Jak poinformował oficer prasowy śródmiejskiej policji Tomasz Oleszczuk, kobiecie nie przedstawiono jeszcze zarzutów, ale prawdopodobnie będą one dotyczyć narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia, albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i gróźb karalnych.
Kobieta zadzwoniła ok. godz. 9.45. Teren wokół domów towarowych zabezpieczyła policja, na miejsce przyjechała straż pożarna, karetki pogotowia. Sklepy sprawdzali policyjni pirotechnicy z psami. By nie powodować paniki, nie wpuszczano do środka nowych klientów i pozwolono spokojnie wyjść tym, którzy kończyli zakupy. Tłumaczono im, że sklepy będą zamknięte z powodu "awarii technicznej".
"W tym samym czasie poprzez telefon, z którego dzwoniono, ustalaliśmy sprawcę alarmu. Zatrzymaliśmy dwie osoby w Płońsku. Jedna z nich 34-letnia Ewa K. przyznała się do winy" - dodał.
Policja musiała jednak wszystkie budynki sprawdzić. Nie znaleziono w nich bomby. Kobieta wyjaśniała, że był to jedynie "głupi żart" - efekt imprezy alkoholowej, w której uczestniczyła.
ab, pap