Resort zdrowia poinformował w środę, że w jednej z partii corhydronu zamiast tego leku, znajduje się inny, silny specyfik stosowany do znieczulania podczas operacji. Ministerstwo postanowiło, dla bezpieczeństwa, wycofać z obrotu wszystkie partie corhydronu.
Premier Jarosław Kaczyński razem z ministrem zdrowia Zbigniewem Religą spotkali się w czwartek z inspektorami farmaceutycznymi, którzy badali sytuację w Jelfie. "Badania (...) wskazują, że w Jelfie - jeśli chodzi o sprawy związane z rozdziałem, sortowaniem leków - dopuszczono się pewnych zaniedbań" - powiedział premier.
Oświadczył, że podjął decyzję o wstrzymaniu produkcji w Jelfie. Wieczorem rzecznik resortu zdrowia poinformował, że do Jelfy trafiła decyzja o wstrzymaniu linii produkcyjnej corhydronu, a zarząd spółki poinformował, że decyzja została natychmiast wykonana.
Jarosław Kaczyński zapowiedział, że prokuratura zbada, kto jest winny w całej sprawie i czy pomyłka, w wyniku której zamiast corhydronu na rynek trafił inny specyfik, nie było działaniem celowym. Minister zdrowia dodał, że brany jest pod uwagę wątek celowego działania konkurencyjnych wobec Jelfy firm farmaceutycznych.
Premier zapowiedział, że zdymisjonowane zostanie całe kierownictwo Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. Szef tej instytucji Zbigniew Niewójt rano podał się do dymisji. Wieczorem w TVN24 tłumaczył, że czuje się w pełni odpowiedzialny za to, że "nie zareagował odpowiednio szybko na to, co się stało" w związku z corhydronem. Zaznaczył, że w całej sprawie trzymał się ściśle procedur. Te nie przewidują poinformowania ministra zdrowia o wycofaniu określonego leku z obrotu. Należy poinformować o tym Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych oraz producenta leku - w tym przypadku Jelfę. Według Niewójta te procedury zostały dochowane.
Wiceminister zdrowia Bolesław Piecha powiedział PAP wieczorem, że Niewójt faktycznie działał zgodnie z procedurami, ale przypominało to sytuację "gdyby komendant główny policji nie poinformował ministra spraw wewnętrznych i administracji o zagrożeniu terrorystycznym gdyby takie było".
Piecha dodał, że sytuację pogorszył fakt, że Jelfa długi czas całą sprawę "próbowała zamiatać pod dywan".
W czwartek rano do dyspozycji premiera oddał się minister zdrowia. Premier nie zdecydował o jego zdymisjonowaniu, podkreślając, że ma do Religi zaufanie.
Minister zdrowia ponownie zaapelował do pacjentów o oddawanie corhydronu do aptek; zapewnił, że otrzymają zwrot pieniędzy i będą mieli dostęp do innych leków zawierających hydrocortizon (corhydron jest nazwą handlową - PAP).
Posłanka PO Ewa Kopacz uważa, że do dymisji powinni podać się i szef resortu zdrowia i jego zastępca Bolesław Piecha. Według niej, "zapomnieli oni" o rozporządzeniu o dobrych praktykach wytwarzania leków. Dokument ten został podpisany przez ministra dopiero 26 października i zacznie obowiązywać od piątku 10 listopada. Określa on warunki do uzyskania zezwolenia na wytwarzanie produktów leczniczych.
Według wicepremiera i szefa MSWiA Ludwika Dorna, w sytuacji, jaka powstała, pilnie potrzebne jest opracowanie planu ratunkowo- kryzysowego. "Taki plan powinien powstać w ministerstwie zdrowia. Na jego podstawie wszystkie służby, jakimi dysponuje minister spraw wewnętrznych, są do wykorzystania" - zadeklarował. Dorn poinformował, że policjanci będą docierać do wszystkich osób, które zidentyfikowano na podstawie danych NFZ jako nabywców corhydronu.
Narodowy Fundusz Zdrowia zidentyfikował w czwartek w całej Polsce ok. 140 osób, którym lekarze przepisali corhydron i ma dane o tym, że apteki od początku roku sprzedały 312 opakowań leku z dawką 250 mg.
Według resortu zdrowia, od początku roku w całej Polsce było osiem przypadków wystąpienia u pacjentów objawów niepożądanych w efekcie podania corhydronu, ale kontrole serii leku nie wykazały żadnych nieprawidłowości. W woj. lubelskim w związku z tym, że w styczniu u dwóch pacjentek stwierdzono objawy niepożądane po podaniu im corhydronu, wstrzymano obrót lekiem na dwa miesiące. W marcu przeprowadzono kontrolę partii leku - nie wykazała ona odchyleń od normy, więc lek wrócił do aptek.
Przypadki niepożądanych działań po podaniu leku były zgłaszane nadzorowi farmaceutycznemu także w innych rejonach Polski. Pogotowie w Pruszczu Gdańskim informowało o takich sytuacjach w czerwcu. Przekazało producentowi specyfiku specjalny raport w tej sprawie.
W łódzkim szpitalu im. Kopernika podawano pacjentom w ubiegłym roku corhydron z podejrzanej serii. Żadnemu z nich nic się nie stało.
pap, ss, ab