Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych poinformował po spotkaniu z kuratorami i ekspertami z dziedziny psychologii i pedagogiki - że nie będzie zmian w strukturze szkół i likwidacji gimnazjów.
Spotkanie ministra edukacji z ekspertami edukacyjnymi i kuratorami dotyczyło sposobów poprawy sytuacji wychowawczej w gimnazjach. Była to reakcja resortu na samobójstwo 14-letniej gimnazjalistki z Gdańska Ani, która była molestowana seksualnie przez kolegów w klasie podczas lekcji.
"Na obecnym etapie nie widzimy - taki jest wniosek z dzisiejszej dyskusji - aby to (likwidacja gimnazjów) cokolwiek na pewno naprawiło. Nie ma takiej pewności i nie ma takiej gwarancji. Dlatego postarajmy się wprowadzić dyscyplinę do szkół. Zero tolerancji dla aktów przemocy" - powiedział.
Dodał, że jednym z najważniejszych elementów przygotowywanego programu "Zero tolerancji", który ma przedstawić w piątek w Gimnazjum nr 2 w Gdańsku (uczennica jego była Ania, będzie wzmocnienie roli dyrektora szkoły. Program "Zero tolerancji" zakłada zapobieganie eskalacji chuligaństwa w szkołach poprzez konsekwentne karnie uczniów już za drobne wykroczenia i naruszenia regulaminu szkoły.
Giertych zapowiedział, że - zgodnie z ustaleniami, które zapadły na spotkaniu - we wtorek ma skierować do wszystkich nauczycieli w Polsce list w sprawie dyscypliny w szkołach oraz obowiązków nauczycieli.
Minister edukacji poinformował także, że uczestnicy spotkania zgodzili się co do konieczności przywrócenie w kodeksie karnym kar za rozpowszechnianie pornografii. "W tym kontekście zobowiązaliśmy kuratorów do dokonania przeglądu pracy szkół w zakresie realizacji przedmiotu 'Przygotowanie do życia w rodzinie'. Te ważne lekcje są często pomijane lub niedostatecznie dobrze przeprowadzane" - powiedział.
Giertych pytany po spotkaniu o ewentualną rezygnację z koedukacji na rzecz rozdziału szkół lub klas na męskie i żeńskie, powiedział, że taki podział nie jest sprzeczny z obecnie obowiązującymi przepisami. Dodał, że jego zdaniem decyzje w tej sprawie mogą podejmować dyrektorzy szkół wraz z radami rodziców, jeśli uznają, że to jest dobre dla danej społeczności szkolnej. "Być może z czasem gdy tego typu decyzje się sprawdzą, będziemy mogli taki obowiązek narzucić lub rozszerzyć" - zaznaczył.
Przed spotkaniem w ministerstwie, Giertych pytany czy receptą MEN na problemy wychowawcze w szkołach jest utworzenie osobnych męskich i żeńskich gimnazjów, odpowiedział, że jest to jeden z rozważanych pomysłów. Podkreślił, że autorami tych pomysłów są eksperci w dziedzinie szkolnictwa i wychowania, którzy mają różne propozycje.
Uczestniczący w poniedziałkowym spotkaniu w MEN pedagog prof. Aleksander Nalaskowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu uważa, że szkoły wyłącznie męskie lub żeńskie powinny istnieć. Nie może to być jednak zasadą powszechną. "Kultura społeczna jest koedukacyjna. Wolałbym, żeby moje dzieci chodziły do szkoły, w której zwraca się uwagę, jak zachowują się w stosunku do dziewcząt i będą mieli szansę spotkania drugiej płci" - powiedział dziennikarzom Nalaskowski.
Podział gimnazjów krytykuje przewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży Krystyna Szumilas (PO), która również była na poniedziałkowym spotkaniu w resorcie. Jej zdaniem, odejście od koedukacji nie zlikwiduje przemocy wśród młodzieży. "Młodzież będzie się spotykać na korytarzach szkolnych, na boisku czy poza szkołą. I przemoc po prostu będzie" - zauważyła posłanka.
Minister edukacji zapowiedział, że podobne spotkania jak poniedziałkowe mają się odbywać w resorcie edukacji raz w miesiącu.
Wieczorem w programie "Kropka nad i" w TVN24 Giertych powiedział, że podczas poniedziałkowego spotkania w ministerstwie była mowa także o pomocy rodzicom, którzy mają problemy wychowawcze ze swoimi dziećmi. Poinformował, że rozmawiał z dyrektorem Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli (CODN), Teresą Łęcką, o opracowaniu specjalnego programu pomocy rodzicom. Jak powiedział Giertych, wychowanie to "sztuka rządząca się pewnymi prawidłami, które można przekazać", tymczasem - według ministra - rodzice nie mają się do kogo zwrócić po pomoc, gdy mają problemy z dziećmi.
Giertych pytany o kwestie związane ze strojem uczniów, zauważył, że jeśli gdzieś uczennice przychodzą nieodpowiednio ubrane, np. z odsłoniętym pępkiem, to jest to wina dyrektora szkoły. "Zgodnie z obecnymi przepisami nic nie stoi na przeszkodzie, by zareagował on na taką sytuację. W niektórych szkołach tego nie ma, w niektórych szkołach statut przewiduje, że strój musi być godny i dyrektor potrafi to wyegzekwować" - zaznaczył minister.
Zapowiedział, że m.in. takich kwestii będzie dotyczyć list do nauczycieli w sprawie ich obowiązków i dyscypliny szkolnej, który we wtorek resort roześle do szkół.
pap, ab
"Na obecnym etapie nie widzimy - taki jest wniosek z dzisiejszej dyskusji - aby to (likwidacja gimnazjów) cokolwiek na pewno naprawiło. Nie ma takiej pewności i nie ma takiej gwarancji. Dlatego postarajmy się wprowadzić dyscyplinę do szkół. Zero tolerancji dla aktów przemocy" - powiedział.
Dodał, że jednym z najważniejszych elementów przygotowywanego programu "Zero tolerancji", który ma przedstawić w piątek w Gimnazjum nr 2 w Gdańsku (uczennica jego była Ania, będzie wzmocnienie roli dyrektora szkoły. Program "Zero tolerancji" zakłada zapobieganie eskalacji chuligaństwa w szkołach poprzez konsekwentne karnie uczniów już za drobne wykroczenia i naruszenia regulaminu szkoły.
Giertych zapowiedział, że - zgodnie z ustaleniami, które zapadły na spotkaniu - we wtorek ma skierować do wszystkich nauczycieli w Polsce list w sprawie dyscypliny w szkołach oraz obowiązków nauczycieli.
Minister edukacji poinformował także, że uczestnicy spotkania zgodzili się co do konieczności przywrócenie w kodeksie karnym kar za rozpowszechnianie pornografii. "W tym kontekście zobowiązaliśmy kuratorów do dokonania przeglądu pracy szkół w zakresie realizacji przedmiotu 'Przygotowanie do życia w rodzinie'. Te ważne lekcje są często pomijane lub niedostatecznie dobrze przeprowadzane" - powiedział.
Giertych pytany po spotkaniu o ewentualną rezygnację z koedukacji na rzecz rozdziału szkół lub klas na męskie i żeńskie, powiedział, że taki podział nie jest sprzeczny z obecnie obowiązującymi przepisami. Dodał, że jego zdaniem decyzje w tej sprawie mogą podejmować dyrektorzy szkół wraz z radami rodziców, jeśli uznają, że to jest dobre dla danej społeczności szkolnej. "Być może z czasem gdy tego typu decyzje się sprawdzą, będziemy mogli taki obowiązek narzucić lub rozszerzyć" - zaznaczył.
Przed spotkaniem w ministerstwie, Giertych pytany czy receptą MEN na problemy wychowawcze w szkołach jest utworzenie osobnych męskich i żeńskich gimnazjów, odpowiedział, że jest to jeden z rozważanych pomysłów. Podkreślił, że autorami tych pomysłów są eksperci w dziedzinie szkolnictwa i wychowania, którzy mają różne propozycje.
Uczestniczący w poniedziałkowym spotkaniu w MEN pedagog prof. Aleksander Nalaskowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu uważa, że szkoły wyłącznie męskie lub żeńskie powinny istnieć. Nie może to być jednak zasadą powszechną. "Kultura społeczna jest koedukacyjna. Wolałbym, żeby moje dzieci chodziły do szkoły, w której zwraca się uwagę, jak zachowują się w stosunku do dziewcząt i będą mieli szansę spotkania drugiej płci" - powiedział dziennikarzom Nalaskowski.
Podział gimnazjów krytykuje przewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży Krystyna Szumilas (PO), która również była na poniedziałkowym spotkaniu w resorcie. Jej zdaniem, odejście od koedukacji nie zlikwiduje przemocy wśród młodzieży. "Młodzież będzie się spotykać na korytarzach szkolnych, na boisku czy poza szkołą. I przemoc po prostu będzie" - zauważyła posłanka.
Minister edukacji zapowiedział, że podobne spotkania jak poniedziałkowe mają się odbywać w resorcie edukacji raz w miesiącu.
Wieczorem w programie "Kropka nad i" w TVN24 Giertych powiedział, że podczas poniedziałkowego spotkania w ministerstwie była mowa także o pomocy rodzicom, którzy mają problemy wychowawcze ze swoimi dziećmi. Poinformował, że rozmawiał z dyrektorem Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli (CODN), Teresą Łęcką, o opracowaniu specjalnego programu pomocy rodzicom. Jak powiedział Giertych, wychowanie to "sztuka rządząca się pewnymi prawidłami, które można przekazać", tymczasem - według ministra - rodzice nie mają się do kogo zwrócić po pomoc, gdy mają problemy z dziećmi.
Giertych pytany o kwestie związane ze strojem uczniów, zauważył, że jeśli gdzieś uczennice przychodzą nieodpowiednio ubrane, np. z odsłoniętym pępkiem, to jest to wina dyrektora szkoły. "Zgodnie z obecnymi przepisami nic nie stoi na przeszkodzie, by zareagował on na taką sytuację. W niektórych szkołach tego nie ma, w niektórych szkołach statut przewiduje, że strój musi być godny i dyrektor potrafi to wyegzekwować" - zaznaczył minister.
Zapowiedział, że m.in. takich kwestii będzie dotyczyć list do nauczycieli w sprawie ich obowiązków i dyscypliny szkolnej, który we wtorek resort roześle do szkół.
pap, ab