Zapytany z kolei o informację, jaką podał "Nasz Dziennik", że znany dziennikarz Krzysztof Mroziewicz był agentem peerelowskiego wywiadu wojskowego, a potem WSI, Sikorski odpowiedział: "Gdyby była to prawda, to doszłoby do ujawnienia tajemnicy państwowej". "To, że ktoś coś napisał, nie znaczy, że informacja jest prawdziwa" - dodał.
Sikorski prosił, aby zwolnić go z komentowania sprawy Mroziewicza. "Życie zetknęło mnie dwa razy z panem redaktorem Mroziewiczem: w latach 80. byliśmy obydwaj w Afganistanie; ja po stronie antysowieckich partyzantów, pan redaktor Mroziewicz z armią radziecką w Kabulu. Później nadzorowałem go jako wiceminister spraw zagranicznych - jako ambasadora w Indiach" - oświadczył Sikorski.
Redakcja "Polityki" apeluje, aby nie spieszyć się z oceną, czy informacje o współpracy Mroziewicza są prawdziwe, czy też nie. TVP zawiesiła natomiast współpracę z Mroziewiczem, podkreślając jednocześnie, że nie jest on jej pracownikiem.
Według "Naszego Dziennika" Mroziewicz, dziennikarz "Polityki" i komentator polityczny TVP, wcześniej m.in. zagraniczny korespondent PAP, był agentem peerelowskiego wywiadu wojskowego o pseud. Sengi. Gazeta pisze, że raport końcowy z likwidacji WSI w części dotyczącej agentów i współpracowników wojskowego wywiadu precyzuje jednoznacznie: Mroziewicz od początku lat 80. do końca 1992 r. współpracował najpierw z wywiadem wojskowym PRL, a później z WSI. Według "ND", Mroziewicz współpracował ze służbami w zamian za pomoc w karierze dziennikarskiej i w wyjazdach na placówki zagraniczne.
Sam Mroziewicz kategorycznie zaprzecza, że był agentem służb specjalnych. "Sugestia, że zgodziłem się na współpracę z wywiadem w zamian za pomoc w karierze, jest oszczerstwem" - podkreślił i zapowiedział kroki prawne przeciw gazecie.
pap, ss