Pytany, czy Macierewicz przedstawił dowody na to, że byli ministrowie spraw zagranicznych współpracowali z radzieckimi służbami bezpieczeństwa Dziedziczak powiedział: "Ten temat jest bardzo delikatny. Spotkanie było niejawne i treść spotkania w tej chwili nie będzie przedstawiona".
W spotkaniu uczestniczył też minister obrony Radosław Sikorski. Przed południem oświadczył on, że oczekuje od Antoniego Macierewicza wyjaśnień w związku z jego wypowiedzią w Telewizji Trwam, w której oskarżył b. szefów polskiej dyplomacji o zdradę interesów narodowych.
"Sprawa jest poważna, bo gdyby zarzuty były prawdziwe, byłby to precedens nie tylko w historii Polski, ale wręcz całego Sojuszu Północnoatlantyckiego, bo pamiętajmy, że ministrowie spraw zagranicznych, niektórzy z nich, mieli dostęp nie tylko do najważniejszych tajemnic Polski, ale także Sojuszu" - mówił wówczas szef MON. "W związku z tym zwróciłem się do ministra Macierewicza o pisemne wyjaśnienia, a już dziś mogę potwierdzić, że zarząd kontrwywiadu Wojskowych Służb Informacyjnych nie prowadzi żadnych spraw przeciwko byłym ministrom spraw zagranicznych" - dodał.
Pisemne wyjaśnienia w tej sprawie Macierewicz ma przedstawić szefowi MON w środę. Rzecznik rządu nie wykluczył, że pismo to zostanie udostępnione mediom.
Macierewicz w niedzielę na antenie Telewizji Trwam, odnosząc się do listu otwartego b. ministrów spraw zagranicznych w sprawie odwołania przez prezydenta udziału w spotkaniu Trójkąta Weimarskiego powiedział: "Część z tych osób to są byli członkowie PZPR, czyli partii komunistycznej, tego sowieckiego namiestnictwa. Większość spośród nich w przeszłości była agentami sowieckich służb specjalnych. Nie wszyscy, ale kilku".
Zdaniem Macierewicza, byli ministrowie SZ pisząc list "tak naprawdę wszyscy reprezentowali interes struktur postsowieckich". "Czy prawie wszyscy, bo tam jest dramatyczny problem występowania także pana Bartoszewskiego. Rzecz, której też pojąć powiem szczerze do dzisiaj nie mogę, dlaczego on zdecydował się wziąć w tym udział" - mówił wiceminister w TV Trwam.
Szef Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło ocenił oskarżenia wiceszefa MON jako "szarżę słowną". "Pan minister Macierewicz jest wysokim urzędnikiem państwowym i jak każdy urzędnik państwowy - szczególnie ten, który pełni bardzo wysoką rolę - powinien opierać się w swoich wypowiedziach na dokumentach. Jeżeli takie dokumenty są to powinien je przedstawić" - powiedział Szczygło w programie "Kwadrans po ósmej" w TVP1. Zarzuty wobec byłych ministrów szef Kancelarii Prezydenta uznał za bardzo poważne. "To jest zbyt poważna sprawa, żeby w stosunku do osób, które pełnią, pełniły istotną rolę w funkcjonowaniu państwa opierać się tylko i wyłącznie na własnych sympatiach i antypatiach, domniemaniach. Szarża słowna jest tu widoczna" - ocenił Szczygło.
"Twardej jednoznacznej i natychmiastowej reakcji" na wypowiedź Macierewicza domagała się od prezydenta, premiera i szefa MON Platforma Obywatelska. Na wtorkowym briefingu prasowym szef PO Donald Tusk wyraził zdziwienie, że od niedzieli nie zareagował na nią żaden z najwyższych urzędników państwowych. Jego zdaniem, powinni oni zażądać od Macierewicza dostarczenia dowodów na sformułowane przez niego oskarżenia albo zdecydować o jego natychmiastowej dymisji. Wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO) uważa, że należy także natychmiast zwołać posiedzenie sejmowej komisji spraw zagranicznych, która zajęłaby się sformułowanymi przez wiceszefa MON oskarżeniami. Liderzy PO, Donald Tusk i Bronisław Komorowski oceniają, że "bezprzykładne" oskarżenie Macierewicza szkodzi wizerunkowi Polski na świecie. "Nie mamy tutaj do czynienia z nieodpowiedzialnym wyskokiem nieistotnego polityka. Mamy do czynienia z wypowiedzią publiczną wiceministra obrony narodowej odpowiedzialnego za służby specjalne w tym resorcie" - podkreślał Tusk.
Dawni szefowie MSZ zastanawiają się czy pozwać Macierewicza do sądu.
pap, ss