LPR, która w walce o przetrwanie co i raz wypluwa przed opinią publiczną swoje nie nowe już hasła polityczne i tym razem nie zawiodła. Aborcja to przecież jedno z fundamentalnych zaklęć tej partii. I nikogo by to już nie dziwiło, gdyby nie fakt, że problem jest bardzo poważny i mocno przerasta aktywistów LPR.
Trzeba być zwyrodnialcem, żeby nie rozumieć wartości życia ludzkiego. Żadna, normalna kobieta nie przyzna, że aborcja to zabieg podobny do ekstrakcji zęba, z wszelkimi tego konsekwencjami. Ale dobrze byłoby zrozumieć złożoność problemu nawet wtedy, jeśli się jest tylko członkiem LPR. Problem ten bowiem dzieli ludzi jak świat długi i szeroki. Obowiązująca w Polsce ustawa o warunkach dopuszczających usuwanie ciąży jest kompromisem różnych, ostro ścierających się ze sobą poglądów. To bardzo trudny kompromis. Nie potępił go nawet Kościół katolicki, który przecież całkowicie sprzeciwia się aborcji. Nie odważył się przy niej manipulować nawet przychylny aborcji SLD, kiedy to miał swoją większość w Sejmie. Nie zezwolił też na jej poluzowanie ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski, urodzony ateista przecież. To zrozumiałe. Tym bardziej, że kompromis w tej sprawie od początku jest bardzo kruchy, a z sondaży opinii publicznej wynika, że wśród Polaków nie ma przyzwolenia na aborcję bez udokumentowanego stanu zagrożenia życia matki lub płodu. Słowem nikt przy zdrowych zmysłach nie chce aborcji. Ale LPR nie chce jej jeszcze bardziej od innych! Nawet od samego papieża. I właśnie tym różnią się umysły aktywistów tej partii od innych umysłów.