"Super Express" opublikował serię artykułów, m.in. 4 lutego 2004 roku materiał zatytułowany "Dałem kasę Buzkowi" z podtytułem "Aferzysta Józef Jędruch sypie kolejnych polityków" (zapowiedziany na pierwszej stronie: "Premier Jerzy Buzek wziął kasę od oszusta"). Artykuły dotyczyły pieniędzy (w sumie 300 tys. zł), które zostały przekazane przez Jędrucha Fundacji na rzecz Rodziny, założonej przez Buzka i jego żonę Ludgardę.
Sąd uzasadniał swój wyrok tym, że choć zrozumiałe jest to, iż gazeta chciała pokazać pewne zagrożenia wynikające z powstawania takich fundacji, uderzyła bezpośrednio w b. premiera. "To był atak na Jerzego Buzka, nie na fundację. Zostały naruszone dobra osobiste b. premiera" - podkreślała sędzia Henryka Wolińska.
"Wniesiemy wniosek o uzasadnienie wyroku, zapoznamy się szczegółowo z motywami sądu i na tej podstawie najprawdopodobniej wniesiemy apelację" - mówił po ogłoszeniu wyroku mecenas Grzegorz Rybicki, reprezentujący zarówno wydawcę "SE" Media Express, jak i ówczesnego redaktora naczelnego gazety Mariusza Ziomeckiego.
Dodał, że proces ten jest jednym z tych, które "kształtują zakres wolności wypowiedzi, wolności słowa, a także możliwości i sposobu krytykowania osób publicznych".
"Sprawiedliwości stało się zadość" - podkreślał natomiast mec. Jerzy Naumann, reprezentujący b. premiera. "To, co stanowiło ewidentne przekroczenie granic wolności słowa i - przykro mi to mówić - dobrego smaku, znalazło odzwierciedlenie w treści wyroku, który tego typu postępowanie dziennikarzy uznał za przekraczające granice i uwzględnił powództwo w zasadniczej części" - dodał.
Podkreślił także, że pieniądze, które ma zapłacić "SE", mają zostać przeznaczone na fundację dziennikarską - "aby młodzi adepci sztuki dziennikarskiej, ucząc się wykonywania zawodu, mieli okazję poznać granice wolności słowa, których nie należy przekraczać".
Zgodnie z wyrokiem, po jego uprawomocnieniu się, gazeta ma opublikować na trzeciej stronie oświadczenie przepraszające Buzka. Ma ono zostać zapowiedziane na pierwszej stronie "SE".
Podczas procesu Ziomecki zaznaczał, że artykuły "odegrały istotną rolę społeczną".
"'SE' oddał przysługę opinii publicznej i polskiej demokracji, pokazując jak groźne pole do nadużyć tworzy istnienie fundacji zakładanych przez polityków. Fundacji, przez które przepływają niekontrolowane, duże sumy pieniędzy, przez ręce polityków" - powiedział. Dodał, że przez pole do nadużyć rozumie sytuację, w której aferzyści mogą zaskarbiać sobie łaski polityków, "przekazując im bardzo pokaźne pieniądze".
Zaznaczył także, że w jego opinii Buzek musiał wiedzieć, że Jędruch zamieszany jest w oszustwa, gdyż organa śledcze musiały się nim interesować na długo przed wszczęciem formalnego śledztwa.
B. premier powiedział natomiast w trakcie procesu, że osobiście nie był informowany o konkretnych wpłatach - również tej od Jędrucha - a fundacją zarządzała prezes i rada nadzorcza, w której on, zgodnie ze statutem, nie zasiadał.
"Nigdy nie spotkałem pana Jędrucha i nie poznałem go osobiście" - mówił Buzek. Zaznaczył, że kiedy Jędruch wpłacił pieniądze na fundację, nikt nie podejrzewał, że może być w przyszłości zatrzymany pod zarzutem oszustw. Buzek dodał, że artykuł w "SE" odebrał jako "oszczerczy".
pap, ab