"Dziennikarze mieliby nieograniczony dostęp do akt osób prywatnych, a nie zawsze mogliby wykorzystywać je w dobrej wierze" - powiedział w czwartek PAP poseł PiS Arkadiusz Mularczyk (akta najważniejszych osób publicznych i tak będą jawne). Według posła, dostęp dziennikarzy do akt IPN "mógłby spowodować więcej szkód niż korzyści". Poseł przyznał, że na poprawkę Senatu mogła wpłynąć publikacja "Wprost" o rzekomej współpracy z SB Zbigniewa Herberta.
Zaskoczony zmianą jest tym prezes IPN Janusz Kurtyka, według którego lepiej by było, gdyby dziennikarze mieli taki dostęp.
Szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krystyna Mokrosińska widzi sprzeczność w tym zapisie, "jeżeli dziennikarze podlegają lustracji jako zawód zaufania publicznego i jednocześnie zabiera im się możliwość dostępu do tych akt". Dodała, że nie wie, co było powodem takiego zapisu. Według niej, "dzika lustracja i tak nadal będzie trwała".
Prawo takie ostatecznie odebrał w 2005 r. dziennikarzom Trybunał Konstytucyjny, uznając, że wymieniany w ustawie o IPN "cel publicystyczny" nie może być wystarczającą podstawą udostępnienia akt IPN dziennikarzom. Być mieć taki dostęp, muszą oni jednocześnie prowadzić badania naukowe - orzekł TK.
Wcześniejszą decyzję IPN, by dziennikarzom dawać prawo dostępu do akt IPN na podstawie zapisu o "celach publicystycznych" krytykowała m.in. b. szefowa GIODO Ewa Kulesza.
Media dostały od poprzedniego prezesa IPN Leona Kieresa dostęp m.in. do akt premiera Marka Belki i b. rzeczniczki rządu Tadeusza Mazowieckiego Małgorzaty Niezabitowskiej.
pap, em