Poseł PO Konstanty Miodowicz złożył oświadczenie o dobrowolnym zrzeczeniu się immunitetu - poinformował szef sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich Marek Suski (PiS).
Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich rozpatrywała w czwartek wniosek złożony przez byłego posła Tomasza Nałęcza (w poprzedniej kadencji UP, a potem SdPl) o wyrażenie zgody przez Sejm na pociągnięcie Miodowicza do odpowiedzialności karnej.
Nałęcz, jeszcze jako rzecznik kandydującego w ostatnich wyborach prezydenckich Włodzimierza Cimoszewicza, złożył pod koniec sierpnia zeszłego roku do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Miodowicza, wówczas posła komisji śledczej ds. PKN Orlen. Sprawa dotyczy pomówień, jakich wobec Cimoszewicza dopuściła się jego była asystentka społeczna Anna Jarucka.
Na początku sierpnia zeszłego roku, kiedy trwała kampania wyborcza przed wyborami prezydenckimi, komisja śledcza ds. PKN Orlen otrzymała oświadczenie Jaruckiej, w którym napisała, że na prośbę Cimoszewicza usunęła z jego oświadczenia majątkowego, które składał w Sejmie i MSZ, informacje na temat akcji PKN Orlen. Prokuratura Okręgowa w Warszawie ostatecznie umorzyła postępowanie w sprawie zatajenia informacji na temat akcji koncernu w oświadczeniach majątkowych Cimoszewicza.
W styczniu tego roku warszawska prokuratura okręgowa oskarżyła Jarucką o posłużenie się sfałszowanym dokumentem i składanie fałszywych zeznań przed sejmową komisją śledczą. Pomówienia Jaruckiej przyczyniły się jednak do wycofania się Cimoszewicza z wyścigu o fotel prezydenta.
Nałęcz po złożeniu zawiadomienia tłumaczył, że poseł PO dopuścił się przestępstwa zatajenia prawdy, ponieważ pytany przez prokuratora o dane personalne osoby, która skontaktowała z nim Jarucką, odmówił ujawnienia tych informacji.
Ponadto - zdaniem Nałęcza - poprzez przekazanie mediom informacji o tym, że odmówił prokuratorowi ujawnienia tych danych Miodowicz bezprawnie rozpowszechnił wiadomość ze śledztwa bez zezwolenia prokuratury. Według rzecznika Cimoszewicza, w ten sposób poseł PO również dopuścił się przestępstwa.
Przed warszawskim sądem trwa proces cywilny, wytoczony Nałęczowi przez Miodowicza, który poczuł się urażony wypowiedziami Nałęcza o roli, jaką miał odegrać w sprawie Jaruckiej.
W sierpniu 2005 r. Nałęcz, jako rzecznik Cimoszewicza, mówił: "Jak patrzymy na sprawę pani Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby-lojalce, pana (Jarosława) Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska: 'proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach?'".
Poseł PO (szef kontrwywiadu UOP do połowy lat 90.) zaprzeczył swemu udziałowi w fabrykowaniu rzekomej "lojalki" J. Kaczyńskiego ze stanu wojennego oraz udziałowi w spreparowaniu dokumentu nt. oświadczeń majątkowych Cimoszewicza. "Mamy do czynienia z bezczelnymi, bezpardonowymi, powiem wprost - chamskimi zarzutami czy pseudozarzutami, które oczywiście nie pozostaną bezkarne" - oświadczył wtedy Miodowicz. W pozwie żąda od Nałęcza przeprosin.
Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich na czwartkowym posiedzeniu miała się zająć także o wnioskiem o wyrażenie zgody przez Sejm na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej wiceszefa i posła LPR Wojciecha Wierzejskiego złożonym przez Związek Nauczycielstwa Polskiego.
Jak poinformował PAP Suski, Wierzejski nie stawił się na posiedzenie komisji, usprawiedliwiając nieobecność "ważnymi powodami". Według Suskiego, komisja zajmie się jego sprawą prawdopodobnie na następnym posiedzeniu, które może odbyć się 19 października.
pap, ab
Nałęcz, jeszcze jako rzecznik kandydującego w ostatnich wyborach prezydenckich Włodzimierza Cimoszewicza, złożył pod koniec sierpnia zeszłego roku do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Miodowicza, wówczas posła komisji śledczej ds. PKN Orlen. Sprawa dotyczy pomówień, jakich wobec Cimoszewicza dopuściła się jego była asystentka społeczna Anna Jarucka.
Na początku sierpnia zeszłego roku, kiedy trwała kampania wyborcza przed wyborami prezydenckimi, komisja śledcza ds. PKN Orlen otrzymała oświadczenie Jaruckiej, w którym napisała, że na prośbę Cimoszewicza usunęła z jego oświadczenia majątkowego, które składał w Sejmie i MSZ, informacje na temat akcji PKN Orlen. Prokuratura Okręgowa w Warszawie ostatecznie umorzyła postępowanie w sprawie zatajenia informacji na temat akcji koncernu w oświadczeniach majątkowych Cimoszewicza.
W styczniu tego roku warszawska prokuratura okręgowa oskarżyła Jarucką o posłużenie się sfałszowanym dokumentem i składanie fałszywych zeznań przed sejmową komisją śledczą. Pomówienia Jaruckiej przyczyniły się jednak do wycofania się Cimoszewicza z wyścigu o fotel prezydenta.
Nałęcz po złożeniu zawiadomienia tłumaczył, że poseł PO dopuścił się przestępstwa zatajenia prawdy, ponieważ pytany przez prokuratora o dane personalne osoby, która skontaktowała z nim Jarucką, odmówił ujawnienia tych informacji.
Ponadto - zdaniem Nałęcza - poprzez przekazanie mediom informacji o tym, że odmówił prokuratorowi ujawnienia tych danych Miodowicz bezprawnie rozpowszechnił wiadomość ze śledztwa bez zezwolenia prokuratury. Według rzecznika Cimoszewicza, w ten sposób poseł PO również dopuścił się przestępstwa.
Przed warszawskim sądem trwa proces cywilny, wytoczony Nałęczowi przez Miodowicza, który poczuł się urażony wypowiedziami Nałęcza o roli, jaką miał odegrać w sprawie Jaruckiej.
W sierpniu 2005 r. Nałęcz, jako rzecznik Cimoszewicza, mówił: "Jak patrzymy na sprawę pani Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby-lojalce, pana (Jarosława) Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska: 'proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach?'".
Poseł PO (szef kontrwywiadu UOP do połowy lat 90.) zaprzeczył swemu udziałowi w fabrykowaniu rzekomej "lojalki" J. Kaczyńskiego ze stanu wojennego oraz udziałowi w spreparowaniu dokumentu nt. oświadczeń majątkowych Cimoszewicza. "Mamy do czynienia z bezczelnymi, bezpardonowymi, powiem wprost - chamskimi zarzutami czy pseudozarzutami, które oczywiście nie pozostaną bezkarne" - oświadczył wtedy Miodowicz. W pozwie żąda od Nałęcza przeprosin.
Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich na czwartkowym posiedzeniu miała się zająć także o wnioskiem o wyrażenie zgody przez Sejm na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej wiceszefa i posła LPR Wojciecha Wierzejskiego złożonym przez Związek Nauczycielstwa Polskiego.
Jak poinformował PAP Suski, Wierzejski nie stawił się na posiedzenie komisji, usprawiedliwiając nieobecność "ważnymi powodami". Według Suskiego, komisja zajmie się jego sprawą prawdopodobnie na następnym posiedzeniu, które może odbyć się 19 października.
pap, ab