Jest śledztwo ws. sejfu WSI

Jest śledztwo ws. sejfu WSI

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła tajne śledztwo w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowej. Chodzi o sprawę ujawnionego podczas likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych sejfu WSI z biżuterią i złotem.
O śledztwie poinformował w poniedziałek PAP rzecznik prokuratury mjr Ireneusz Szeląg.

W najnowszym tygodniku "Wprost" napisaliśmy, że - na polecenie szefa resortu Radosława Sikorskiego - MON złożyło w tej sprawie zawiadomienie o ujawnieniu tajemnicy państwowej. Doniesienie złożył także b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski. Szeląg potwierdził autorstwo tych doniesień.

We wrześniu rzecznik likwidatora WSI Antoniego Macierewicza Piotr Bączek potwierdził podaną wtedy także przez "Wprost" informację, że w sejfie WSI odnaleziono cenne precjoza, m.in. monety, pochodzące częściowo z przedwojennego Funduszu Obrony Narodowej, a częściowo z afery "Żelazo" z lat PRL. Według "Wprost", jest to pozostałość po wywiadzie wojskowym PRL. Znalezisko może być warte co najmniej kilkaset tysięcy zł. Macierewicz chciał, by skarb stał się podstawą fundacji, która wspierałaby osoby pokrzywdzone przez służby specjalne PRL.

"Różne przedmioty w zasobach służb specjalnych wykorzystuje się w bardzo trudnych, skomplikowanych operacjach. Są to tajemnice znane ludziom za to odpowiedzialnym, ale nie są do publicznej wiadomości" - mówił wtedy b. szef MON Jerzy Szmajdziński (SLD).

Prezydium sejmowej komisji ds. służb specjalnych spotkało się w sierpniu z dziennikarzami Jarosławem Jakimczykiem i Grzegorzem Indulskim, którzy opisali sprawę. Szef komisji Marek Biernacki (PO) powiedział, że dopiero gdy komisja likwidacyjna WSI przedstawi efekty prac, będzie można jednoznacznie stwierdzić pochodzenie odnalezionego w WSI skarbu.

W końcu października Sikorski ujawnił, że "toczą się postępowania w sprawie pewnego ważnego wycieku informacji służbowej, który może mieć wpływ na bezpieczeństwo naszych żołnierzy". Nie zdradził żadnych szczegółów.

Jak dowiedziała się PAP w źródłach związanych ze służbami specjalnymi, złamanie tajemnicy państwowej polega nie na samym ujawnieniu istnienia sejfu, lecz na tajnych szczegółach, które we wrześniu opisał "Wprost".

"Jest podejrzenie, że ktoś z funkcjonariuszy WSI udzielił dziennikarzom informacji objętych ustawą o ochronie informacji niejawnych" - powiedział tylko mjr Szeląg. Dodał, że prokuratura zajmuje się jedynie odpowiedzialnością żołnierzy zawodowych.

Kodeks karny stanowi, że ten, kto ujawnia informacje stanowiące tajemnicę państwową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Jakimczyk ujawnił, że wraz z Indulskim był już przesłuchiwany w tej sprawie i że obaj odmówili podania źródeł swych informacji. Dodał, że prokuraturze chodzi zapewne o takie szczegóły ich artykułu, jak istnienie specjalnego konta WSI, tego, kto miał dostęp do sejfu oraz że jego zawartość mogła być przeznaczona na wypadek wojny.

Prokuratura wystąpi do MON o materiały całej sprawy. Być może zwróci się także do komisji weryfikacyjnej żołnierzy WSI.

MON nie komentuje sprawy. Także gen. Dukaczewski nie chciał się wypowiadać. PAP nie udało się także uzyskać komentarza Macierewicza - dziś szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

pap, ab

Czytaj też

Skarb tajniaków (Czy złoto i kosztowności przechowywane w sejfie WSI są częścią Funduszu Obrony Narodowej?)