Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski przyznał, że prowokacja dziennikarska jest metodą dochodzenia do prawdy, za niedopuszczalną jednak uznał prowokację, polegającą na "kreowaniu rzeczywistości".
Przekazane PAP stanowisko RPO jest doprecyzowaniem oświadczenia z ubiegłego tygodnia, w którym Kochanowski krytykował prowokację dziennikarską podkreślając, że jest ona sprzeczna z podstawowym sensem pracy dziennikarskiej. RPO zapowiedział też zorganizowanie na początku przyszłego roku konferencji na temat wolności słowa i roli mediów w demokracji.
"Podstawowym zadaniem dziennikarza jest przekazywanie prawdziwych informacji - ich ujawnianie, a nie ukrywanie. Prowokacja dziennikarska jest metodą dochodzenia do prawdy. Ale jest to sposób dopuszczalny tylko wówczas, gdy dziennikarz zdobywa przy jej pomocy ważne informacje dotyczące sfery publicznej, których nie może zdobyć w inny sposób" - napisał RPO. Jego zdaniem, niedopuszczalna jest prowokacja, "dotycząca prywatności nie związanej ze sferą publiczną oraz, o co głównie tutaj chodzi prowokacja dziennikarska, polegająca na skłonieniu osoby lub osób, będących jej obiektem do działania, którego osoba taka być może nie podjęłaby bez prowokacji lub też mogłoby mieć ono inny przebieg". "Innymi słowy niedopuszczalna jest prowokacja na kreowaniu rzeczywistości, która prawdopodobnie byłaby inna, gdyby nie udział zaangażowanych w nią dziennikarzy. Kreowanie faktów czy zachowań należy odróżnić od ich wywoływania, które nie powinno zniekształcać tej rzeczywistości" - podkreślił rzecznik.
"Granica między +kreowaniem+, a +wywoływaniem+ jest oczywiście bardzo cienka i powinna być ustalana w każdym konkretnym wypadku na odpowiedzialność samego dziennikarza, który stawia na szali swoją wiarygodność oraz wiarygodność uzyskanej w ten sposób informacji" - napisał RPO.
"Granice prowokacji dziennikarskiej skierowanej przeciwko politykom są szczególnie trudne do wyznaczenia, gdyż wiąże się ona z dodatkowym ryzykiem stania się stroną, czy też podżegaczem lub pomocnikiem działającym na rzecz którejś z opcji politycznych, co trudno pogodzić z bezstronnością. Zniekształca to obraz i ocenę sytuacji politycznej u obywateli, mających prawo do przekonania, że media dostarczają im jedynie obiektywnej o niej informacji" - czytamy w stanowisku RPO.
"To właśnie tych praw bronię, gdy patrzę na ręce również czwartej władzy. W tym przypadku chciałbym jej bronić także przed samą sobą w obronie najbardziej podstawowej wartości demokracji, jaką jest wolność słowa: instrument docierania do prawdy" - podkreślił Kochanowski.
W stanowisku z ubiegłego tygodnia rzecznik przestrzegał, że "angażując się w prowokacje, dziennikarz nie tylko sprzeniewierza się misji swego zawodu, lecz także łatwo stać się może instrumentem służącym do realizacji działań politycznych, a nawet takich, które mogą być wymierzone przeciwko państwu lub jego obywatelom". Ostrzegł też wówczas dziennikarzy przed możliwymi konsekwencjami prawnymi upubliczniania nagrań, dokonanych bez zgody osoby nagrywanej.
To stanowisko RPO spotkało się z krytyką części środowisk dziennikarskich, m.in. Izby Wydawców Prasy, krytyczny artykuł pt. "Niezbywalne prawo do prowokacji" opublikował też m.in. prezes TVN24 Adam Pieczyński. Według RPO odzew, jaki jego stanowisko wywołało w mediach, był "w większości nadspodziewanie krytyczny" i pokazuje "złożoność problemu". Dlatego też RPO raz jeszcze postanowił przedstawić swój pogląd w sprawie prowokacji dziennikarskiej i "być może wyjaśnić niektóre nieporozumienia".
Prowokacja dziennikarska jest - według rzecznika - "środkiem ostatecznym, którego stosowanie podlega daleko idącym ograniczeniom prawnym i etycznym. Z tego właśnie względu w moim oświadczeniu zwracałem uwagę na niebezpieczeństwa związane z jej stosowaniem" - podkreślił.
pap, em
"Podstawowym zadaniem dziennikarza jest przekazywanie prawdziwych informacji - ich ujawnianie, a nie ukrywanie. Prowokacja dziennikarska jest metodą dochodzenia do prawdy. Ale jest to sposób dopuszczalny tylko wówczas, gdy dziennikarz zdobywa przy jej pomocy ważne informacje dotyczące sfery publicznej, których nie może zdobyć w inny sposób" - napisał RPO. Jego zdaniem, niedopuszczalna jest prowokacja, "dotycząca prywatności nie związanej ze sferą publiczną oraz, o co głównie tutaj chodzi prowokacja dziennikarska, polegająca na skłonieniu osoby lub osób, będących jej obiektem do działania, którego osoba taka być może nie podjęłaby bez prowokacji lub też mogłoby mieć ono inny przebieg". "Innymi słowy niedopuszczalna jest prowokacja na kreowaniu rzeczywistości, która prawdopodobnie byłaby inna, gdyby nie udział zaangażowanych w nią dziennikarzy. Kreowanie faktów czy zachowań należy odróżnić od ich wywoływania, które nie powinno zniekształcać tej rzeczywistości" - podkreślił rzecznik.
"Granica między +kreowaniem+, a +wywoływaniem+ jest oczywiście bardzo cienka i powinna być ustalana w każdym konkretnym wypadku na odpowiedzialność samego dziennikarza, który stawia na szali swoją wiarygodność oraz wiarygodność uzyskanej w ten sposób informacji" - napisał RPO.
"Granice prowokacji dziennikarskiej skierowanej przeciwko politykom są szczególnie trudne do wyznaczenia, gdyż wiąże się ona z dodatkowym ryzykiem stania się stroną, czy też podżegaczem lub pomocnikiem działającym na rzecz którejś z opcji politycznych, co trudno pogodzić z bezstronnością. Zniekształca to obraz i ocenę sytuacji politycznej u obywateli, mających prawo do przekonania, że media dostarczają im jedynie obiektywnej o niej informacji" - czytamy w stanowisku RPO.
"To właśnie tych praw bronię, gdy patrzę na ręce również czwartej władzy. W tym przypadku chciałbym jej bronić także przed samą sobą w obronie najbardziej podstawowej wartości demokracji, jaką jest wolność słowa: instrument docierania do prawdy" - podkreślił Kochanowski.
W stanowisku z ubiegłego tygodnia rzecznik przestrzegał, że "angażując się w prowokacje, dziennikarz nie tylko sprzeniewierza się misji swego zawodu, lecz także łatwo stać się może instrumentem służącym do realizacji działań politycznych, a nawet takich, które mogą być wymierzone przeciwko państwu lub jego obywatelom". Ostrzegł też wówczas dziennikarzy przed możliwymi konsekwencjami prawnymi upubliczniania nagrań, dokonanych bez zgody osoby nagrywanej.
To stanowisko RPO spotkało się z krytyką części środowisk dziennikarskich, m.in. Izby Wydawców Prasy, krytyczny artykuł pt. "Niezbywalne prawo do prowokacji" opublikował też m.in. prezes TVN24 Adam Pieczyński. Według RPO odzew, jaki jego stanowisko wywołało w mediach, był "w większości nadspodziewanie krytyczny" i pokazuje "złożoność problemu". Dlatego też RPO raz jeszcze postanowił przedstawić swój pogląd w sprawie prowokacji dziennikarskiej i "być może wyjaśnić niektóre nieporozumienia".
Prowokacja dziennikarska jest - według rzecznika - "środkiem ostatecznym, którego stosowanie podlega daleko idącym ograniczeniom prawnym i etycznym. Z tego właśnie względu w moim oświadczeniu zwracałem uwagę na niebezpieczeństwa związane z jej stosowaniem" - podkreślił.
pap, em