Jak poinformowała Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego warszawskiej policji, "komunikat o zaginięciu Macieja Marczaka wraz ze zdjęciem został rozesłany do wszystkich jednostek w kraju. Sprawdzamy miejsca, w których może przebywać, szpitale, uczestników bójek, a także czy nie przekroczył granicy. Jesteśmy w stałym kontakcie z rodziną".
W poszukiwaniach Maćka, oprócz jego najbliższych, kolegów i sąsiadów z Wilanowa, wzięli udział ludzie, którzy dowiedzieli się o jego zaginięciu z internetu, plakatów rozwieszonych na mieście, a także z SMS-ów rozsyłanych wśród znajomych. Do poszukiwań włączyli się także strażacy z Grupy Poszukiwawczo-Ratunkowej Mazowsze, mający pięć psów przygotowanych do poszukiwania ludzi w gruzach i terenie otwartym.
Trwające ponad trzy godziny poszukiwania w terenie nie przyniosły efektu. Po południu część osób wyruszyła na poszukiwania Marczaka w dużych centrach handlowych. Dwóch świadków twierdzi, że widzieli go tam już po zaginięciu. Kamery jednego ze sklepów w Al. Jerozolimskich mogły go zarejestrować, ale rodzina jeszcze nie widziała tych taśm. Rodzice o pomoc zwrócili się także do wróżki i jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Jasnowidz powiedział rodzicom, że "Maciek żyje i jest w centrum handlowym".
Maciej Marczak zaginął 30 grudnia między godz. 20.35 a 22.50. Wyszedł z domu w czerwono-szarej kurtce. Rodzina zgłosiła jego zaginięcie następnego dnia. Marczak ma 175 cm wzrostu, niebieskie oczy i pieprzyk na lewym policzku. Jest studentem SGH, gdzie kończył pisać pracę magisterską.
pap, em