Dziennikarz, angażując się w prowokację nie tylko sprzeniewierza się misji swojego zawodu, ale łatwo może też stać się instrumentem służącym do realizacji działań politycznych lub działań wymierzonych przeciwko państwu i obywatelom.
Tak uważa Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski.
"Angażując się w prowokacje, dziennikarz nie tylko sprzeniewierza się misji swego zawodu, lecz także łatwo stać się może instrumentem służącym do realizacji działań politycznych, a nawet takich, które mogą być wymierzone przeciwko państwu lub jego obywatelom" - podkreślił Rzecznik w stanowisku przekazanym we wtorek PAP.
RPO przypomina, że "konsekwencją dużej swobody dziennikarza w zakresie zdobywania informacji jest wymóg odpowiedzialności za ich rzetelność i prawdziwość". "Z wymogiem tym nie da się pogodzić proceder określany mianem dziennikarskiej prowokacji, polegającej na podstępnym nakłanianiu do działania, mającego szkodliwe skutki dla jakiejś osoby, grupy lub organizacji społecznej" - napisał Rzecznik.
Według RPO, "niebezpieczeństwo", jakie kryje się w prowokacji dziennikarskiej, "nie ogranicza się tylko do naruszania etycznych aspektów pracy dziennikarza, lecz w swych konsekwencjach narusza zasady funkcjonowania demokratycznego państwa poprzez niszczenie kultury politycznej, niezbędnej dla należytego funkcjonowania demokracji".
Jednocześnie Rzecznik podkreślił, że dziennikarz w swojej pracy "obowiązany jest za wszelką cenę dążyć do prawdy, pozyskując, gromadząc - w sposób bezstronny i zgodny z prawem - i analizując wszelkie istotne informacje". "W tym sensie utrwalenie pozyskanych informacji w jakiejkolwiek formie, np. za pomocą urządzeń utrwalających dźwięk czy obraz, stanowi niezwykły i nie budzący kontrowersji element warsztatu pracy dziennikarza" - napisał RPO.
Przestrzegł jednak dziennikarzy przed możliwymi konsekwencjami prawnymi upubliczniania nagrań, dokonanych bez zgody osoby nagrywanej. Rzecznik przypomina, że zgodnie z przepisami Prawa prasowego, publikowanie informacji utrwalonych za pomocą zapisów fonicznych i wizualnych bez zgody osoby udzielającej informacji zagrożone jest karą grzywny lub ograniczenia wolności.
Rzecznik odwołuje się też do przepisów Kodeksu karnego, które stanowią, że osoba, która w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniona, posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem specjalnym podlega karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat dwóch. Taką samą karą zagrożone są osoby, które ujawniają uzyskaną w ten sposób informację innej osobie.
"Podkreślenia jednak wymaga, iż w praktyce przepis ten nie może dotyczyć nagrywania rozmowy przez jednego z jej uczestników. Nie można bowiem wówczas zasadnie uznać, że informacja przekazana temu uczestnikowi przez inne osoby nie była dla niego przeznaczona. Dotyczy jednak osób trzecich, niezależnie od tego, czy są one, czy nie są dziennikarzami" - napisał RPO.
Rzecznik przypomina ponadto, że zgodnie z przepisami Kodeksu cywilnego ochronie podlegają także wizerunek oraz prawo do prywatności. "Sfera życia prywatnego składa się z wielu elementów (...) przykładowo zaliczyć do niej można ochronę głosu, prywatnej rozmowy i wiele innych informacji zaliczanych do szeroko rozumianej sfery intymnej", a ich naruszenie poprzez upublicznienie nagrania może spowodować np. sankcje majątkowe.
RPO odwołuje się też do Ustawy o prawie autorskim, która stanowi, że rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej, przy czym ograniczenie to nie dotyczy osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych.
Jak powiedział PAP Kochanowski, jego stanowisko ma związek z "rozpowszechnionym ostatnio zwyczajem nagrywania wszystkich przez wszystkich". "Wydaje mi się, że w pewnym momencie Rzecznik powinien zająć stanowisko i przypomnieć, jakie zasady w tym względzie obowiązują. Impulsem do wydania tego oświadczenia były ostatnie wydarzenia" - dodał. Rzecznik zastrzegł, że nie chce wymieniać konkretnych spraw.
"Jeśli idzie o taśmy, wydaje mi się, że problem jest wciąż bardzo żywy i aktualny" - podkreślił Kochanowski. Rzecznik przypomniał, że ostatnio redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik wystąpił z oskarżeniem prywatnym przeciwko osobom, które bez jego wiedzy nagrały jego rozmowy z biznesmenem Aleksandrem Gudzowatym. "I moim zdaniem ma do tego podstawy prawne" - powiedział Kochanowski.
"Obowiązują pewne zasady prawa karnego i cywilnego i doszedłem do wniosku, że być może warto je przypomnieć. Na RPO spoczywają w tym względzie pewne obowiązki" - przypomniał Kochanowski.
Najgłośniejszą prowokacją ostatnich miesięcy było nagranie przez dziennikarzy TVN ukrytą kamerą rozmów ministrów w Kancelarii Premiera Adama Lipińskiego i Wojciecha Mojzesowicza z posłanką Samoobrony Renatą Beger m.in. o jej propozycji przejścia do PiS w zamian za otrzymanie stanowiska w Ministerstwie Rolnictwa. Beger jako jedyna z całej trójki wiedziała, że rozmowy są nagrywane. Taśmy wyemitowano w programie TVN "Teraz My".
Kilka tygodni później TVP wyemitowała nagrania, zrobione z ukrytej kamery, fragmentów rozmów, w których biznesmen Aleksander Gudzowaty namawiał redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika, aby ujawnił mu, skąd dziennikarze "GW" czerpali informacje o interesach biznesmena, które posłużyły do publikacji "Gazety". Nagrania rozmów miał dokonać szef ochrony Gudzowatego Marcin Kossek.
pap, ss
"Angażując się w prowokacje, dziennikarz nie tylko sprzeniewierza się misji swego zawodu, lecz także łatwo stać się może instrumentem służącym do realizacji działań politycznych, a nawet takich, które mogą być wymierzone przeciwko państwu lub jego obywatelom" - podkreślił Rzecznik w stanowisku przekazanym we wtorek PAP.
RPO przypomina, że "konsekwencją dużej swobody dziennikarza w zakresie zdobywania informacji jest wymóg odpowiedzialności za ich rzetelność i prawdziwość". "Z wymogiem tym nie da się pogodzić proceder określany mianem dziennikarskiej prowokacji, polegającej na podstępnym nakłanianiu do działania, mającego szkodliwe skutki dla jakiejś osoby, grupy lub organizacji społecznej" - napisał Rzecznik.
Według RPO, "niebezpieczeństwo", jakie kryje się w prowokacji dziennikarskiej, "nie ogranicza się tylko do naruszania etycznych aspektów pracy dziennikarza, lecz w swych konsekwencjach narusza zasady funkcjonowania demokratycznego państwa poprzez niszczenie kultury politycznej, niezbędnej dla należytego funkcjonowania demokracji".
Jednocześnie Rzecznik podkreślił, że dziennikarz w swojej pracy "obowiązany jest za wszelką cenę dążyć do prawdy, pozyskując, gromadząc - w sposób bezstronny i zgodny z prawem - i analizując wszelkie istotne informacje". "W tym sensie utrwalenie pozyskanych informacji w jakiejkolwiek formie, np. za pomocą urządzeń utrwalających dźwięk czy obraz, stanowi niezwykły i nie budzący kontrowersji element warsztatu pracy dziennikarza" - napisał RPO.
Przestrzegł jednak dziennikarzy przed możliwymi konsekwencjami prawnymi upubliczniania nagrań, dokonanych bez zgody osoby nagrywanej. Rzecznik przypomina, że zgodnie z przepisami Prawa prasowego, publikowanie informacji utrwalonych za pomocą zapisów fonicznych i wizualnych bez zgody osoby udzielającej informacji zagrożone jest karą grzywny lub ograniczenia wolności.
Rzecznik odwołuje się też do przepisów Kodeksu karnego, które stanowią, że osoba, która w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniona, posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem specjalnym podlega karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat dwóch. Taką samą karą zagrożone są osoby, które ujawniają uzyskaną w ten sposób informację innej osobie.
"Podkreślenia jednak wymaga, iż w praktyce przepis ten nie może dotyczyć nagrywania rozmowy przez jednego z jej uczestników. Nie można bowiem wówczas zasadnie uznać, że informacja przekazana temu uczestnikowi przez inne osoby nie była dla niego przeznaczona. Dotyczy jednak osób trzecich, niezależnie od tego, czy są one, czy nie są dziennikarzami" - napisał RPO.
Rzecznik przypomina ponadto, że zgodnie z przepisami Kodeksu cywilnego ochronie podlegają także wizerunek oraz prawo do prywatności. "Sfera życia prywatnego składa się z wielu elementów (...) przykładowo zaliczyć do niej można ochronę głosu, prywatnej rozmowy i wiele innych informacji zaliczanych do szeroko rozumianej sfery intymnej", a ich naruszenie poprzez upublicznienie nagrania może spowodować np. sankcje majątkowe.
RPO odwołuje się też do Ustawy o prawie autorskim, która stanowi, że rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej, przy czym ograniczenie to nie dotyczy osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych.
Jak powiedział PAP Kochanowski, jego stanowisko ma związek z "rozpowszechnionym ostatnio zwyczajem nagrywania wszystkich przez wszystkich". "Wydaje mi się, że w pewnym momencie Rzecznik powinien zająć stanowisko i przypomnieć, jakie zasady w tym względzie obowiązują. Impulsem do wydania tego oświadczenia były ostatnie wydarzenia" - dodał. Rzecznik zastrzegł, że nie chce wymieniać konkretnych spraw.
"Jeśli idzie o taśmy, wydaje mi się, że problem jest wciąż bardzo żywy i aktualny" - podkreślił Kochanowski. Rzecznik przypomniał, że ostatnio redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik wystąpił z oskarżeniem prywatnym przeciwko osobom, które bez jego wiedzy nagrały jego rozmowy z biznesmenem Aleksandrem Gudzowatym. "I moim zdaniem ma do tego podstawy prawne" - powiedział Kochanowski.
"Obowiązują pewne zasady prawa karnego i cywilnego i doszedłem do wniosku, że być może warto je przypomnieć. Na RPO spoczywają w tym względzie pewne obowiązki" - przypomniał Kochanowski.
Najgłośniejszą prowokacją ostatnich miesięcy było nagranie przez dziennikarzy TVN ukrytą kamerą rozmów ministrów w Kancelarii Premiera Adama Lipińskiego i Wojciecha Mojzesowicza z posłanką Samoobrony Renatą Beger m.in. o jej propozycji przejścia do PiS w zamian za otrzymanie stanowiska w Ministerstwie Rolnictwa. Beger jako jedyna z całej trójki wiedziała, że rozmowy są nagrywane. Taśmy wyemitowano w programie TVN "Teraz My".
Kilka tygodni później TVP wyemitowała nagrania, zrobione z ukrytej kamery, fragmentów rozmów, w których biznesmen Aleksander Gudzowaty namawiał redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika, aby ujawnił mu, skąd dziennikarze "GW" czerpali informacje o interesach biznesmena, które posłużyły do publikacji "Gazety". Nagrania rozmów miał dokonać szef ochrony Gudzowatego Marcin Kossek.
pap, ss