"Wówczas bowiem uzyskamy pewność, że książka nie będzie przedmiotem negatywnej oceny ze strony autorytetów i władz Kościoła, że więc owocem jej będą prawda, oczyszczenie i pojednanie, nie zaś podziały, potępienia i wyniszczające spory" - napisał Woźniakowski.
Prezes Znaku przypomniał, że zarówno autor, jak i wydawca, z góry zrezygnowali z wszelkich ewentualnych zysków z publikacji przeznaczając je na cele charytatywne. Podkreślił, że "Znak jest wydawnictwem prowadzonym przez osoby świeckie i na ich odpowiedzialność". "Odnosi się to w szczególności do książek o treści religijnej oraz dotyczących życia Kościoła, ukazujących się w Znaku. W tym wymiarze jesteśmy częścią Kościoła krakowskiego, ponosimy za niego współodpowiedzialność i czujemy się zobowiązani wobec stanowiska zajmowanego przez hierarchię" - dodał Woźniakowski.
Ks. Isakowicz-Zaleski, który dowiedział się o tym stanowisku od prezesa Znaku przez telefon, gdy jechał do Warszawy, uważa, że oświadczenie ma związek z sobotnim komunikatem krakowskiej kurii, w którym władze kościelne zdecydowanie odcięły się od jego książki.
W sobotę rzecznik archidiecezji krakowskiej ks. Robert Nęcek poinformował, że Komisja "Pamięć i Troska", badająca przypadki współpracy księży archidiecezji krakowskiej ze służbami bezpieczeństwa okresu PRL, przyjęła odpowiedzi 22 księży, zapytanych listownie o tę współpracę przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
W komunikacie napisano także, że strona kościelna nie uczestniczyła i nie uczestniczy w procesie powstawania publikacji ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego o współpracy duchowych ze służbami bezpieczeństwa PRL przygotowywanej w wydawnictwie Znak, dlatego też nie bierze odpowiedzialności za jej treść.
"Wydawnictwo miało prawo wydać komunikat. Ja chcę, żeby wyraźnie było powiedziane: wydajemy czy nie wydajemy książkę, bo jest już tyle kontrowersji wokół tej książki, że kolejny komunikat może zrobić znów szum wokół tej sprawy" - powiedział PAP ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Dodał, że był zadowolony z dotychczasowej współpracy ze Znakiem, "z korekt i z wystąpienia o opinie historyków".
"Natomiast wiem, że moja książka jest kością niezgody między wydawnictwem Znak a władzami kościelnymi. Ja nie chcę być tą kością niezgody. Jeśli Znak powie mi wyraźnie, że nie chce tej książki, wycofam ją i wydam gdzie indziej" - zapowiedział duchowny.
Dodał, że nie będzie miał problemu ze znalezieniem innego wydawcy, bo już wcześniej zwracały się do niego różne oficyny, a po poniedziałkowym komunikacie Znaku miał telefon od kolejnego wydawcy. "Na tę książkę czeka kilka wydawnictw" - mówił ks. Isakowicz-Zaleski.
Tłumaczył, że nie poszedł najpierw do wydawnictw komercyjnych, wybrał Znak ze względu na "wiarygodność tej firmy i jej związki z Kościołem" i dlatego, że w Znaku ukazał się wcześniej "Donos na Wojtyłę" Marka Lasoty.
Zdaniem autora, jego książka jest krytykowana, "bo nikt jej nie czytał, a obroni się ona wtedy, gdy zostanie wydrukowana".
"Ostatnio atakowano mnie w straszny sposób personalny, poniżając mnie do granic wytrzymałości. Pokazanie tej książki jest dla mnie jedyną możliwością obrony" - mówił ks. Isakowicz-Zaleski. "Ja tę książkę wydam, nawet gdybym miał ją wydać w Internecie, bo wtedy czytelnicy będą mogli spokojnie wyrobić sobie zdanie na jej temat i zarzutów, jakie mi publicznie postawiono" - zapowiedział.
Tekst książki ks. Isakowicza-Zaleskiego o roboczym tytule "Księża wobec SB na przykładzie diecezji krakowskiej" został złożony w wydawnictwie na początku października. Wówczas dyrektor Znaku Danuta Skóra zapowiadała, że jej przygotowanie do druku potrwa kilka miesięcy, wyraźnie zaznaczono też, że książkę przeczyta najpierw metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. 17 października ks. Isakowicz-Zaleski otrzymał z krakowskiej kurii polecenie powstrzymania się od publicznych wypowiedzi o kontaktach i współpracy niektórych duchownych ze Służbą Bezpieczeństwa.
ab, pap