W czasie zabójstwa w mieszkaniu nie było 17-letniego Łukasza K., czekał na swojego kuzyna przed blokiem. Gdy po morderstwie Robert K. zadzwonił po niego, przyszedł i pomógł mu w zacieraniu śladów m.in. zmył krew z podłogi. Później uciekli, kradnąc z mieszkania dwa aparaty fotograficzne i 100 płyt CD - wartości ok. 3 tys. zł. Łukasz twierdził, że pomógł Robertowi ze strachu, bo kuzyn miał mu grozić, że jeśli wszystko się wyda, razem trafią do więzienia.
Sąd w uzasadnieniu stwierdził, że nie ma żadnych wątpliwości, iż Beksińskiego zabił Robert K. Wielokrotnie - jak podkreślał przewodniczący składu sędziowskiego Marek Walczak - przyznawał się bowiem do tego czynu.
Dodał, że wątpliwości może natomiast budzić wina kuzyna zabójcy, Łukasza K. To czy pomagał w zbrodni uzależnione jest bowiem - wyjaśniał sąd - od tego, czy wiedział co planuje Robert K. Wyjaśnienie kuzynów w tej kwestii były różne - sąd dał wiarę Robertowi K., uznając, że poinformował kuzyna o swoich planach.
Sędzia Walczak podkreślał, że 17-latek musi ponieść odpowiedzialność za popełniony czyn stosownie do swego wieku. Sąd nie zastosował jednak wobec chłopaka aresztu; w odróżnieniu od jego kuzyna, który z sali sądowej wrócił do aresztu, ze względu na wysokość orzeczonej kary.
Obrońcy Roberta K. Franciszka Burdy, nie było na orzeczeniu wyroku. Adwokat 17-latka - Elżbieta Orżewska zapowiedziała w rozmowie z dziennikarzami, że złoży apelację.
Wyrok sądu w przypadku 17-latka nie był jednomyślny. "Moim zdaniem jest to kara za wysoka. Zebrany materiał dowodowy nie wskazuje na to, by można było mówić o pomocy w zabójstwie" - powiedziała, dodając, że jej klient pomagał jedynie w zacieraniu śladów i za to powinien odpowiadać - powiedziała mec. Orżewska.
Sąd kuzynom wymierzył takie kary jakich domagała się dla nich prokuratura. Prokurator Renata Zielińska po wygłoszeniu wyroku podkreśliła jednak, że nie może mówić o satysfakcji bo do takich zbrodni po prostu nie powinno dochodzić.
pap, ab