"Wolność obywatelska istnieje tylko tam, gdzie sądy są silne" - mawiał Napoleon. W Polsce zatem nie istnieje wolność, ponieważ sądy bardziej niż obroną obywateli przed państwem, zajmują się obroną państwa przed obywatelami. Takie sądy są zwyczajnie słabe.
Sprawa Romana Kluski jest elementarna. Bezprawnie zatrzymano obywatela i zabrano mu na 16 miesięcy (jako kaucję) 8 mln zł. Gdyby przez ten czas trzymał je w banku, zarobiłby około 1,5 mln zł. Odsetki naliczone od 8 mln zł znajdujących się na koncie prokuratury wyniosły 30 tys. zł i zostały zatrzymane przez skarb państwa. Sąd za dwa dni niesłusznie spędzone przez Kluskę w areszcie jednocześnie przyznał mu 5 tys. zł zadośćuczynienia. Chodzi jednak nie o wysokość kwoty, tylko o zasady. O poprzednim wyroku, który dziś został utrzymany Roman Kluska powiedział, że dowodzi, iż w Polsce nie ma sprawiedliwości, jest tylko sprawiedliwość społeczna (nawiasem mówiąc tak ona się ma do sprawidliwości, jak krzesło elektryczne do krzesła).
Sprawa Kluski nie jest bynajmniej wyjątkiem. Zgodnie z tzw. sprawiedliwością społeczną wydano również wyrok w sprawie odszkodowania dla Lecha Grobelnego, byłego szefa Bezpiecznej Kasy Oszczędności. Przypomnijmy: Grobelny spędził w więzieniu ponad pięć lat, aby się dowiedzieć, że z braku dowodu winy jego sprawa została umorzona. Sąd nie zasądził mu jednak ani złotówki odszkodowania, bowiem jego zatrzymanie "nie było niewątpliwie niesłuszne". O wyroku zadecydowało nie prawo, lecz tzw. odczucie społeczne, zgodnie z którym Grobelny był i jest aferzystą (jego firma splajtowała, a ludzie stracili pieniądze), więc odszkodowanie mu się nie należy. Sądy, które ferują podobne wyroki nie służą dobrze obywatelom.