennik ujawnił, że w 1981 roku, kilka dni po wizycie delegacji NSZZ "Solidarność" u papieża Jana Pawła II, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dysponowało szczegółowym raportem z wydarzeń podczas wizyty.
Według "Rz" jednym z najważniejszych wątków wielostronicowego meldunku sporządzonego na postawie informacji uzyskanych ze źródła k.o. "Delegat" był wpływ grupy doradców na Lecha Wałęsę. "Delegat" pojawia się też w dokumentach, które dotyczą I Zjazdy "S".
Ksiądz Isakowicz-Zaleski podkreślił, że lektura sobotniej publikacji "Rzeczpospolitej" nie zdziwiła go. "Znam podobne sprawy z terenu Krakowa, są to duchowni bądź osoby świeckie, które wykorzystywały to, że Karol Wojtyła, po tym jak został Ojcem Świętym, zapraszał różne osoby do Watykanu" - mówi duchowny.
Podkreślił, że osoby te "były specjalnie 'ustawiane' przez służbę bezpieczeństwa, by zbierać wszystkie informacje". Jak powiedział, w jednym z raportów, które przekazywał SB tajny współpracownik związany z Kurią Krakowską, była to osoba świecka, jest np. informacja, jakie meble ma papież w swoim pokoju. Wspomniany przez księdza TW informował ponadto, o tym co papież mówił przy kolacji, jak się czuł po zamachu na niego w roku 1981.
Według Isakowicza-Zaleskiego, dla służby bezpieczeństwa wszystko, co wiązało się z Ojcem Świętym było ważne. "Wywiad polski nie zbierał tego dla siebie; to zbierano dla KGB, które robiło różne akcje operacyjne przeciwko Ojcu Świętemu" - podkreślił.
Ksiądz oceniał, że raczej niemożliwe, by w przypadku "Delegata" chodziło o nieświadomą współpracę. "Przeczytawszy tysiące już stron aktów operacyjnych SB mogę powiedzieć, że w tzw. nieświadomych współpracowników praktycznie nie wierzę" - powiedział.
"Jeśli to był działacz 'Solidarności', bądź duchowny, to musiał doskonale wiedzieć, że nie ma dla SB nieważnych informacji" - podkreślił Isakowicz-Zaleski. - W tym raporcie są szczegółowe, także negatywne, informacje o osobach trzecich i to mnie najbardziej ubodło".
Zdaniem Isakowicza-Zaleskiego, raport opublikowany przez "Rz" potwierdza m.in. jego tezę, że "nie tylko osoby kwalifikowane oficjalnie jako TW były źródłem informacji", wiele pozyskiwanych informacji pochodziło od osób, które "dały się uwikłać", a potem, jak powiedział, nieraz formalizowano współpracę, kwalifikując te osoby jako TW.
W ocenie księdza, skoro opisaną w dzienniku sprawę prowadził Wydział IV SB, musi chodzić o osobę duchowną bądź osobę świecką związaną od wielu lat z kościołem.
Ks. Isakowicz-Zaleski, który prowadzi badania dotyczące antykościelnej działalności SB w Archidiecezji Krakowskiej, nie zna pseudonimu "Delegat". Przypomniał jednak, że w ramach swoich badań, które mają zostać opublikowane w październiku, wysłał w ostatnim czasie listy do 15 duchownych zarejestrowanych jako TW. "Wśród tych listów, dwa zaadresowana są do duchownych pracujących do dziś w Rzymie" - powiedział.
W ocenie Isakowicza-Zaleskiego, "tylko opublikowanie wszystkich akt" rozwiąże problem współpracowników SB w Kościele. "Przeżywamy w tej chwili skutki tzw. grzechu zaniechania - było wiele czasu na wyjaśnienie tych spraw" - ocenił.
pap, ab
Według "Rz" jednym z najważniejszych wątków wielostronicowego meldunku sporządzonego na postawie informacji uzyskanych ze źródła k.o. "Delegat" był wpływ grupy doradców na Lecha Wałęsę. "Delegat" pojawia się też w dokumentach, które dotyczą I Zjazdy "S".
Ksiądz Isakowicz-Zaleski podkreślił, że lektura sobotniej publikacji "Rzeczpospolitej" nie zdziwiła go. "Znam podobne sprawy z terenu Krakowa, są to duchowni bądź osoby świeckie, które wykorzystywały to, że Karol Wojtyła, po tym jak został Ojcem Świętym, zapraszał różne osoby do Watykanu" - mówi duchowny.
Podkreślił, że osoby te "były specjalnie 'ustawiane' przez służbę bezpieczeństwa, by zbierać wszystkie informacje". Jak powiedział, w jednym z raportów, które przekazywał SB tajny współpracownik związany z Kurią Krakowską, była to osoba świecka, jest np. informacja, jakie meble ma papież w swoim pokoju. Wspomniany przez księdza TW informował ponadto, o tym co papież mówił przy kolacji, jak się czuł po zamachu na niego w roku 1981.
Według Isakowicza-Zaleskiego, dla służby bezpieczeństwa wszystko, co wiązało się z Ojcem Świętym było ważne. "Wywiad polski nie zbierał tego dla siebie; to zbierano dla KGB, które robiło różne akcje operacyjne przeciwko Ojcu Świętemu" - podkreślił.
Ksiądz oceniał, że raczej niemożliwe, by w przypadku "Delegata" chodziło o nieświadomą współpracę. "Przeczytawszy tysiące już stron aktów operacyjnych SB mogę powiedzieć, że w tzw. nieświadomych współpracowników praktycznie nie wierzę" - powiedział.
"Jeśli to był działacz 'Solidarności', bądź duchowny, to musiał doskonale wiedzieć, że nie ma dla SB nieważnych informacji" - podkreślił Isakowicz-Zaleski. - W tym raporcie są szczegółowe, także negatywne, informacje o osobach trzecich i to mnie najbardziej ubodło".
Zdaniem Isakowicza-Zaleskiego, raport opublikowany przez "Rz" potwierdza m.in. jego tezę, że "nie tylko osoby kwalifikowane oficjalnie jako TW były źródłem informacji", wiele pozyskiwanych informacji pochodziło od osób, które "dały się uwikłać", a potem, jak powiedział, nieraz formalizowano współpracę, kwalifikując te osoby jako TW.
W ocenie księdza, skoro opisaną w dzienniku sprawę prowadził Wydział IV SB, musi chodzić o osobę duchowną bądź osobę świecką związaną od wielu lat z kościołem.
Ks. Isakowicz-Zaleski, który prowadzi badania dotyczące antykościelnej działalności SB w Archidiecezji Krakowskiej, nie zna pseudonimu "Delegat". Przypomniał jednak, że w ramach swoich badań, które mają zostać opublikowane w październiku, wysłał w ostatnim czasie listy do 15 duchownych zarejestrowanych jako TW. "Wśród tych listów, dwa zaadresowana są do duchownych pracujących do dziś w Rzymie" - powiedział.
W ocenie Isakowicza-Zaleskiego, "tylko opublikowanie wszystkich akt" rozwiąże problem współpracowników SB w Kościele. "Przeżywamy w tej chwili skutki tzw. grzechu zaniechania - było wiele czasu na wyjaśnienie tych spraw" - ocenił.
pap, ab