Sprawa Jelfy, choć niewątpliwie skandaliczna, wydaje się dość banalna. Jednak w finale kampanii wyborczej politycy nie odpuszczą żadnej okazji do złapania paru dodatkowych punktów.
Pomyłki i zaniedbania firm farmaceutycznych nie są niczym nowym.
Niedawno w Meksyku okazało się, że do jednego z leków ktoś celowo dodał
toksycznej substancji. W 2004 r. okazało się, że przeznaczone na rynek
amerykański szczepionki przeciwgrypowe firmy Chiron Vaccines zostały
zanieczyszczone bakteriami Serratia. Przykłady można mnożyć. W każdej
tego typu sytuacji oczywiste jest, że producent ponosi odpowiedzialność
za to, co się stało, a rolą jego i agend rządowych jest jak najszybsze i
rzetelne poinformowanie opinii publicznej o zagrożeniu.
Jelfa i nadzór farmaceutyczny fatalnie spisały się w kwestii
informowania, za co słusznie powinny polecieć głowy. Trudno jednak
byłoby winić ministerstwo zdrowia za to, że nie dostało stosownej
informacji. Stąd "oddanie się do dyspozycji premiera" w wykonaniu
ministra Religi to tylko pusty gest, bo wiadomo było, że Jarosław
Kaczyński go nie odwoła. W ten jednak sposób rządzący po raz kolejny
stworzyli sobie teatrzyk: Religa odegrał rolę skruszonego i honorowego,
Kaczyński - wyrozumiałego i gospodarnego (stąd osobista wizyta w Jelfie
i osobista decyzja o wstrzymaniu produkcji - tak jakby tego typu
czynności należały faktycznie do obowiązków premiera!). Do tego
dołączyła się oczywiście opozycja w osobie oburzonej i zatroskanej Hanny
Gronkiewicz-Waltz, nawołującej do dymisji Religi. Na szczęście wybory
już za kilka dni i może wreszcie politycy przestaną co chwilę nam
udowadniać, że bez nich nie da się żyć w IV RP.
Niedawno w Meksyku okazało się, że do jednego z leków ktoś celowo dodał
toksycznej substancji. W 2004 r. okazało się, że przeznaczone na rynek
amerykański szczepionki przeciwgrypowe firmy Chiron Vaccines zostały
zanieczyszczone bakteriami Serratia. Przykłady można mnożyć. W każdej
tego typu sytuacji oczywiste jest, że producent ponosi odpowiedzialność
za to, co się stało, a rolą jego i agend rządowych jest jak najszybsze i
rzetelne poinformowanie opinii publicznej o zagrożeniu.
Jelfa i nadzór farmaceutyczny fatalnie spisały się w kwestii
informowania, za co słusznie powinny polecieć głowy. Trudno jednak
byłoby winić ministerstwo zdrowia za to, że nie dostało stosownej
informacji. Stąd "oddanie się do dyspozycji premiera" w wykonaniu
ministra Religi to tylko pusty gest, bo wiadomo było, że Jarosław
Kaczyński go nie odwoła. W ten jednak sposób rządzący po raz kolejny
stworzyli sobie teatrzyk: Religa odegrał rolę skruszonego i honorowego,
Kaczyński - wyrozumiałego i gospodarnego (stąd osobista wizyta w Jelfie
i osobista decyzja o wstrzymaniu produkcji - tak jakby tego typu
czynności należały faktycznie do obowiązków premiera!). Do tego
dołączyła się oczywiście opozycja w osobie oburzonej i zatroskanej Hanny
Gronkiewicz-Waltz, nawołującej do dymisji Religi. Na szczęście wybory
już za kilka dni i może wreszcie politycy przestaną co chwilę nam
udowadniać, że bez nich nie da się żyć w IV RP.